@Kubilaj_Khan jak powiedział klasyk: są plusy dodatnie i plusy ujemne. Rozłąka to tragedia ale staram się robić wszystko, żeby być te dwa razy w miesiącu w domu. Jak znajdę pracę 2/2 to w ogóle będzie bajka i sytuacja lepsza niż normalny etat w Polsce bo:
- sumarycznie będę więcej czasu spędzał z rodziną, całe dwa tygodnie będę mógł poświęcić im, odprowadzać do przedszkoli, ogarnąć dom. W kraju pracowałem naprawdę ciężko fizycznie po 10 godzin a z dojazdami wychodziło 12 godzin (minimum) nieobecności w domu. Zmęczenie sprawiało, że po godzinie 20 nie miałem siły na nic a zwłaszcza już na życie. W takim stanie fizyko psychicznym o wybuch, złość i generalnie zły humor nawet w weekendy to w sumie nietrudno. Dlatego powiedziałem sobie, nigdy więcej pracy w Polsce.
-mam 5 (!) tygodni wakacji i wypłacaną przed nimi taką trochę lepszą wypłatę (feriepenge). W tym roku miałem pierwsze wolne dłuższe niż tydzień od 8 lat (nie licząc urlopu ojcowskiego).
- żona nie chce wyjeżdżać za granicę, bo nie dostanie pracy w zawodzie (szeroko pojętą kultura i sztuka)
-pieniądze lepsze w Norwegii (wiadomo); dostęp do leczenia lepszy.
-mam ten komfort, że żyjemy dosyć skromnie więc lansik żony za hajs męża nam nie grozi- zwłaszcza, że moja luba odczuwa dyskomfort związany z tym, że ja utrzymuję całą rodzinę, a i mnie fizycznie zaczyna to męczyć- dlatego cieszy mnie, że po skończeniu studiów chce zacząć pracę w zawodzie.
Jeśli chodzi o przyszłość dzieci to rozważałem wyjazd całą rodziną, ale Norwegia odpada. Kochamy się jak nie wiem, ale potrafimy też na siebie wybuchnąć (bez przemocy fizycznej)- jak to w rodzinie . W Norwegii nie czułbym się z tym bezpiecznie, chociaż jeśli o to chodzi to zaczyna się zmieniać podobno na lepsze (casus odbierania dzieci rodzinom).
No i wygadałem się.