Król
czyli Noc z panem Twardochem

Niestety, nie dla mnie piękno poranków –
za wcześnie wtedy, by z łóżka wyskoczyć.
No, chyba że zdarzy się jedna z tych nocy
kiedy zajęty, zapomnę o spanku.

Kiedy oddaję się rymowanku,
lub kiedy silną potrzebę skończyć
mam książkę, którą aż tak żem się zauroczył
że czas, ten czas co gna wciąż, co gna bez ustanku,
znaczenie swe gubi. Obchodzi mnie bokiem.

I tak kolejna noc nieprzespana,
spędzona, no cóż… no, z panem Twardochem.
Warszawa mnie pochłonęła przezeń opisana
i dopiero gdy świt się wlewał do okien
senność mnie naszła. Tak z siebie sama.

***

#nasonety
#zafirewallem

Zaloguj się aby komentować