Nie mając specjalnych planów zdecydowałem się udać na "bezpłatną" wycieczkę z przewodnikiem po centrum miasta, którą to polecali mi w hostelu. Gdzieś o 9 rano pod drzwiami hostelu zjawił się wspomniany przewodnik i podążyłem za nim na autobus jadący w stronę centrum.
Żeby skorzystać z autobusu należało mieć specjalną kartę pasażera, ale przewodnik uświadomił mnie, że powszechnym jest poproszenie kogokolwiek miejscowego o zapłacenie swoją kartą przy bramkach i danie mu odliczonej kwoty w gotówce. Gdy dotarliśmy do historycznego centrum, przewodnik skołował skądś dodatkowych turystów i po kilkunastu minutach ruszyliśmy oglądać starówkę.
Niezbyt pamiętam historie, które opowiadał. Może najlepiej tę, w której powiedział, że wbrew obiegowej opinii to Peru, a nie Kolumbia jest największym producentem kokainy na świecie. Albo już zupełnie niezwiązany z Peru fakt, który uświadomił mnie jak świat jest mały - w autobusie podpytał mnie skąd dokładnie jestem i powiedział, że zna jedną osobę z Poznania, bo uczy ją hiszpańskiego na Skypie.
Nigdy się nie widzieli na żywo, ale wie, że ta dziewczyna przeprowadziła się na Maltę, bla bla bla. No i cyk - okazało się, że znam tę dziewczynę
Co mogę powiedzieć o samym centrum historycznym? Pewnie niewiele. Niespodzianką było to, że główny plac nie nazywał się tutaj Plaza de Armas jak we wszystkich pozostałych miejscach, które odwiedziłem, tylko Plaza Mayor del Lima. Z wycieczki pamiętam jeszcze, że weszliśmy na chwilę i dosłownie na kilkanaście metrów wgłąb dzielnicy Rimac, sąsiadującej ze starówką i będącą obszarem niezbyt bezpiecznym dla turystów - ot taki odpowiednik faveli.
Na koniec "darmowej" wycieczki przewodnik zabrał nas pod zaprzyjaźnione stragany z lokalnymi specjałami (co było do przewidzenia). Nie zamierzałem nic kupować, ale chciałem gościowi wcisnąć w rękę jakieś 20 soles (nieco ponad 20 zł) za poświęcony czas. Zanim to jednak zrobiłem, przewodnik powiedział całej grupie, że o ile wycieczka była darmowa, to jednak on żyje wyłącznie z tego i że ludzie zazwyczaj dają mu 50 soles od osoby za poświęcony czas. Trochę mi zrzedła mina, bo trochę to było naciąganie - wycieczka trwała niecałą godzinę, więc jakieś 5 stów jakie chciał za to wyciągnąć od naszej grupy to było trochę sporo. Widziałem, że niektórzy dawali mu 50 soles od pary albo jeszcze inne kwoty. Koniec końców dałem mu 40 i pożegnałem się.
Powrót do hostelu zajął mi więcej niż początkowo zakładałem, bo nie do końca czaiłem, który przystanek autobusowy jest mój. Autobusów jeździło tam co niemiara i przystanków na odcinku 100 metrów można było zliczyć ze 3 - każdy dla innego zestawu autobusów. Prawie wsiadłem do autobusu jadącego w przeciwnym kierunku, ale ostatecznie udało się. Swoją drogą, co godne uwagi, główne arterie metropolii miały 2 wydzielone buspasy, w tym jeden dla linii ekspresowych. Pomyślicie, że co za marnotrawstwo ulic, ale autobusy kursowaly tam serio co chwilę. Nie wiem ilu ludzi dziennie podróżuje w Limie komunikacją zbiorową, ale są to na pierwszy rzut oka olbrzymie ilości.
Miałem lekką obsuwę czasową i już się nieco zacząłem martwić, że mogę nie zdążyć na samolot, ale koniec końców udało się. W tym całym pośpiechu zapomniałem jednak oddać w hostelu kluczy do mojego pokoju i zorientowałem się w tym dopiero przechodząc przez kontrolę bezpieczeństwa. Zastanawiałem się, czy obciążą moją kartę, czy może wezmą to na siebie, bo w sumie przy wymeldowaniu najwyraźniej też zapomnieli o nie poprosić - w przeciwnym wypadku wyjąłbym je z kieszeni. A może o nie poprosili i wyjąłem je z kieszeni, ale później odruchowo schowałem je z powrotem? Ciężko stwierdzić. W każdym razie miałem wyrzuty sumienia i postanowiłem, że jeśli będę jeszcze przejeżdżał przez Limę, to im je podrzucę.
