Mariusz Sowiński (ur. 26 marca 1976 w Jarosławcu) – polski seryjny morderca, gwałciciel i zoofil. W latach 1994–1997 zgwałcił i zabił cztery kobiety.
Sowiński pierwszego zabójstwa dokonał w 1994 roku. W Stefankowicach zgwałcił i zamordował wówczas Zofię K., a jej ciało wrzucił do studni. Kolejny raz zaatakował rok później. W Kułakowicach zgwałcił Antoninę E.; by zatrzeć ślady przestępstwa, podpalił jej dom. Kobieta zmarła w szpitalu, na skutek obrażeń odniesionych w pożarze. W sierpniu 1996 roku, na ogródkach działkowych w Hrubieszowie, zgwałcił i zabił nożem Wiesławę Ł. Ostatniego zabójstwa dokonał w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1997 roku. Jego ofiarą padła mieszkanka Stefankowic, Genowefa S., którą również zgwałcił, a następnie udusił kablem.
Przyznał lekarzom, którzy go badali, że już od 15. roku życia miał kontakty seksualne z kurami.
W czasie gdy nie mordował kobiet, wyżywał się na zwierzętach. Głównie krowach i kurach. Kurom ukręcał łby, a dopiero potem gwałcił. Podobnie robił z krowami. Najpierw dusił, a potem na truchle zaspokajał swoje żądze. "U nas w domu była taka spokojna krowa, odbywałem z nią stosunki za każdym razem, jak byłem na przepustce" – opowiadał bez skrępowania policjantom.
Początkowo głównym podejrzanym za morderstwa był niejaki Kazimierz P., który z tego powodu spędził w areszcie 19 miesięcy. Na trop Sowińskiego policja wpadła już we wrześniu 1997. Był wtedy poborowym żołnierzem w Nadwiślańskich Jednostkach MSWiA w Sanoku. Podczas przesłuchań bez jakiegokolwiek skrępowania i emocji opowiadał funkcjonariuszom o popełnionych zbrodniach. To w połączeniu z pozostałymi zgromadzonymi dowodami wystarczyło do postawienia go w stan oskarżenia.
Proces ruszył jesienią 1998 w Zamościu i od samego początku towarzyszyły mu ogromne emocje. W październiku, podczas pierwszej rozprawy Henryk J., ojciec Wiesławy Ł., jednej z ofiar Sowińskiego, zaatakował go przemyconą do sądu siekierą raniąc w plecy. Sowiński trafił do szpitala, a napastnik został osadzony w areszcie. Jednak dzięki wstawiennictwu wojewody zamojskiego i protestach jego sąsiadów, został zwolniony. Po wyzdrowieniu sprawa Sowińskiego została wznowiona. Prokuratura oskarżała go o poczwórne zabójstwo i gwałty. Aby podkreślić, jak niebezpiecznym i odrażającym jest człowiekiem, przytaczała fakt, że po jednym z zabójstw powybijał krowy właścicielki, a następnie zaczął obcować płciowo z ich zwłokami. Sam oskarżony odmówił składania wyjaśnień, powiedział jedynie, że jest niewinny. Jego obrońca próbował udowodnić, że Sowiński nie może zostać skazany, gdyż jest chory psychicznie. W jego sprawie powołano 20 biegłych z zakresu psychologii i seksuologii. Wszyscy jednoznacznie stwierdzili, że był w pełni poczytalny, a jego dewiacje mogą się jeszcze pogłębić. Prokuratura żądała kary dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością warunkowego zwolnienia po upływie 50 lat.
W 2000 roku Sąd Okręgowy w Zamościu skazał go na najwyższą karę. Sąd Apelacyjny w Lublinie również ją podtrzymał uzasadniając faktem, iż Sowiński stanowi zagrożenie dla otoczenia. Rok później na skutek kasacji Sowińskiego, Sąd Najwyższy uchylił wyrok i przekazał go do ponownego rozpoznania. W 2002 roku Sąd Okręgowy w Zamościu wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością warunkowego przedterminowego zwolnienia po odbyciu 50 lat kary. W 2003 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie ostatecznie utrzymał wyrok w mocy.
