#kinozmahjongiem #kino #filmy #film
Niestety w weekend udało mi się obejrzeć zaledwie dwa filmy, nie zawsze jest możliwość by przesiedzieć pół nocy przed TV.
Spoilery included!
Czekając na barbarzyńców - w odległych zakątkach nienazwanego Imperium urzęduje starszy sędzia. Nie ma zbyt wiele do roboty, ot, czasem musi rozstrzygnąć jakiś spór. Ale pewnego dnia wszystko się zmienia gdy do fortu przyjeżdża pułkownik Joll (w tej roli genialny Johnny Depp). Pułkownik wygląda jak ichniejszy hitlerek, w nieskazitelnym mundurze i w okrągłych ciemnych okularach, za którymi skrywa psychopatę. Jest tu by zbadać teren przed atakiem "mitycznych" barbarzyńców Jego metody są nieludzkie, bo to zwykłe tortury, co bardzo nie podoba się sędziemu. Pułkownik zostawia po sobie ból i cierpienie ludzi. Sędzia jak może próbuje naprawić szkody, np. pomagając okrutnie potraktowanej dziewczynie, które uczynił pułkownik, ale czy to jest w ogóle możliwe? Ostatecznie przecież barbarzyńcy już przybyli: ci sami w mundurach, którzy niby przyjechali tu szukać wrogów.
Film ma różne oceny i różne recenzje. Mi bardzo się podobał, może nie tak jak wcześniejszy film tego reżysera "Sny wędrownych ptaków", ale wystarczająco by wgapiać się w ekran z napięciem i smutkiem.
Niewinni czarodzieje - podobno Wajda nie przepadał za tym filmem, i nawet trochę rozumiem dlaczego. Główni bohaterowie nie są niewinni, choć bardzo starają się być - w końcu to po prostu kolejna przyjemna randka z zaskoczenia. On, lekarz, lubiący kobiety - czego możemy się domyśleć od razu - wydaje się już zmęczony tym, że przyciąga bez problemu płeć żeńską (w tej roli Tadeusz Łomnicki), nawet namowy kolegi w klubie na "łapanie" świeżego mięsa nie działają. A jednak po raz kolejny kończy noc zabierając ze sobą do mieszkania poznaną w klubie dziewczynę. Cały film opiera się właśnie na tym jednym dniu, gdy oboje skaczą wobec siebie, próbując rozgryźć na czym siedzą. Czarują się, można powiedzieć. Ale czy jest w tym wszystkim miłość? Albo jakiś zalążek uczucia?
Na pewno są lepsze filmy Wajdy, ale nie uważam czasu spędzonego na tym seansie za stracony. To jest wciąż dobrze zrealizowany film, pełen elementów, które łapie się z przyjemnością - jakby np. Sława Przybylska śpiewająca w klubie, jazzowa muzyka i banda rozwrzeszczanych kumpli głównego bohatera.
Niestety w weekend udało mi się obejrzeć zaledwie dwa filmy, nie zawsze jest możliwość by przesiedzieć pół nocy przed TV.
Spoilery included!
Czekając na barbarzyńców - w odległych zakątkach nienazwanego Imperium urzęduje starszy sędzia. Nie ma zbyt wiele do roboty, ot, czasem musi rozstrzygnąć jakiś spór. Ale pewnego dnia wszystko się zmienia gdy do fortu przyjeżdża pułkownik Joll (w tej roli genialny Johnny Depp). Pułkownik wygląda jak ichniejszy hitlerek, w nieskazitelnym mundurze i w okrągłych ciemnych okularach, za którymi skrywa psychopatę. Jest tu by zbadać teren przed atakiem "mitycznych" barbarzyńców Jego metody są nieludzkie, bo to zwykłe tortury, co bardzo nie podoba się sędziemu. Pułkownik zostawia po sobie ból i cierpienie ludzi. Sędzia jak może próbuje naprawić szkody, np. pomagając okrutnie potraktowanej dziewczynie, które uczynił pułkownik, ale czy to jest w ogóle możliwe? Ostatecznie przecież barbarzyńcy już przybyli: ci sami w mundurach, którzy niby przyjechali tu szukać wrogów.
Film ma różne oceny i różne recenzje. Mi bardzo się podobał, może nie tak jak wcześniejszy film tego reżysera "Sny wędrownych ptaków", ale wystarczająco by wgapiać się w ekran z napięciem i smutkiem.
Niewinni czarodzieje - podobno Wajda nie przepadał za tym filmem, i nawet trochę rozumiem dlaczego. Główni bohaterowie nie są niewinni, choć bardzo starają się być - w końcu to po prostu kolejna przyjemna randka z zaskoczenia. On, lekarz, lubiący kobiety - czego możemy się domyśleć od razu - wydaje się już zmęczony tym, że przyciąga bez problemu płeć żeńską (w tej roli Tadeusz Łomnicki), nawet namowy kolegi w klubie na "łapanie" świeżego mięsa nie działają. A jednak po raz kolejny kończy noc zabierając ze sobą do mieszkania poznaną w klubie dziewczynę. Cały film opiera się właśnie na tym jednym dniu, gdy oboje skaczą wobec siebie, próbując rozgryźć na czym siedzą. Czarują się, można powiedzieć. Ale czy jest w tym wszystkim miłość? Albo jakiś zalążek uczucia?
Na pewno są lepsze filmy Wajdy, ale nie uważam czasu spędzonego na tym seansie za stracony. To jest wciąż dobrze zrealizowany film, pełen elementów, które łapie się z przyjemnością - jakby np. Sława Przybylska śpiewająca w klubie, jazzowa muzyka i banda rozwrzeszczanych kumpli głównego bohatera.
Zaloguj się aby komentować