Myślę, że ludzie nie radzą sobie z samotnością, bo zostało im to wpojone przez naszą kulturę. Teoretycznie są dowody na to, że samotność jest szkodliwa - zwiększa się ryzyko depresji, zmniejsza przewidywana długość życia. Ale to działa jak samospełniająca się przepowiednia. Ludzie całe życie słyszą, że samotni są nieszczęśliwi, więc temu ulegają. Ostatnio mówi się o tym coraz więcej, więc problem się pogarsza (trochę jak efekt Wertera).

Siłę sugestii da się zresztą wykorzystać w drugą stronę - ekstremalnym przykładem będą pustelnicy/mnisi, którzy wkręcili sobie, że życie spędzone w odosobnieniu na modlitwie będzie celem ich życia. No i to działa, są spełnieni, osiągają nirwanę czy jakieś inne boskie oświecenie.

Nie lubię też tego powiedzenia "człowiek jest zwierzęciem stadnym / istotą społeczną". Nie wiem czy stoi za tym jakaś argumentacja, ale nie przekonują mnie takie ogólne stwierdzenia "każdy człowiek coś tam". Człowiek różni się od zwierząt tym, że jest w stanie zmieniać to kim jest, wybierać swoje własne cele.

Zresztą twierdzenie, że celem życia jest szczęście też jest błędne. Nie ma takiej zasady. Fajnie jest być szczęśliwym w życiu, ale jeśli ktoś nie jest, to przegrywa w życie? Kto to ustala, są jakieś punkty?

I jeszcze to wieczne porównywanie się z innymi. Jeśli w wolnym czasie pójdziesz sobie na spacer, potem do kina na jakiś głupi film, a potem na śmieciowe jedzenie i jesteś zadowolony to super. Nie ma uniwersalnego wyznacznika, że twoje popołudnie było gorsze od popołudnia celebryty, który zjadł obiad za miliony monet płynąc jachtem po Karaibach. Nie jest nawet gorsze od popołudnia ojca rodziny, który po pracy bawi się z piątką swoich dzieci (każde z nich będzie w przyszłości lekarzem) i uroczą żoną (bardzo kocha męża).
Mielonkazdzika

@HolenderskiWafel "Teoretycznie są dowody na to, że samotność jest szkodliwa".

No i na tym zakonczyl bym ten wywod.

No i lepiej byc szczesliwym niz nie. Nie trzeba miec punktow do tego.

HolenderskiWafel

@Mielonkazdzika jasne że lepiej, ale nie bycie szczęśliwym to nie koniec świata i nie powód do jakichś ostatecznych działań

Mielonkazdzika

@HolenderskiWafel to by trzeba bylo odroznic "nie bycie szczesliwym" od "bycia nieszczesliwym"

Pierwsze nie jest takie zle jak to drugie.

CzosnkowySmok

@HolenderskiWafel 

Ludzie są różni.

jeden lubi czekoladę a drugi jak mu nogi śmierdzą.

DziwnaSowa

@HolenderskiWafel wiem, że efekt Wertera nie jest twoim argumentem, ale sam w sobie poniekąd trochę podważa twój wywód, przynajmniej po części, bo o ile utożsamiamy go z rozprzestrzenianiem się zjawiska, przez mówienie o nim, to pod maską polega na często podświadomym utożsamianiu się z innymi, czasem nawet fikcyjnymi postaciami, też, a czasem głównie ze względu na samotność.


Rozumiem takie spojrzenie, moim zdaniem też w pewnym sensie to jest fakt, że za mało mówi się o presji środowiskowej, ale nie powinniśmy też w tym przypadku wychylać wajchy w przeciwną stronę, ignorując genetykę i mimo że jako ludzie mamy możliwość kontrolowania, lub racjonalizacji pewnych rzeczy, to nie uodparnia nas na naturalne instynkty. Zresztą nawet ludzie w spektrum autyzmu potrzebują bliskości, mimo opinii, że możemy być sami w swoim świecie wiecznie.

HolenderskiWafel

@DziwnaSowa genetyki nie przeskoczymy, pozytywne relacje z innymi ludźmi uwalniają dobre hormony, wiadomo. Ale nawet instynktom i podstawowym potrzebom da się przeciwstawić - kilkudniowa głodówka jest trudna, ale osiągalna


Presji środowiskowej (wychowanie + wpływ społeczeństwa) też raczej nie zlikwidujemy, chociaż np. kobiety walczą o to żeby nie forsować jednego modelu kobiecości, nie socjalizować dziewczynek w tym modelu itp. I nawet odnoszą sukcesy na tym polu. Ale to jest walka z setkami lat kształtowania się wzorców społecznych.


Więc to co pozostaje, to przynajmniej uświadomienie sobie, że jestem czymś więcej niż obie te rzeczy

DiscoKhan

@HolenderskiWafel Dla zachowania zdrowia psychicznego psychologowie zalecają 15 minut dotyku dziennie.