Tymczasem jednak leciałem do Cuzco, w którym miałem spędzić łącznie co najmniej tydzień. A może nie tyle w samym Cuzco, co w okolicach - miałem przecież w planach kilkudniowy trekking w kierunku Machu Picchu - Salkantay Trek. Ale o tym w kolejnych wpisach.
#polacorojo #podroze #lima #peru
@Sniffer zawsze chcialem zobaczyc lime, no bo wiadomo, stolica. Udalo mi sie za to pozwiedzac Callao i Ilo. W Callao syf kila i mogila. Ilo mialo taki przyjazny vibe, jakos czysciej, wiecej zieleni, bardziej przestrzennie. Ale to bylo 11 lat temu, wiec moze sie zmienilo ;)
O Panie, będziemy tam za dwa tygodnie. w planach mamy właśnie Limę, w której tak jak Ty, nie chcemy zatrzymywać się na zbyt długo, potem Cuzco - tam mamy nadzieję odwiedzić stare ruiny za miastem, Maccu Picchu, no i wypozyczyc jakies auto, zeby porozbijac sie po okolicznych gorach. Na koniec lecimy do Iquitos, zeby spędzic 4 dni w dżungli. Mam trochę obawy, bo nie znamy Hiszpańskiego zbyt dobrze, ale może tłumacz w telefonie da radę. Zdawaj relacje ze swojego pobytu, bo za chwilę będziemy deptać Ci po piętach
@gedzior84 Iquitos to pułapka turystyczna dla Amerykanów więc bez problemu się tam dogadacie po angielsku. A w Limie jedyne co widziałam i polecam to Huaca Pucllana. Ogólnie nie traciłabym czasu na Limę, a zostalabym kilka dni dłużej w Cuzco.
@Today Wyczytaliśmy, że Lima nosi miano jednej z najnudniejszych stolic świata, więc spędzimy tam jedynie dwa dni,głównie po to, zeby wyleczyć jetlaga i napić sie jakiegoś lokalnego drinka. Co do Iquitos - dokładnie tak jak piszesz, jest to turystyczna wersja wyprawy w dzicz, ale nie przeszkadza nam to, bo na własną rękę bałbym się zapuścić w takie rejony. Wyprawa do dżungli od zawsze była na mojej liście 'must see' izwyczajnie nie mógłbym sobie tego odpuścić
@gedzior84 moje pięty już dawno są w Polsce, bo po prostu spisuję wspomnienia z zeszłorocznej podróży, zanim całkowicie zatrze je upływający czas.
Tak jak radzi @Today - lepiej spędzić dodatkowy czas w Cuzco - znacznie łatwiej tam zresztą o lokalne drinki moim zdaniem. Mogę chyba nawet polecić w ciemno jedno miejsce, Cusco1921, które dopiero co otworzył właściciel hostelu, w którym mieszkałem - swoją drogą gość bardzo pomocny, ze świetnym angielskim, bo spędził w podróży wiele lat, do klubu wieczorem zaprowadzi, zielsko załatwi itd. - normalnie człowiek renesansu
Podsumowując, w Limie spędziłbym na waszym miejscu absolutne minimum niezbędne na odświeżenie się i przesiadkę. Cuzco jest znaaaacznie bardziej klimatycznym miejscem.
A Iquitos zazdroszczę, bo nie byłem. Żałuję.
@gedzior84 Iquitos to nie jedyne takie miejsce
Jak będziecie wybierać się na Machu Picchu, to polecam przyjechać do Aguas Calientes dzień wcześniej i wybrać się na gorące źródła. Na drugi dzień wziąć pierwszego busa z samego rana (ok 5 rano) pod bramę. Z powrotem można wracać z buta, przyjemna trasa w dół i można prosto na gorące źródła pójść wymoczyć nogi po całym dniu chodzenia
@gedzior84 w Cusco i Iquitos angielski wystarcza
@Today Idziemy za Twoją poradą i zarezerwowalismy sobie nocleg z 20 na 21 listopada w Aguas Calientes, a 21.11 mamy wejście na Maccu Picchu. Strasznie koszą z cenami i wychodzi na to, ze taka jednodniowa wyprawa to koszt okolo 1 tysiąca PLN na osobę. Sam przejazd pociągiem z Cuzco do Aguas Calientes to jakies 50 USD (ok. 200 PLN). Masakra. No ale czego nie robi się dla ciekawych wspomnień
@gedzior84 może to nie ja byłem adresatem pytania, ale się wypowiem.
