@NiosePrawde Śmiechłem srogo, choć przyznam że miałem taki moment w życiu że nie potrafiłem zwlec się z łózka a jedynym moim celem było umyć się, wyjść z domu do pracowni żeby zrobić trzy rzeczy które musiałem i wrócić do domu albo spać albo spróbować złapać chociaż trochę dopaminy z jakiejś gry która na 90% i tak jej nie dała. Czasem coś zjadłem, czasem udawałem że jest wszystko ok. Świat był wtedy naprawdę szary w chuj.
Ale jak patrzę na to z perspektywy to choć wtedy wydawało się najwyższą górą świata, tak naprawdę musiałem przestać ładować w siebie ciągle social media, musiałem zacząć wychodzić na spacery bez telefonu i słuchawek żeby pomyśleć a nie uciekać od myśli no i choć trochę poćwiczyć żeby ciało odzyskało część energii której absolutnie nie miało.
Próba ciężka, wkurwia też to, że tekst na depresję "uśmiechnij się i wyjdź pobiegać" jest zwyczajnie prawdziwy i działa, choć to nie jest takie proste.
PROTIP: Mózg nie rozpoznaje udawanego śmiechu i tego prawdziwego. Prawdziwy co prawda angażuje większą ilość mięśni i jest "wydajniejszy" ale udawany, wymuszony śmiech nadal robi dużo dobrego dla naszego ciała i psychiki.
A bieganie? Jebać je, nienawidzę. Ale zacząłem trochę biegać. Pierwszy etap to największe gówno jakie istnieje, ale późniejsza duma że w ogóle się wyszło... Człowiek odzyskuje pewien procent wiary w siebie, a to na pewnym etapie cholernie ważne.
PROTIP: Nie wstawaj by biegać jeśli Ci się nie chce. Wstań i znajdź sobie plan minimum - u mnie to był spacer wokoło bloku. Więc wstawałem, ubierałem się do biegania we wcześniej przygotowane ubrania, a gdy umysł walczył "NIE CHCE MI SIĘ BIEGAĆ" to mówiłem sobie - "Chuj, nie biegam. Wychodzę na krótki spacer i tylko tyle" Często kończyło się bieganiem. Czasem tylko spacerem. Ale był w tym ruch.
A ruch jest cholernie ważne w tak pojebanym stanie jak depresja. WIęc nie biegajcie. Idźcie na 2 minuty spaceru. Nie ćwiczcie - zróbcie tylko 5 pompek, albo 3 przysiady - plan absolutne minimum który w waszych głowach nie jest jakąś wielką przeszkodą.
Mi to pomogło. I wiele wiele innych rzeczy, ale nie jestem terapeutą więc nie będę Wam matkować bo i tak się chuja znam. Ale trzymam za Was kciuksy kimkolwiek jesteście. Nawet jeśli Waszym celem jest przestać oglądać anime i pójść się umyć bo
każdy z nas toczy walkę, jeśli ktoś to "lekko" ocenia albo ocenia Was z góry - jebać go. Z zewnątrz może wszystko wyglądać najprościej jak się da, ale jakby ktoś się z nami zamienił ciałami, umysłem i doświadczeniami 1:1, atom po atomie, zrobiłby dokładnie to samo co Wy.
Kochajcie samych siebie.
Ja siebie nienawidzę, jestem żałosny w chuj, czuje się wielokrotnie przez to jak gówno i sam do tego doprowadzam takim myśleniem. Ale chciałbym się pokochać i mieć więcej wrażliwości dla samego siebie więc piszę takie rzeczy do |KOGOŚ| żeby samemu sobie o tym przypominać i utwierdzać się w przekonaniu że jednak idę w dobrą stronę.
A jak jest naprawdę naprawdę, naprawdę źle i toniecie:
TELEFON ZAUFANIA: 116 123 - on nie jest tylko dla dzieci i młodzieży, jest dla ludzi.
@Krzakowiec cholernie dobry komentarz i nie da się ukryć, że podobne mam odczucia z tych gorszych okresów. Dużo mi pomogła decyzja o zakupie psa - deszcz, śnieg, wiatr - nie ma znaczenia, trzeba wyjść. Do tego częściej zacząłem jeździć na plażę tylko po to, by Daisy się wybiegała, zacząłem chodzić po górkach z psem (bo zamki i muzea nie wpuszczają z wlochaczem), samo życie nabrało rutyny i rytmu.
Ale to też nie tak, że psa się kupi i pomoże wyjść z dołka. Trzeba zacząć od siebie i towarzysz jest tylko pomocą i pilnuje by nawet w deszczu ruszyć dupę. Świadomość, że nie zniknę do klubu by się nawalić i spać u kumpla na sofie, bo trzeba wrócić do domu i wyjść z psem - to dużo zmienia.
Kiedyś potrafiłem w tygodniu, w środę pojechać na piana party w klubie i w czwartek nie wstać do pracy... Bo też mogłem z dnia na dzień nie iść, taka była praca. Dużo się zmieniło odkąd nie mam 20 czy 25 lat.
Chłopie zrób z tego osobny post z tagiem #depresja. Świetny komentarz.
A ruch jest cholernie ważne w tak pojebanym stanie jak depresja. WIęc nie biegajcie. Idźcie na 2 minuty spaceru. Nie ćwiczcie - zróbcie tylko 5 pompek, albo 3 przysiady - plan absolutne minimum który w waszych głowach nie jest jakąś wielką przeszkodą.
