#kinozmahjongiem #kino #film #filmy
Koniec opierdalania, czas opisać co widziałam ostatnio. A było tego sporo duuuuużo ZŁOTA!!!!
Wesele - reż. Andrzej Wajda. Boshe filmowy, jaki to cięzki film, pewnie głównie przez ogólne wartwy polityczne, które pasują jak ulał do większości czasów, niestety też dzisiejszych. Ale jeśli kogoś to odstrasza to i tak polecam chociaz połowę filmu wytrzymać, bo gdy orszak weselny kończy drogę i zaczyna się impreza to możemy być świadkami audiowizualnej uczty, zmontowanej wprost perfekcyjnie. Widz sam czuje się jakby był spóźnionym gościem i wpadł wprost w wiejską zabawę, a gdy odchylisz usta od alkoholu a kończyny od tańcowania to możesz przystanąć by podyskutować z miejską inteligencją. Im dalej w akcję tym ciężej się dzieje, bo zmory/zwidy bohaterów zaproszone na wesele dodają posmaku lekkiego surrealizmu, chociaż mają być przecież właśnie lustrem rzeczywistości.
Jadzia - powiem szczerze, nie sądziłam, że staropolska komedia pomyłek z 1936 roku będzie tak śmieszna, taka rozczulająca w swej pomyłkowatości. Istna zabawa! Polecam każdemu, humor polskiej klasy średniej sprzed wojny sięga naprawdę wyżyn. Właściwie lepszej komedii, na której tyle razy bym się zaśmiała to nie widziałam od dawna!
Rysopis - reż. Jerzy Skolimowski.
Walkower - kto nie widział skolimowskiej trylogii to tez niech nadrabia. Ogólnie filmy pana Jerzego z tego okresu (czyli jeszcze Bariera i Ręce do góry) są bardzo ważne i znakomite, ale chyba właśnie najlepiej bronią się te dwa pierwsze bikiniarskie "Rysopis" i "Walkower", ze złotymi dialogami ("panie gdyby to był facet to bym jej...."). Podróże głownego bohatera pomiędzy scenami i ludźmi. Niesamowite jak świetnie dalej się ogląda te filmy, nawet dziś, gdy niejeden wajdowski film trzeba brać z nakładką poprawczą czasów, tak Rysopis i Walkower wydają się brzmieć tak samo silnie, zapewne dlatego, że głowy młodych niezdecydowanych acz intelektem błyszczących młodych ludzi wciąż jest co nie miara. Polecam gorąco, to są bardzo młodzieżowe/studenckie filmy o ludziach, którzy krążą po życiu i wydaje im się, że zaraz powinni być uberdorośli, ale wciąż nie potrafią i na przekór losowi szukają własnej drogi.
Skanerzy - film Davida Cronenrberga z 1981 roku. Nie wiem co napisać o tym filmie, ale ogląda się wybornie, dla fanów pojebanego SF w wykonaniu Cronenberga rzecz wręcz obowiązkowa.
Soni - wydawać by się mogło wg opisu z filmwebu, że to będzie typowa kryminalna podróż za złoczyńcą, tylko w innych realiach kulturowo-geograficznych, a tymczasem to opowieść o feminizmie, o współpracy i zrozumieniu. Znak jakości dostaje ten film, ale nie dlatego, że jest jakiś super w sensie fabuły czy wizualnym, ale za feministyczny wydźwięk, który nadaje się do rozpatrywania ale na pewno nie ogólnie, bo na szczęście takie kwestie, które zaznacza film, w zachodnich państwach są uregulowane lub po prostu nie istnieją, bo nie mają sensu. Natomiast w wielkim mieście Delphi wciąż istnieją takie problemy.
Aria dla atlety - spodziewałam się magii opowieści, fizycznej walki, która mnie przydusi niczym zapaśnicze uściski. Zamiast tego mamy zwykłą historię, która stara się urastać do miana wielkiej. Można obejrzeć, kto lubi fabuły od zera do bohatera to nie będzie się nudził. Niestety, ten film więcej jakoś nie miał do zaoferowania. O wiele lepiej wypada nowszy "Zaułek koszmarów", gdzie podobny motyw i podobne środowisko.
