Kwestia reparacji ewidentnie wymaga uregulowania. Reparacje wojenne wynikające z rozpoczęcia I wojny światowej Niemcy spłacali z długu zaciągniętego w USA, a beneficjentów ówczesnych reparacji, czyli Francji i Anglii, nie interesował fakt, iż państwo niemieckie w wyniku wojny zostało zrujnowane (e.g. Niemcy borykały się za ogromnym spadkiem siły nabywczej pieniądza, w literaturze przedmiotu opisywany jest przypadek, swoiście absurdalna ciekawostka z tamtego okresu, kiedy za przejazd taksówką, z uwagi na inflację, płacono ogromnymi kwotami pieniędzy, które patrząc objętościowo mieściły się w walizach etc. Obrazo rzecz ujmując - przejazd niemiecką taksówką po WWI kosztował dosłownie worek pieniędzy). W 1923 r. kiedy pojawiły się poważne problemy związane z funkcjonowaniem niemieckiej gospodarki, a co za tym idzie i ze spłatą rat reparacji, połączone siły Francji i Belgii przystąpiły do krótkotrwałej okupacji Zagłębia Ruhry. Natomiast my nie potrafimy (potrafiliśmy) walczyć o swoje (i nie mam tu na myśli wojny. Absolutnie), rozumiem, że otrzymujemy dotacje UE, poniekąd zawdzięczamy im rozwój struktur państwa, infrastruktury, gospodarki - wszystko z uwagi na naszą obecność w unii - ale co to ma do rzeczy gdy omawiamy hitlerowski mord i wojenną pożogę? Unia unią, korzyści są obopólne, bo dotacje unijne, ale i polska tania siła robocza. Swobodny przepływ ludzi i kapitału, ale i dostęp do polskiego rynku zbytu liczącego ok. 40 milionów konsumentów itd. (są i straty, np. redukcja pewnych gałęzi przemysłu w Polsce, ale nie będę o tym teraz pisał), no zgoda - ale co to ma do rzeczy? Kwestia reparacji wymaga uregulowania, co to za chory sentymentalizm i pomylenie pojęć? Prawdopodobnie cały świat zdaje sobie sprawę, iż Polska została zrujnowana w wyniku działań wojennych, iż po wojnie w jej efekcie wpadliśmy w szpony ZSRR - przez co, pomimo iż rzeczywiście zapanował pokój (nie licząc Żołnierzy Wyklętych), to wiele cywilizacyjnie straciliśmy. W wyniku niemieckich działań nasze straty były tak olbrzymie, że odbudowę pełnej struktury społecznej Polski szacuje się bodajże na 5 pokoleń od chwili obecnej. W wyniku niemieckich działań odebrano nam wiele dekad możliwości i rozwoju, zostawili zrujnowane miasta, miliony wymordowanych obywateli - w tym większość inteligencji. Może to dlatego nie potrafimy (potrafiliśmy) walczyć o swoje, bo najeźdźcy i okupanci przetrącili nam kręgosłup? Prowadząc szeroko zakrojone działania od niemieckiego Generalpnan Ost, po radziecką eksterminację inteligencji polskiej w czasach wojny i nie tylko, odcisnęli piętno, z którym po dziś dzień nie możemy sobie poradzić. Bo co kieruje ludźmi, którzy będąc Polakami, żyjąc na polskiej ziemi reprezentują w tym zakresie interes dawnego okupanta? Co przemawia za tym, aby morderca, który pozbawił życia 6 milionów obywateli II Rzeczpospolitej (Polaków różnego wyznania, od żydów po katolików) nie poniósł za ten czy żadnych konsekwencji? Reparacje są nie tylko zadośćuczynieniem za popełnione zbrodnie, ale i pełnią funkcję prewencyjną, bo nałożone na agresora konsekwencje finansowe w pewien sposób zapobiegają przyszłym wojnom. Najmniej przemyślany argument jaki słyszałem w tej dyskusji nawiązywał do bogactwa Niemiec. Co to w ogóle jest za argument? Bo są bogaci i strach? 6 milionów ofiar, tysiące zrabowanych dzieł sztuki, pomników kultury, historycznych dokumentów i żadnej reakcji? Żadnych konsekwencji? Przecież to jest dramat. Dramat, że ktokolwiek może w ten sposób myśleć, gdy 6 milionów niemych ofiar nie może znaleźć oparcia w przyszłych pokoleniach. Pokolenia, z których komunizm i nazizm wykreował ludzi bezideowych, marnych klepaczy marnego losu.
