Szkolenie prowadziła lubelska Moto Sekcja. Standardowe szkolenie oferują na trzech poziomach zaawansowania i kosztuje między 440 a 540 zł. U nas w takiej grupie wyszło 395 zł i od razu mieliśmy poziom 2, czyli ćwiczenie przede wszystkim przeciwskrętu i przeciwwagi. Na teren ośrodka szkolenia wjechaliśmy o 10 i zaczęliśmy od wyjedzenia kanapek z cateringu przygotowanego dla porannej grupy. Następnie od 11 czekał nas dwugodzinny standup, podczas którego od instrukora z 40-letnim doświadczeniem w jeździe nasłuchaliśmy się sporo nie tylko o tym, jak motocyklista ma prowadzić motocykl, ale też jak ma prowadzić siebie pod względem moralnym. Było o prawidłowym ułożeniu kończyn, o stroju, o składaniu się do zakrętu, o regulacji kierownicy, dźwigni i klamek, o pracy hamulcami, o pomaganiu sobie nawzajem i nieuciekaniu przed Policją. W tym czasie na torze szalała poranna grupa na wyższym poziomie zaawansowania, przy okazji pokazując nam to, czego na torze robić nie wolno. A mianowicie - na torze obowiązuje zakaz wywracania się. Od tego zakazu ważniejszy jest tylko całkowity zakaz wjeżdżania w bannery reklamowe. Niestety, nie każdy się stosuje.
Po wykładzie obowiązkowa rozgrzewka - 60 osób w spodniach motocyklowych robiących pajacyki w pełnym słońcu (no, niektórym udało się zmieścić w cieniu) przy 30 stopniach to dość niecodzienny widok. I po niej w końcu wjeżdżamy na tor. Na początku przejechaliśmy powoli cały tor, by w ogóle zobaczyć, jak on wygląda. Tor w Lublinie nie jest wielki, wychodzi chyba równy kilometr, ma zakręt za zakrętem i żadnej prostej do pociśnięcia. Więc to tor czysto do ćwiczenia techniki, a nie jazdy na wprost. Następnie rozdzieliliśmy się na cztery grupy według własnej oceny: grupa à la szybka, à la średnia, à la wolna i à la reszta. Ustawiłem się w tej trzeciej, bo wprawdzie jestem świadom, że jeżdżę jak kloc, no ale ustawianie się z Goldwingami i Harleyami w czwartej grupie to jednak trochę przesada.
Jazdy trwały po około 10 minut i można było według uznania przeskakiwać do innych grup. W kilku miejscach na torze stali instruktorzy, którzy prostymi gestami pokazywali, co robimy źle. Więc jedziesz i widzisz, że masz się bardziej wychylać, że nie patrzysz w zakręt, że nie trzymasz dwóch palców na klamkach albo stopy masz na kaczkę. Fajna sprawa, bo feedback jest od razu, a nie dopiero po kilku minutach jeżdżenia jak osioł dowiadujesz się, że wszystko robisz źle. Oprócz tego oczywiście w przerwach można pogadać z głównodowodzącym i dopytać, co robisz nie tak.
Najwięcej problemów miałem z pokonywaniem szykan z użyciem przeciwwagi i tylnego hamulca. Trzeba to zrobić z odpowiednią, niezbyt małą, prędkością, motocykl przerzucać pod sobą raz na jedną, raz na drugą stronę, jednocześnie trzymając stały gaz i przy każdej szykanie przyhamowując tyłem, by mocniej i szybciej złożyć moto. Instruktor pokazał nam to kilka razy na Harleyu Pan America 1250 (piękny sprzęt) pożyczonym od jednego z kursantów i robił to z taką gracją i prędkością, jednocześnie gadając do nas przez zestaw nagłośnieniowy, że wszyscy mieliśmy wielkie oczy. I o ile po kilku okrążeniach nawet zaczęło mi to wychodzić, zwłaszcza łapałem już jakąś synchronizację między szykanami a pulsowaniem tylnym hamulcem, to jak później podnieśli poziom trudności przez zwiększenie szykan, wszystko poszło się paść. No, jest tu sporo do nauki.
Trochę lepiej ze składaniem się w zakręcie. Wprawdzie miałem wrażenie, że już mi brakuje rąk, by pochylić się bardziej, że zaraz spadnę z tego motocykla, a instruktorzy i tak za każdym razem przy każdym okrążeniu pokazywali mi, że się nie składam wystarczająco, ale wieczorem pod koniec jazd już udało mi się zrobić kilka okrążeń bez tego pouczenia. Zakładam, że zaczęło mi iść lepiej, choć mogli też stwierdzić, że ten debil z numerem 22 ich ignoruje, więc szkoda marnować energię na pokazywanie mu czegokolwiek.