Możesz nie lubić argumentu że jesteśmy zwierzęciem stadnym ale to jest fakt, nie jesteśmy pająkami żeby żyć w samotności przez dłuższy czas. Tak nam DNA poskręcało, że do pełni szczęścia potrzebujemy kontaktu z innymi.


Każdy sam sobie wyznacza cele, kazdy sam sobie punkty rozdaje. Jest się względnie szczęśliwym bądź nie.


No ja miałem dosyć ostrą depresję jak żyłem ciągle ostamotniony, odciąłem się od znajomych... Ale już sam fakt, że nawet na głupim YT musiałem czyjegoś głosu posłuchać, cokolwiek... W dzisiejszych czasach łatwo jest siebie oszukiwać różnymi nagraniami czy tekstami, że tej samotności niby nie ma w naszym życiu ale na dłuższą metę po prostu człowiek musi mieć czyjąś bliskość. Umysł tego nie wytrzymuje.


Można walczyć z faktami, jak ci to daje radość w życiu i innym krzywdy nie robisz to czemu nie. Ale z własnego doświadczenia ci mogę napisać, że w końcu będzie o jeden miesiąc za dużo takiego życia i pewne nieprzyjemne przeczucia zaczną odchodzić, zamiast tego pojawi się zobojętnienie i brak jakiejkolwiek motywacji do robienia czegokolwiek. Nic nie warto, nic nie ma sensu.


Cele w życiu stawiamy sobie sami ale jakoś nikt na masową skalę nie ucieka do lasu zostać pustelnikiem, a w dawnych czasach to ci pustelnicy też tak całkiem sami jednak nie chcieli być.

HolenderskiWafel

@DiscoKhan 

Tak nam DNA poskręcało, że do pełni szczęścia potrzebujemy kontaktu z innymi

Nie wiązałbym genetyki i szczęścia - to jest zbyt ulotne pojęcie. Pozytywne hormony owszem, ale szczęście? Ile razy na dobę muszę być szczęśliwy, żeby osiągnąć pełnię szczęścia? No i tak jak napisałem, celem życia człowieka nie powinno być osiagnięcie szczęścia.

Zresztą ja się nie kłócę z genetyką, tylko ze społeczeństwem i kulturą, które zwiększają tę naturalną potrzebę relacji i bliskości do epickich rozmiarów przeznaczenia, przed którym nie ma ucieczki


na dłuższą metę po prostu człowiek musi mieć czyjąś bliskość. Umysł tego nie wytrzymuje.

,

pojawi się zobojętnienie i brak jakiejkolwiek motywacji do robienia czegokolwiek

no ok, to są konkrety, dopóki to nie jest depresja (taka wymagająca konkretnych leków), to pewnie można próbować z tym walczyć ("idź pobiegaj"), ale nie wiem na ile skutecznie

DiscoKhan

@HolenderskiWafel ja miałem depresję i leki nic na to nie działały w moim przypadku. Nie każdą depresję da się farmaceutycznie zwalczyć. Deoresja to jest bardzo luźne hasło grupujące względnie podobne objawy ale jeżeli chodzi o ich źródło to bywa bardzo różnie.


Czy nasza kultura winduje kontakt tak wysoko? Ja to zawsze miałem wrażenie, że na odwrót - nasza kultura raczej jest z tymi kontaktami umiarkowana. Nie aż tak jak na północy ale poza północą to chyba jesteśmy w czołówce niedotykalskich.


Tutaj to się w jakąś sementykę bawisz trochę, nie wiem jak ty konkretnie szczęście definiujesz. I co to za różnica, pozytywne hormony czy szczęście? Tutaj się możemy niedogadać, bo ja jestem na wkroś przyziemny, zero spirytualizmu z mojej strony także w kontekście ludzkiego zadowolenia to te hormony i szczęście to jest dla mnie jedno i to samo. Inna rzecz, że nie mamy narzędzi żeby aż tak skutecznie mózg oszukiwać na dłuższą metę żeby substytuty się naprawdę sprawdzały.

HolenderskiWafel

@DiscoKhan u nas i na północy rzeczywiście jest mało kontaktu fizycznego, co by mi pasowało do tezy, że to jest wpływ kultury w dużym stopniu ;D


Ja też nie definiuję szczęścia, ale jest milion cytatów o szczęściu, które mówią, że żeby je osiągnąć musisz to, musisz tamto - po prostu irytuje mnie taki nacisk ze strony społeczeństwa.

Ogólnie jest problem, że ludzie byli zadowoleni z życia, a potem dowiedzieli się z internetu, że nie powinni być zadowoleni, bo na Instagramie inni mają lepiej i są szczęśliwsi.