Moim zdaniem najlepiej jest połączyć Machu Picchu z kilkudniowym trekkingiem Salkantay. Trekking można zacząć biorąc wycieczkę do Laguna Humantay i po prostu nie wracając do Cuzco, tylko rozpoczynając wędrówkę. Ja cały pierwszy dzień spędziłem w okolicach Laguna Humantay i tam miałem nocleg (Sorampaya). Kolejny nocleg miałem w Challuay. Kolejny w Llactapata (najlepszy widok na całym trekkingu, magia), a kolejny już w Aguas Callientes.
Trekking nie jest trudny technicznie, nie da się też zgubić moim zdaniem. Można go zrobić zupełnie samodzielnie i to z małym plecakiem, bez śpiworów itp. (noclegi też bez rezerwacji - dochodzisz do wioski i pytasz o nocleg). Szczegóły jak to zrobić w tym poście na fejsie
Jeśli więc lubicie góry i spacery, to jest to najlepsza opcja na dotarcie do Machu Picchu (i oszczędzacie na transporcie w jedną stronę).
Samo Machu Picchu - jeśli macie już bilet, to się nie będę rozwodził, skoro sobie poradziliście z tym, który Circuit bierzecie. Zasadniczo samo dotarcie na górę można faktycznie autobusem, albo pieszo (pieszo jest co się wspinać i pocić).
Na terenie Machu Picchu można iść tylko do przodu lub stać. Nie pozwalają się cofać na trasie, więc jeśli będziecie np. w widokowym miejscu, ale będą akurat chmury, to poczekajcie, bo nie da się już wrócić. Ja spędziłem 5h w jednym miejscu na lepsze warunki - nie przeganiali. Ale gdy chciałem trochę się cofnąć, to podchodzili i zakazywali.
Będę mógł jeszcze sprzedać poradę dotyczącą góry Vinicunca, ale to może wieczorem.
Nigdy się nie widzieli na żywo, ale wie, że ta dziewczyna przeprowadziła się na Maltę, bla bla bla.
@Sniffer Pewnie Somskia.
@Sniffer
Na moją prośbę przewodnik cyknął sobie ze mną selfiaka i wysłał do niej z pozdrowieniami ode mnie.
kiedyś na początku mojego konta jakiś różowy pasek zaplusował mój wpis, to ja z ciekawości wszedłem w jej profil, patrzę, a tam jest mail na o2.pl no to wkleiłem w google i wyszukało jakieś forum dla kobiet na którym podała tego maila, patrzę dalej- jest jakieś zdjęcie kota, a że było podpisane jak te facebookowe to wyciąłem ciąg liczb ze środka i znalazłem jej profil na facebooku, z ciekawości spojrzałem na ostatnio wrzucone zdjęcie i w komentarzach jakaś jej koleżanka zapytała się jej czy sprzedała już wszystkie młode koty(bo jej kot urodził), a ona jej na to, że nie i że ogłoszenie jeszcze wisi na tablicy no to z ciekawości wszedłem na tablicę, wybrałem jej miasto i w zakładce Zwierzęta były jakieś koty do oddania, imię zgadzało się z jej imieniem więc z ciekawości wziąłem numer telefonu z ogłoszenia, zadzwoniłem do niej i powiedziałem cześć tu fasfsrheeahgdfhds2, to ty zaplusowałaś mój wpis?
teraz jak tak o tym pomyślę to chyba może trochę #creepy, tym bardziej, że była 3 rano, a zadzwoniłem do niej jakieś 5 minut po zaplusowaniu
@Felonious_Gru klasyk
@Sniffer Peru jest na mojej liście wśród krajów do odwiedzenia zanim wyciągnę kopyta.
@Sniffer świat jest mały, wiele razy słyszałem o tym, że ludzie znają te same osoby będąc na innych kontynentach.
Lima bez chmur i mgły? Jaki farciarz.
Peru to najladniejszy kraj w jakim bylem. Szczególnie Nazca i okolice ❤️
@Sveg mówią, że głupi ma szczęście, tak więc to tłumaczy mojego farta do pogody
W Nazca nie byłem, ale dla mnie osobiście najłatwiej było na 2 kilkudniowych trekkingach - Salkantay (czyli w stronę Machu Picchu) oraz Santa Cruz (nieopodal Huaraz). Żałuję, że nie miałem już czasu na Huayhuash, bo podobno jeszcze piękniejsze widoki. Peru ma przepiękne miejsca, ale przez ten cały syf w miastach itd. znajduje się w moim rankingu znacznie niżej niż choćby Argentyna czy Chile.
Lima Balls
@CyberDomino Stefan Liżme lubi to.
Zaloguj się aby komentować