W firmie nr 1 (nie pierwsza w życiu, ale tutaj dajmy jej nr 1) jakiej pracowałem było naprawdę fajnie, super ludzie, mnóstwo się nauczyłem ale niestety po około 1,5 roku mojej pracy padła. Po prostu z dnia na dzień księgowa zaczęła latać po biurze i mówić że nie ma na nic pieniedzy - i faktycznie nie było, na szybko musieli brać kredyt aby mieć na pensje dla pracowników. Firma na tamten czas liczyła ze 150 osób spokojnie, może nawet koło 200. Co lepsze, dzienny obrót wynosił nawet 700k, około 20 instalacji PV dziennie. Co aż tak wypompowało te firmę z kasy? Nie mam pojęcia, nie wykluczam nawet jakiegoś wyprowadzenia pieniędzy.
Firma nr 2 - dużo mniejsza, pieniądze jeszcze lepsze jak w nr 1. W Całej ~50 osobowej firmie tylko jedna dobrze znała się na branży (zanim przyszedłem) . Całkiem świeżo po przyjściu tłumaczyłem im, że pewne rzeczy robią źle albo niektórych rzeczy nie da się zrobić, albo można poprawić organizacyjnie parę rzeczy. Oczywiście mi nie wierzyli, byli święcie przekonani o swojej wiedzy czerpanej z grup FB i YT. Tak, firma która wykonała z parę tysięcy instalacji ledwo co miała pojęcie o "fachu" co nie raz odbijało się na klientach. Jednak niewiele sobie z tego robili. Jak się udało to super, jak nie, to problem klient a nie nasz.
Firma nr 3 - firma wyglądała mega profesjonalnie ale w jakie szambo się władowałem to w życiu bym się nie spodziewał. Takiej polityki i obłudy to nawet na wiejskiej nie ma. W skrócie, zatrudnili osobę w ciąży, nie przedłużyli jej umowy zaraz przed pójściem na macierzyński bo "jednak jej nie potrzebują", żeby zaraz po niej zatrudnić nową na 2 miesiące i stwierdzić że nie mają dla niej kasy... aby znów zatrudnić 3 osobę.
Osoba pod prezesem zrabia 46k zł/msc. Przecież to nawet glapa się chowa. Produkcja nie jest dobrze wyposażona, pracują prawie na minimalnej, a gdy przychodzi do podwyżki, poprawy czegoś to "nie ma pieniędzy". Skąd wiem o tej osobie? Miałem dostęp do programu księgowego. Top zarobki to 46k/38k/29k. Żadne techniczne stanowiska, gdybyście zapytali np co to kilowat to by pół słowa nie były w stanie powiedzieć. Oderwani od rzeczywistości ludzie. Co tam robili? Co wnosili do firmy? Nie wiem, efektów ich pracy nie widać. A i pieniądze były rozpierdalane z dofinansowań, a nie ze sprzedaży własnego produktu.
Firma nr 4 (zagraniczna) - W dużym skrócie kupuje elektronikę od Chin i sprzedaje jako własne w swoim europejskim pudełku. Wszyscy kupują od nich myśląc że to europejskie i warto tyle wydać, a to gówno jak zwykły chinol... Korpo pełną gębą. Prawie najważniejsze działy utrzymania płoną, a "menedżerowie": zróbmy spotkanie - oczywiście nie po to aby zaradzić sytuacji tylko sobie pogadać. Handlowcy nie maja pojęcia co sprzedają myśląc że wszystko wiedzą - to chyba standard bo spotkałem to w każdej firmie.
Powiedzcie mi, czy to jest normalne? Czy to jest jakiś nowy standard? Dlaczego wszystko jest tak odklejone od rzeczywistości? Czy tylko ja tak trafiam? A może się po prostu przypierdalam?
Takie odklejki nie są tylko domeną polskich firm, musi być jakiś kurwa nie wiem, efekt psychologiczny że większe organizacje są tak popierdolone. Ja już nie wiem jak funkcjonować w takiej rzeczywistości.
#pracbaza