#ciekawostki #kryminalne #seryjnimordercy #polska
Sowiński pierwszego zabójstwa dokonał w 1994 roku. W Stefankowicach zgwałcił i zamordował wówczas Zofię K., a jej ciało wrzucił do studni. Kolejny raz zaatakował rok później. W Kułakowicach zgwałcił Antoninę E.; by zatrzeć ślady przestępstwa, podpalił jej dom. Kobieta zmarła w szpitalu, na skutek obrażeń odniesionych w pożarze. W sierpniu 1996 roku, na ogródkach działkowych w Hrubieszowie, zgwałcił i zabił nożem Wiesławę Ł. Ostatniego zabójstwa dokonał w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1997 roku. Jego ofiarą padła mieszkanka Stefankowic, Genowefa S., którą również zgwałcił, a następnie udusił kablem.
Przyznał lekarzom, którzy go badali, że już od 15. roku życia miał kontakty seksualne z kurami.
W czasie gdy nie mordował kobiet, wyżywał się na zwierzętach. Głównie krowach i kurach. Kurom ukręcał łby, a dopiero potem gwałcił. Podobnie robił z krowami. Najpierw dusił, a potem na truchle zaspokajał swoje żądze. "U nas w domu była taka spokojna krowa, odbywałem z nią stosunki za każdym razem, jak byłem na przepustce" – opowiadał bez skrępowania policjantom.
Początkowo głównym podejrzanym za morderstwa był niejaki Kazimierz P., który z tego powodu spędził w areszcie 19 miesięcy. Na trop Sowińskiego policja wpadła już we wrześniu 1997. Był wtedy poborowym żołnierzem w Nadwiślańskich Jednostkach MSWiA w Sanoku. Podczas przesłuchań bez jakiegokolwiek skrępowania i emocji opowiadał funkcjonariuszom o popełnionych zbrodniach. To w połączeniu z pozostałymi zgromadzonymi dowodami wystarczyło do postawienia go w stan oskarżenia.
Proces ruszył jesienią 1998 w Zamościu i od samego początku towarzyszyły mu ogromne emocje. W październiku, podczas pierwszej rozprawy Henryk J., ojciec Wiesławy Ł., jednej z ofiar Sowińskiego, zaatakował go przemyconą do sądu siekierą raniąc w plecy. Sowiński trafił do szpitala, a napastnik został osadzony w areszcie. Jednak dzięki wstawiennictwu wojewody zamojskiego i protestach jego sąsiadów, został zwolniony. Po wyzdrowieniu sprawa Sowińskiego została wznowiona. Prokuratura oskarżała go o poczwórne zabójstwo i gwałty. Aby podkreślić, jak niebezpiecznym i odrażającym jest człowiekiem, przytaczała fakt, że po jednym z zabójstw powybijał krowy właścicielki, a następnie zaczął obcować płciowo z ich zwłokami. Sam oskarżony odmówił składania wyjaśnień, powiedział jedynie, że jest niewinny. Jego obrońca próbował udowodnić, że Sowiński nie może zostać skazany, gdyż jest chory psychicznie. W jego sprawie powołano 20 biegłych z zakresu psychologii i seksuologii. Wszyscy jednoznacznie stwierdzili, że był w pełni poczytalny, a jego dewiacje mogą się jeszcze pogłębić. Prokuratura żądała kary dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością warunkowego zwolnienia po upływie 50 lat.
W 2000 roku Sąd Okręgowy w Zamościu skazał go na najwyższą karę. Sąd Apelacyjny w Lublinie również ją podtrzymał uzasadniając faktem, iż Sowiński stanowi zagrożenie dla otoczenia. Rok później na skutek kasacji Sowińskiego, Sąd Najwyższy uchylił wyrok i przekazał go do ponownego rozpoznania. W 2002 roku Sąd Okręgowy w Zamościu wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością warunkowego przedterminowego zwolnienia po odbyciu 50 lat kary. W 2003 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie ostatecznie utrzymał wyrok w mocy.
#ciekawostki #kryminalne #seryjnimordercy #polska
@..... I takiego typa - seryjnego mordercę,nekrofila i zoofila w jednym który sam się przyznał do tego co robił utrzymujemy z podatków zamiast zutylizować bo nie ma kary śmierci.
Resocjalizacja jest niemożliwa w tym wypadku a leczenie psychiatryczne raczej nic nie da.
@dsol17 No w takich bezsprzecznych sytuacjach to fakt. Ale ile było takich spraw że na krzesło albo stryczek zaprowadzono niewinnego człowieka a dopiero po latach się okazało że ktoś popełnił fatalny błąd?
@tankowiec_lotus od tego są apelacje. Jeśli chodzi o Komendę to niby racja,ale tam to i policjanci i prokurator i sędzia powinni iść w pasiaki.
Zaloguj się aby komentować