TLDR: Kiedy chce napisać coś mądrego, ale w sumie chyba nie umiem. Jestem za szczęśliwa.
Chciałabym dać jakaś tęgą rozminę. O wartościach, pragnieniach, aspiracjach, marzeniach, cierpieniu, czy wstydzie. Bądź w skrócie: o życiu i śmierci. Tyle że mój nafazowany radością życia mózg, nie jest w stanie wejść głębiej niż w to, że pomimo wielu rzeczy które mnie bolą (często nawet nie wiedzieć czemu) i momentami tak bardzo mi się nie chce, to w sumie i tak jest spoko. Tak po prostu. Dam radę. Go get them Ash!!
Jezeli ludzie mają tak większość życia. Taką nie zaburzoną perspektywę ukierunkowaną na samozniszczenie, oczywiste wydaje mi się, że osiąganie celów i nadanie sobie kierunku jest znacznie prostrze. Miło jest, gdy grawitacja nie działa trzykrotnie bardziej niż powinna. To wręcz wspaniałe.
Nie chce moralizować, nie chcę dawać nadzieji, że może być lepiej. Tak wiele razy moje "lepiej", szybko potrafiło przerodzić się w "chyba lepiej", chwilę potem w "bywało lepiej", by na końcu otrzymać w tej popierdzielonej hormonalnej matmie ostateczny wynik "zdecydowany koszmar". Sama się już nie łudzę, że tak zostanie. Ot, taka szalona dynamika mojego losu.
Tak czy inaczej, miłego dnia czytelniku i pamiętaj: dobrze, że chociaż przez chwilę możemy poczuć się ok.
![15ce7115-282c-4bf3-aeaa-e29fb7748e12](https://cdn.hejto.pl/uploads/posts/images/1200x900/6e2e3f59376f77254ad157f225030676.jpg)