Będzie krótka ciekawostka ze świata #marihuana dzięki której poczułem się troche jak bohater "My, Dzieci z dworca Zoo"
No więc co jakiś czas palę marihuanę, i używam do tego waporyzatora (dla osób które nie wiedzą jak to wygląda jest na drugim obrazku). Cały proces wygląda tak że mieli się w młynku mniej więcej 0.1-0.15g suszu. Następnie wsypuje się to do komory pomiędzy ustnikiem a resztą waporyzatora. Klikamy przycisk, waporyzator nagrzewa się do ustawionej temperatury (w moim wypadku 200 stopni Celsjusza), następnie odmierza nam ustalony czas (u mnie 4 minuty) podczas którego można po prostu się z niego zaciągać jak z klasycznego e-papierosa. Bez klikania niczego (oprócz uruchomienia). Kiedy minie czas waporyzator wibruje i sie wyłącza. Pozostaje nam otworzyć ustnik, i wyrzucić "wypaloną" marihuanę. Zalety tego są przynajmniej 4:
-Dużo mniej szkodliwy. Większość szkodliwych substancji przy paleniu papierosów czy marihuany bierze się z samego procesu spalania, i w innej formie te same narkotyki nie są tak szkodliwe (dlatego nigdy nie pale fajek, ale nie mam problemów z tabaką czy snusem). Tutaj to eliminujemy. Nie sprawia to że jest to zdrowe, ale czemu by nie minimalizować działań szkodliwych
-Suszem zazwyczaj jest "czysta" marihuana (bez domieszek tytoniu czy innych ziół, co sie normalnie daje do jointów). Dla mnie to spora zaleta, ponieważ po jednym zaciągnięciu tytoniem zbiera mi sie na rzyganie (przy tabace nie mam problemów z nikotyną)
-Pakujemy mało substancji, ale to nie sprawia że faza jest slabsza. Mnie trzyma porównywalnie długo co po całym joincie. Oznacza to że samo palenie jest tańsze. Tym sposobem wejście na fazę kosztuje mnie 7.50zł (0.15g 50zł/g), gdzie przy joincie (minimum 0.3g, 50zł/g) będzie to co najmniej 15-20zł
-To co się ulatnia z waporyzatora, praktycznie nie zostawia zapachu. Samo urządzenie jest dosyć dyskretne. W razie problemów można je wyłączyć w trakcie. Jest też opcja łatwego zatkania ustnika palcem co skutecznie blokuje dalsze ulatnianie sie zapachu z waporyzatora, co jest niemożliwe przy odpalonym joincie. Samo urządzenie jest też dosyć dyskretne, i złapane w odpowiedni sposób przypomina e-papiersosa. Można chodzić na bezczela w łapie, i nikt nie powinien się połapać
A wady? Zdaję się być wyjątkiem który faktycznie czuje waporyzator. Żaden mój znajomy za tym nie przepada. Mówią że słabo kopie. Dodatkowo nieoczywista wada: jako że urządzenie jest bardzo oszczędne jeżeli chodzi o zużycie materiału, to kusi go nadużywać, a wtedy dochodzą liczne negatywne skutki przewlekłego palenia
No ale jeszcze nie napisałem o tym co zostaje po "paleniu". Angielska nazwa tego to Already Vaped Bud (AVB). Jest to mocno wysuszona marihuana ze zredukowaną ilością THC. Ja to przechowuję w słoiku. Ludzie z tego robią np. masło konopne, a z niego ciastka z marihuaną. U mnie nie było totalnie efektu. Słyszałem szacunki że przy moim "paleniu" w temperature 200 stopni, powinno pozostać ok. THC w objętości 20% pierwotnej masy. Nie mam tego jak sprawdzić niestety, bo nie mam sprzętu labolatoryjnego który umożliwiłby zmierzenie tego. Próbowałem to wyciągać izopropanolem i coś idzie, ale nie wiem czy nie wyciągam czegoś oprócz THC, co by zakłamało pomiar. I tutaj przechodzimy do momentu gdzie poczułem się jak bohater "My, dzieci z dworca Zoo".
Jako że skończył mi się "niespalony" materiał, to załadowałem waporyzatorem zawartością tego słoika. Ten sloik w ogóle jest ciekawy, bo pamiętam ile razy zapełniłem ten słoik, więc mogę dzięki niemu szacować ile palę.
Potwierdzam, działa. Słabiej ale zawsze. Wali jednak skarpetą i sam proces palenia jest średnio przyjemny (na świeżo jest całkiem niezły smak tej pary). Poczułem się troche jakbym był o krok od walenia brudnego cracku w publicznym toitoiu

