Kotarwice - według miejscowej opowieści, wieś ta miała wziąć swoją nazwę od... uskrzydlonych kotów, które ponoć zamieszkiwały niegdyś okoliczne ziemie i przynosiły ludziom szczęście
Legenda o skrzydlatych kotach z Kotarwic ma raczej nowoczesną metrykę, ale jest całkiem ciekawa, więc wklejam jej fragment (ze zbioru "Baśnie i legendy ziemi radomskiej" Zenona Gierały).
Bardzo, bardzo dawno temu, jak świat światem, a ziemia ziemią, na terenach położonych dzisiaj na południe od Radomia znajdowały się wielkie wody. Tak wielkie, że gdyby nawet w tym miejscu stał najwyższy dom świata, a na nim dziesięć innych, a na samym szczycie człowiek wybudowałby sobie mieszkanie, to woda sięgałaby mu jeszcze po sufit. Po upływie wielu tysięcy lat, w czasach, gdy na ziemiach położonych daleko na południe i zachód prorocy zapowiadali przyjście na świat Mesjasza, nad wspomnianą wodę przyleciał bardzo, bardzo duży ptak. Wyglądem przypominał dzisiejszego kota, pióra miał koloru żółtego, zaś skrzydła jego były tak wielkie, że gdyby zebrać i ustawić jeden za drugim sześćset największych statków świata, to nie okrążyłyby jednego z nich. Ptak był bardzo spragniony, więc pił, pił i pił, aż z dna zaczęły wynurzać się grzbiety wielkich ryb. A gdy zaspokoił pragnienie, uniósł znów skrzydła do lotu, czyniąc nimi taki wiatr, że resztki wód uniosły się w chmury, a z nimi i ryby wzleciały w powietrze. Jeszcze dzisiaj możemy spotkać takie ryby latające nad morzami.
Od tego czasu na obszary południowego Radomia coraz częściej zaczęły przylatywać żółte koty, a ponieważ wody i pokarmu było dosyć, zamieszkały w pobliskich lasach i na mokradłach. Mijały lata, aż pewnego razu na tereny zalesione i zamieszkałe dotychczas przez żółte koty, zaczęli przybywać ludzie. Osadnicy karczowali lasy, a żółte koty zaczęły przychodzić pod domostwa. Człowiek koty te powoli przyzwyczaił do siebie, a każdego nowo przygarniętego poddawał „wicie", czyli wyrywaniu wszystkich piór ze skrzydeł. Otóż takie pióra wyrwane z dopiero co oswojonego kota miały przez okrągłych trzydzieści zachodów słońca wielką, czarodziejską moc. Kto je zatem zdobył opływał w dobro wszelakie. I choć rozmaitych nieszczęść w owych czasach było dookoła bez liku, kraina zasłynęła ze szczęścia i bogactwa. Choroby ją omijały, złe powietrze opuszczało, pola złociły się zbożem, a lasy pełne były zwierza. (...)
Miejsce, gdzie usiadł wielki kot i osiedliły się następnie inne koty o ceglasto żółtej barwie, poddawane później „wicie", nasi praprapradziadowie nazwali od tego wydarzenia Kotarwicami. A żółte koty, choć mniejsze od swych przodków i bez skrzydeł, po dzisiejszy dzień latają po zagrodach na południe od Radomia i odstraszają złe duchy.
W rzeczywistości miejscowość wzięła swoją nazwę od nazwiska właścicieli. Pierwsza wzmianka o Kotarwicach pojawiła się w źródłach pisanych w 1529 r. - wieś odnotowana jako Kotarbycze miała wówczas należeć do miejscowego rodu szlacheckiego. Nazwisko właścicieli Kotarwic wywodzi się z kolei od staropolskiego słowa "kotarba", oznaczającego czeremchę.
#nazwymiejscowosci #ciekawostki #polska #ciekawostkihistoryczne #historia #koty #kitku
00ada538-2697-4b4e-abb0-dd2d24c200d3

Zaloguj się aby komentować