W każdym razie, do godziny 19 zrobiłem po torze 50 kilometrów ze średnią prędkością 30 km/h. Wydaje się śmiesznie mało, ale wcale tak nie jest. Przednią oponę zamknąłem do końca (ja na niej w zeszłym roku w Rumunii byłem i na Transalpinie jej nie zamknąłem :|), tylnej też niewiele brakuje. Nie żeby to był jakiś cel czy ważny wyznacznik czegokolwiek, ale widać może, że nabrałem trochę śmiałości w składaniu się na zakrętach. Teraz pozostaje dużo ćwiczyć we własnym zakresie, bo takie kilkugodzinne szkolenie na torze tylko pokaże, co trzeba robić. A utrwalenie wiedzy i wyrobienie pamięci mięśniowej już wymaga wielu godzin ćwiczeń. Słupki mam, więc w weekend ruszę na jakieś drogi techniczne i powygłupiam się.
Ogólnie polecam samo szkolenie na torze, jak i zajebistą ekipę z lubelskiej Moto Sekcji i ludzi z Mototrasy Jarosław i Przyjaciele. Muszę jeszcze z raz się w tym sezonie wybrać na taką zabawę.
#motocykle
@Shagwest na 3 zdjęciu wszystkie pachołki wywróciłeś, egzamin zakończony wynikiem negatywnym, przykro mi
@cebulaZrosolu Myślisz, że tak łatwo wywrócić wszystkie pachołki po obu stronach toru za jednym okrążeniem?
"Przednią oponę zamknąłem do końca (ja na niej w zeszłym roku w Rumunii byłem i na Transalpinie jej nie zamknąłem :|)"
moc dlatego ze na torze inna przyczepność i nie ma strachu ze te cienka granice przekroczysz a na drodze zamykając nie zostawiasz marginesu błędu? tak słyszałem
Były tam kible?
@SuperSzturmowiec Nie było żadnego, choć niektórzy na dzisiejszych maxi skuterach niejednego by na takim torze wzięli.
Nie no, jasne, że na torze masz dużo bezpieczniejsze warunki - tor wyszorowany rano, zero piachu, żadnych ślepych zakrętów, krawężników, plam oleju, nikt nie jedzie z drugiej strony, nie spadniesz w przepaść. Chodzi mi o to, że na Transalpinie masz piękne, długie otwarte łuki, gdzie wykładanie się to poezja. Przede mną jechał wtedy dużo bardziej doświadczony kolega na Fazerku i obserwowanie go, z jaką gracją wchodzi w zakręty to była sama przyjemność. I on jadąc zupełnie relaksacyjnie bez ciśnięcia na rekordy zamknął wtedy opony z łatwością.
@Shagwest jaka predkosc około przy tym zamykaniu na transalpinie?
@SuperSzturmowiec Ouuuaaa, to już bym musiał na nagraniach poszukać.
@Shagwest ale tak pi razy drzwi 70 100 czy 130
@SuperSzturmowiec Tam są naprawdę długie łuki i spokojnie ponad stówę pewnie by można. Tylko ten, tam się jedzie dla widoków.
@Shagwest mi przy 120 licznikowych przód zaczyna być niestabilny więc zapomnij o zamykaniu xd.
Do tego jak będzie pofalowana jezdnia trochę to mam stracha w lewych zakrętach bo niewielkie złożenie i już kilka razy szlifowałem centralką
@Shagwest Nie rozumiem fenomenu gadania o zamykaniu opon. Zasadniczo to chwalenie się kiepską techniką jazdy.
I on jadąc zupełnie relaksacyjnie bez ciśnięcia na rekordy zamknął wtedy opony z łatwością.
...to znaczy że olał pozycje za kierą, bo raczej nie zapierdalał jak Rossi na Monza, nie?
Jak jeździliśmy ze znajomymi, to zamkniętą oponę miał tylko typ na BMW 1600GTL, gdzie wszyscy mu mówili że śmierci to sie chyba nie boi, a pozycję miał cały czas taką, jak był na kołek nabity. A jechaliśmy wszyscy tym samym tempem.
@Cinkciarz Wiesz, skoro tak zdawkowy opis wystarcza Ci do wyrobienia sobie takiej opinii, to ja się spierał nie będę.
@Shagwest Nie mam opinii. Po prostu nie rozumiem po co się gada o zamykaniu opon.
Piękna sprawa takie szkolenie, popieram.
Rok temu obiecałem sobie że w 2024 pójdę na takie szkolenie, później że jak zdam na A, jak już zdałem na A to że na pewno przed jesienią pójdę.
Mamy koniec sierpnia...
@winet Mi po zdaniu prawka mój nauczyciel ze szkoły jazdy powiedział "to do zobaczenia na torze na doszkalaniu" i tak pięć lat powtarzałem, że "no trzeba". Ale w końcu wpadła oferta nie do odrzucenia i już naprawdę trzeba było jechać.
@winet noto chybcikiem a chyżo (´・ᴗ・ ` )
@VonTrupka no patrzę właśnie gdzie się zapisać i bida z terminami już. Ech...
Zaloguj się aby komentować