O tej porze wszyscy jeżdżą po mieście na pełnej kurwie, bo raz, że deszcz, a dwa, że grubo po 22 i pulsacyjne co chwilę. Wtem na Inflanckiej korek. Jak to?! Otóż przez ulicę przechodzą dwa jeże.
Przechodzą prawilnie, na pasach. W odległości dwóch metrów, jeden za drugim. Co więcej, mają zielone. Wiadomo - jak to jeże, tempo przesuwu raczej z tych średnich, jeden niucha na boki, drugiego złapała dygresja i zwinął się w kulkę. Rząd aut gęstnieje, zaraz będzie zmiana świateł, stoję trzeci i już się boję. Zielone.
Auta dalej stoją. Ktoś zatrąbił z tyłu. Z pierwszego przed pasami wychodzi potomek Józwy Butryma w koszulce żołnierzy zziębniętych i krzyczy w noc:
Morda, kurwo, jeże idą!
Dokładnie to jeden już przeszedł, a ten drugi wciąż w kulistej depresji, chciałby ale życiowe refleksje dopadły go akurat przed BMW czarny metalic na numerach poddębickich. Butrym sięga po jakąś kurtkę i delikatnie, powoli turla kolesia na bezpieczne pobocze, gdzie wiewiórki, dzięcioły i szum brzóz. Wraca, wsiada, rusza bez migacza z nonszalanckim piskiem i mam wrażenie, że w kwietniu przyszła Gwiazdka.
Przybyłem tu dla tego komentarza xD
Gdzieś kiedyś widziałem i słusznie czułem, że się tutaj pojawi za co wielkie dzięki :D
@Kacu W sumie bym się śmiał, ale jak sam zostawiłem furę przed pasami i wyskoczyłem w zimie motywować kaczkę-mandarynkę do zejścia z ulicy, to jestem skłonny w to uwierzyć xD
ps, tak wyglądała:
@Kacu miałem tak. Taką kulkę ciężko przenieść gołymi rękami. Kurtka lub bluza potrzebna.
To prawda z tą robotą. Prześladowania nie ustają.
Zaloguj się aby komentować