Nietolerancja - zachęcona krótkim esejem Pauline Kael o twórczości D.W. Griffitha sięgnęłam po jego drugie największe dzieło po "Narodzinach narodu". Można w sumie powiedzieć, że to bardzo kobiecy film, bo głównymi bohaterkami z czterech epizodów są trzy kobiety. Cztery epizody, współczesne, czyli pewnie lata 1910-1916, Francja w czasach scysji z Hugenotami, czasy Jezusa oraz imponujące czasy końcówki Babilonu. Z tych czterech historii dwie mnie bardzo grzały: czasy współczesne, fabryki, czasy początków mafii, tragiczna rodzinna historia pod koniec pełna wielkich emocji, podskakiwałam jak szalona czekając czy uda się uratować życie jednego z bohaterów, i druga opus magnum Griffitha chyba - czyli babilońska historia, która chyba w sensie fabularnym nie ma aż takiego znaczenia, ale wizualność, potężny rozmach jak na tamte czasy - to chyba był tamtejszy Avatar efektów, montazu, nie wiem jak to nazwać, ale ogląda się z szeroko otwartymi oczami szturm i oblężenie Babilonu, sceny wręcz nieziemskie, aż cięzko uwierzyć że to film z 1916 roku!
Koniec opierdalania, czas opisać co widziałam ostatnio. A było tego sporo duuuuużo ZŁOTA!!!!
Wesele - reż. Andrzej Wajda. Boshe filmowy, jaki to cięzki film, pewnie głównie przez ogólne wartwy polityczne, które pasują jak ulał do większości czasów, niestety też dzisiejszych. Ale jeśli kogoś to odstrasza to i tak polecam chociaz połowę filmu wytrzymać, bo gdy orszak weselny kończy drogę i zaczyna się impreza to możemy być świadkami audiowizualnej uczty, zmontowanej wprost perfekcyjnie. Widz sam czuje się jakby był spóźnionym gościem i wpadł wprost w wiejską zabawę, a gdy odchylisz usta od alkoholu a kończyny od tańcowania to możesz przystanąć by podyskutować z miejską inteligencją. Im dalej w akcję tym ciężej się dzieje, bo zmory/zwidy bohaterów zaproszone na wesele dodają posmaku lekkiego surrealizmu, chociaż mają być przecież właśnie lustrem rzeczywistości.
Jadzia - powiem szczerze, nie sądziłam, że staropolska komedia pomyłek z 1936 roku będzie tak śmieszna, taka rozczulająca w swej pomyłkowatości. Istna zabawa! Polecam każdemu, humor polskiej klasy średniej sprzed wojny sięga naprawdę wyżyn. Właściwie lepszej komedii, na której tyle razy bym się zaśmiała to nie widziałam od dawna!
Rysopis - reż. Jerzy Skolimowski.
Walkower - kto nie widział skolimowskiej trylogii to tez niech nadrabia. Ogólnie filmy pana Jerzego z tego okresu (czyli jeszcze Bariera i Ręce do góry) są bardzo ważne i znakomite, ale chyba właśnie najlepiej bronią się te dwa pierwsze bikiniarskie "Rysopis" i "Walkower", ze złotymi dialogami ("panie gdyby to był facet to bym jej...."). Podróże głownego bohatera pomiędzy scenami i ludźmi. Niesamowite jak świetnie dalej się ogląda te filmy, nawet dziś, gdy niejeden wajdowski film trzeba brać z nakładką poprawczą czasów, tak Rysopis i Walkower wydają się brzmieć tak samo silnie, zapewne dlatego, że głowy młodych niezdecydowanych acz intelektem błyszczących młodych ludzi wciąż jest co nie miara. Polecam gorąco, to są bardzo młodzieżowe/studenckie filmy o ludziach, którzy krążą po życiu i wydaje im się, że zaraz powinni być uberdorośli, ale wciąż nie potrafią i na przekór losowi szukają własnej drogi.