@Krzakowiec ja przyznam, że tak sie kończą ostatnio moje próby ruchu, bo nie mam siły na więcej ale wcale mi to w niczym nie pomaga, jeszcze większy smutek łapię, niż jak bym nie próbował.
@GrindFaterAnona Może kwestia Twojej ambicji - wiesz że chcesz więcej, wiesz że możesz więcej ale w tym momencie jedyne co możesz to wyjść, zrobić swoje minimum a to Cię tylko przytłacza.
Stary nie wiem, nie wszystko jest dla wszystkich a ja za cholerę nie jestem terapeutą i nie wiem co mógłbym Ci radzić. Masz z kim o tym pogadać? Tak od serca i całkowicie kompletnie szczerze? A jeśli nie chcesz o tym rozmawiać może przelewanie na papier i metody logoterapii?
Psychika to wszechświat we łbie, niby jesteśmy tacy sami, rządzą nami podobne albo nawet i te same mechanizmy ale składają się na nie całkowicie różne wspomnienia, różny mózg i czynniki w których się wychowywaliśmy czy żyjemy. Dobrej, trafnej rady pod Ciebie szukałbym u specjalisty, jeśli jeszcze tego nie robisz.
Jeśli nie pierwszy to trzeci. U mnie to była droga przez 3 całkowicie różnych lekarzy aż trafiłem na sensownego przez przypadek, a i tak finalnie to ja dalej jestem swoim największym wrogiem, hamulcem i przeszkodą żeby zacząć żyć szczęśliwiej.
Tak czy tak jesteś przechujem że próbujesz. Możesz tak nie myśleć, ale dokładnie tak jest. Próbuj dalej, szukaj, poddawaj się a później wstawaj gdy odzyskasz siłę. Wiem że to czcze gadanie, ale mam nadzieję że chociaż trochę da Ci siły do działania - nie jesteś sam, uwierz mi.
@Krzakowiec może i nie jesteś terapeutą ale masz niezłe zadatki na zostanie nim
@GrindFaterAnona To podrzucę Ci jedną rzecz która mi osobiście trochę pomogła, a może też pomóc i Tobie w Twojej sytuacji:
"Victor Frankl - Człowiek w poszukiwaniu sensu"
https://www.youtube.com/watch?v=c4wUkPi8TDo
To trochę biografia a trochę obrona swojego własnego stanowiska w kontrze do psychologii tamtych czasów. W skrócie Frankl który już wcześniej fascynował się filozofią i psychologią dzięki czemu zaczął aktywnie działać jako psycholog trafia do obozu koncentracyjnego. W rękach ma tylko jedną rzecz - swój rękopis książki, dzieła swojego życia który pisał przez ostatnie chyba 10 lat.
Traci ją oczywiście, w końcu to obóz koncentracyjny. Ale naukowiec zawsze pozostanie naukowcem, nawet w obozie koncentracyjnym. WIęc to nie jest książka o tym jak tam jest źle - to liczne przykłady czemu sens życia jest tak cholernie ważny w życiu i czemu zamiast czasem chodzić na terapię grzebiąc w swojej przeszłości może warto się zająć właśnie aspektem sensu własnego życia.
To nie jest łatwa książka, ma zresztą swoje lata. Nie musi do Ciebie trafić, ale ewidentnie jest coś w logoterapii którą stworzył właśnie Frankl.
Spróbuj. Mi pomogła. Sensu nie znalazłem, ale coś kliknęło i trochę zrozumiałem o co mu chodzi. Śmieszne jest też to że dzięki niej... Trochę łatwiej mi cierpieć jakkolwiek to brzmi. Bo nagle cierpienie ma dla mnie większy sens który jakoś tam sobie wytłumaczyłem i który do mnie trafia nawet jeśli to totalna bzdura.
I to choiernie dobra pozycja do szukania motywacji, serio.
Dzięki za miłe słowa, przyznam że robię to też dla siebie nie tylko dla Ciebie - potrzebuję odskoczni od kiepskich myśli i złych chwil które obecnie próbuje sobie poukładać. A że jestem gadatliwą osobą która lubi pisać, cieszę się że mogę jakkolwiek komuś (i sobie) pomóc tym co piszę tutaj.
Wszystkiego co dobre!
@Krzakowiec dzięki, spróbuję przesłuchać. swoją drogą przypomniało mi to historię Sołżenicyna, który nie mogąc posiadać w gułagu papieru i pióra swoją książkę "pisał" w pamięci, zapamiętując jej fragmenty. Jak wrócił do domu to tylko to spisał, bo wszystko już miał przygotowane
@Krzakowiec ja sobie postanowiłem, że będę ją czytał chociaż raz w roku.
I powiem tak. Pomaga odświeżenia tego ogromu okrucieństwa, które doświadczył ten człowiek, aby być wdzięcznym, że każdy kolejny dzień nie jest wypełniony śmiertelnym niebezpieczeństwem i pracą ponad siły.
@Krzakowiec wrzucilem ten audiobook na godzinnej trasie w samochodzie mimo, ze nie lubię audiobookow i juz 4h slucham
O kurczaki, myślałem że w ogóle nie przesłuchasz bo lektor jest amatorski i dużo ludzi odpuszcza :D
Ja miałem podobnie - najpierw trasa i "przesłucham chwilę" a drugiego dnia w warsztacie tak sobie ustawiłem pracę żebym mógł przesluchać do końca :)
Daj znać jak wrażenia jak już przesłuchasz bo jestem ciekawy w cholerę :))
@GrindFaterAnona Jeśli to pomoże, to ja też czytałem (w tym roku) i również polecam.
@NiosePrawde chciałbym takie próby xD
Zaloguj się aby komentować