DiscoKhan

@HolenderskiWafel no tak średnio bym powiedział xD


Akurat sam jestem historyk z wykształcenia, dawniej też ludzie bywali nieszczęśliwi ale ludzie faktycznie byli bardziej żywiołowi. Także kończyło się powiedzmy to jakimiś wybuchami agresji itp. Sporo tego do wyboru. Całkiem sporo ludzi porzucała znaną cywilizację żeby prowadzić życie pół zdziczałego bandyty. Zresztą też sporo ludzi z sąsiadenich cywilizacji osiedlach uciekało na step żeby żyć jako nomad. Nie każdy taką podróż przeżył rzecz jasna, niektórzy po prostu kończyli jako niewolnicy...


Naciski kulturowe to jest jedna rzecz ale my tutaj rozmawiamy o dosyć podstawowych instynktach. Żaden nacisk kulturowy nie nie napełni brzucha, trzeba czasem coś zjeść. Podobnie jest w tym wypadku.


Zaś ja to raczej tak widzę, że kultury raczej wypracowały pewne mechanizmy żeby zapobiegać skrajnym przypadkom ale tak jak przy epoce industriaoenj było częściowe załamanie kulturowe tak teraz jest podobnie w tej naszej wczesnej epoce cybernetycznej.

Mikel

@HolenderskiWafel 

Myślę, że ludzie nie radzą sobie z samotnością, bo zostało im to wpojone przez naszą kulturę.

Chyba rozumiem co masz na myśli ale moim zdaniem idziesz w złą stronę - to nie jest kwestia samotności, tylko akceptacji. Można być samotnym ale akceptowanym przez społeczeństwo. Można mieć znajomych którzy akceptują Cię jakim jesteś i nie utrzymywać z nimi bliskich relacji. Choć zależne, te dwie sprawy są różne.


Jeżeli żyjesz w zgodzie ze sobą, znając swoją wartość nie potrzebujesz potwierdzenia tej wartości wśród innych. Tym stwierdzeniem można obrócić problem o którym piszesz. Jeżeli nie potrzebujesz tego potwierdzenia, to dlaczego miało by Ci być źle w samotności? Jeżeli nie czujesz się wartościowy to czemu szukasz ciągłego uznania wśród innych. Ja właśnie tak widzę problem szczęścia i samotności, o którym piszesz


Mam wrażenie że ludzie łakną towarzystwa po to żeby się pochwalić i zdobyć uznanie. Coraz powszechniejsze że ludzie lansują się i robią rzeczy na pokaz tylko po to żeby inni na nich zwrócili uwagę. W samotności takie akcje nie miałyby sensu, bo będąc samotnym trudno zdobyć uznanie - a im powszechniejsze tym lepsze. Dlatego ludzie mają znajomych którym mogą się pochwalić, nowymi studiami, bryką czy paznokciami. Coraz mniej wymieniamy się poglądami i informacjami, tylko zaczęliśmy się przechwalać kto miał lepszą sytuację - "Szwagier jak jechał samochodem to widział taką sytuację na drodze, to poczekaj ja zaraz opowiem lepszą historię". Nie możesz ciągle opowiadać jednej historii jednej grupce ludzi więc poszerzasz swoje grono, tylko po to żeby ilościowo ilość ahów i ohów była coraz większa.


Jeżeli nie potrzebujesz tego uznania bo wiesz jak wartościową osobą jesteś - potrzeba społeczna staje się mniej ważna. Kiedyś plemię czy wioska miała osoby od poszczególnych zadań więc potrzebowałeś relacji do tego żeby polepszyć swój dobrobyt. Można żyć w średniowiecznej chacie bez klamek w drzwiach ale jeszcze lepiej utrzymać dobre relacje z kowalem, który takie klamki robił i kupić je za marchewkę z własnego ogródka Teraz mamy $$ który możemy zarabiać samotnie i polepszać swój dobrobyt będąc samotnikiem a paradoksalnie stajemy się niby coraz bardziej zależni od siebie. Tylko moim zdaniem, problemem jest że ta zależność polega na poklepywaniu się po plecach i prześciganiu się kto jest lepszy. Jeżeli tego nie potrzebujesz, to samotność przestaje być czymś złym. Z perspektywy osoby którą ciągle tego potrzebuje, jest to jednak nie pojęte.

HolenderskiWafel

@Mikel ja zacząłem od tej samotności, bo czytałem wcześniej o tym śmierci tego chłopaka z wykopu Wudwaka. No i ludzie pisali, że to przez samotność, że to mu psychę rozbiło.

Z tą potrzebą akceptacji czy uznania masz rację, ale ja zawsze czytałem że potrzeba relacji z innymi to jest coś jeszcze prostszego. Czyli: kontakt z drugim człowiekiem daje dobre hormony, dobre hormony dają dłuższe życie i inne benefity.

Zaloguj się aby komentować