Skanerzy - film Davida Cronenrberga z 1981 roku. Nie wiem co napisać o tym filmie, ale ogląda się wybornie, dla fanów pojebanego SF w wykonaniu Cronenberga rzecz wręcz obowiązkowa.
Soni - wydawać by się mogło wg opisu z filmwebu, że to będzie typowa kryminalna podróż za złoczyńcą, tylko w innych realiach kulturowo-geograficznych, a tymczasem to opowieść o feminizmie, o współpracy i zrozumieniu. Znak jakości dostaje ten film, ale nie dlatego, że jest jakiś super w sensie fabuły czy wizualnym, ale za feministyczny wydźwięk, który nadaje się do rozpatrywania ale na pewno nie ogólnie, bo na szczęście takie kwestie, które zaznacza film, w zachodnich państwach są uregulowane lub po prostu nie istnieją, bo nie mają sensu. Natomiast w wielkim mieście Delphi wciąż istnieją takie problemy.
Aria dla atlety - spodziewałam się magii opowieści, fizycznej walki, która mnie przydusi niczym zapaśnicze uściski. Zamiast tego mamy zwykłą historię, która stara się urastać do miana wielkiej. Można obejrzeć, kto lubi fabuły od zera do bohatera to nie będzie się nudził. Niestety, ten film więcej jakoś nie miał do zaoferowania. O wiele lepiej wypada nowszy "Zaułek koszmarów", gdzie podobny motyw i podobne środowisko.
Nietolerancja - zachęcona krótkim esejem Pauline Kael o twórczości D.W. Griffitha sięgnęłam po jego drugie największe dzieło po "Narodzinach narodu". Można w sumie powiedzieć, że to bardzo kobiecy film, bo głównymi bohaterkami z czterech epizodów są trzy kobiety. Cztery epizody, współczesne, czyli pewnie lata 1910-1916, Francja w czasach scysji z Hugenotami, czasy Jezusa oraz imponujące czasy końcówki Babilonu. Z tych czterech historii dwie mnie bardzo grzały: czasy współczesne, fabryki, czasy początków mafii, tragiczna rodzinna historia pod koniec pełna wielkich emocji, podskakiwałam jak szalona czekając czy uda się uratować życie jednego z bohaterów, i druga opus magnum Griffitha chyba - czyli babilońska historia, która chyba w sensie fabularnym nie ma aż takiego znaczenia, ale wizualność, potężny rozmach jak na tamte czasy - to chyba był tamtejszy Avatar efektów, montazu, nie wiem jak to nazwać, ale ogląda się z szeroko otwartymi oczami szturm i oblężenie Babilonu, sceny wręcz nieziemskie, aż cięzko uwierzyć że to film z 1916 roku!
Ale dawaj nazwy w oryginale, bo polskie tłumaczenia to o kant dupy można potłuc.
@Mahjong Ja Arię dla atlety uważam za jeden z lepszych filmów polskiego kina.
Gx
@Mahjong a czemu dołaczyłes zdjecie z "Niewinnych czarodziejów"?
@DidzejJB skanerzy = scanners
Soni = Soni
nietolerancja = intolerance
git?
są linki do filmweb tam można sprawdzić wszystko mniej więcej i rok produkcji i tytul oryginalny jakby co
@Leszcz_pancerny_w_rzucik_malowany to z NC? pewnie mlody skolimowski mnie zmylił xd
@Mahjong Tk, to na pewno NC
@Leszcz_pancerny_w_rzucik_malowany no tak farbowany Łomnicki na motorku w tle xD, szkoda, że nie można edytować wpisu by podmienić fotę, no ale cóż, większych szkód niż moja duma filmowa nie zanotowano xD
Zaloguj się aby komentować