@HaHard dla mnie - to, że Niemcy przegrywając wojnę mają wypłatę np. 3000 euro, przychodzą na rynek polski i po prostu zamieniają walutę nie zmieniając kwoty 3000 zł
Jak nawet nie potrafi polski rząd zabrać wraku samolotu z Rosji do Polski, na którym mega im zależy.
@HaHard Zanim zburzono moje miasto pod koniec roku 1944, ze stacji Jasło zgodnie z relacjami naocznych świadków odchodziły dziesiątki wagonów wyładowanych meblami, instrumentami i rozmaitymi sprzętami. Po ogołoceniu miasta z majątku ruchomego wypalono wnętrza kamienic, które po wszystkim uszkodzono ładunkami wybuchowymi. Cała akcja wydaje się nie mieć najmniejszego sensu strategicznego- Niemcy wgl nie bronili zgliszczy, Armia Czerwona, która do 17 stycznia '45 stała z bronią u nogi i patrzyła na mord na moim mieście, zajęła zgliszcza bez walki. Dziś miasto wyraźnie odstaje np. pod względem architektury zabytkowej od sąsiednich miast ponieważ każdy "zabytek" to na dobrą sprawę, wykonana w dobrej wierze, acz nie zawsze wysokiej jakości powojenna rekonstrukcja. Do 12 tysięcznego przed wojną miasta w roku 1945 powróciło jedynie 300.
@piwowar nie były to działania frontowe, tylko zwyczajne zbrodnie wojenne dokonywane na ludności cywilnej, infrastrukturze i polskiej kulturze. Dlatego nigdy nikt im tego nie powinien odpuścić. Mnie nie chodzi o to, by ich prześladować i zagrywać bestialstwem pod publiczkę przy każdej sprzyjającej okazji (jak ma to miejsce obecnie). Nie. Takie działanie uważam za szkodliwe jeśli chodzi o budowanie dzisiejszych relacji z państwem niemieckim. To, o co mi chodzi, to konsekwentne domaganie się zadośćuczynienia, nawet jeśli miałoby odbywać się to wyłącznie w tle, czy na salach sądowych (pytanie tylko jakich sądów...). W tle, bo być może Niemców wówczas byłoby łatwiej przekonać, iż jeśli dojdziemy do porozumienia - ten argument zostanie zabliźniony na wieki (tj. wybaczymy, ale będziemy pamiętać).
@HaHard trybunałów międzynarodowych aktualnie. Ale tutaj dochodzi jeszcze jedna kwestia - PRL zrzekł się reparacji niemieckich za działania drugowojenne. Wysuwane teraz roszczenia miałyby sens, gdybyśmy prowadzili jakkolwiek spójną politykę również tą dotyczącą własnej państwowości, bo z jednej strony zerwanie z komuną i blokiem wschodnim, ale z drugiej płynna kontynuacja, więc ciężko być wiarygodnym w tym układzie
@HaHard IMHO masz rację. Pierwsza sprawa, która nie podlega dyskusji, to kwestia zwrotu zrabowanych dóbr. Jeśli zostały one w tym czasie zniszczone, to równowartości w złocie. Druga to kwestia samych reparacji. Nie ma na świecie takich pieniędzy. które mogłyby zadośćuczynić śmierci 6 milionów ludzi. I nigdy nie będzie. Można co najwyżej pomóc w odbudowie zniszczonej infrastruktury i gospodarki.
Ktoś się może kłócić, że dzieci nie ponoszą odpowiedzialności za czyny swoich rodziców. I słusznie. Nie ponoszą, bo to nie wina dzieci, że mają/mieli zjebanych rodziców. Ale z czystej ludzkiej przyzwoitości wypadałoby wziąć część odpowiedzialności i pomóc zniszczonemu sąsiadowi.
@lubieplackijohn tutaj czasami właśnie potomkowie wykazują się taką ludzką przyzwoitością - gdzieś czytałam, jak właśnie wnuk oddał taką "kolekcję" po dziadku, ale więcej rzeczy wypływa na aukcjach, tyle tylko, że upomną się o swoje instytucje (np. muzea - mają swoje inwentarze i katalogi), bo właściciele często nie żyją, a potomkowie mogą nie wiedzieć, że gdzieś właśnie ktoś obraca ich mieniem spadkowym
Sęk w tym, że droga do reparacji została zamknięta przez PRL. Szanse na uzyskanie jakichkolwiek nowych oceniam na mniej niż 5%.
Zaloguj się aby komentować