@Bajo-Jajo no, ale weź powiedz, że jednym z (naj)większych problemów są zwiazkole, taka rakowa narośl, która wszystkim trzęsie i robi pod górkę jak tylko wyczuje okazję, że ktoś im może sypnąć jeszcze więcej piniondza. Takie robienie problemów, żeby im zapłacić za przestanie robić tych problemów. Normalnie na to się mówi sabotaż pracy. W efekcie wszystko jest permanentnie sparaliżowane, nie można wydać żadnej efektywnej decyzji i nic nie może działać jak powinno, bo wszędzie jest permanentny kwik. Górnictwo na świecie ogólnie zmierza w stronę trendu powolnego wygaszania i czy się tego chce, czy nie trzeba w szerszej skali zacząć inwestować w inne źródła energetyczne- atom, oze itd- jeśli nie ze względu na wycie ekomanów i opłaconych organizacji do spraw lobbowania tego i owego, to ze względu na czysty fakt tego co wspomniał @sierzant_armii_12_malp - no kurde, zasoby się kończą i w końcu ich zabraknie na dobre. I jeśli wcześniej się na to nie przygotujemy, to będziemy w dupie, bo tu nie można po prostu poczekać do ostatniego dnia i się potem zastanawiać co dalej.
Ale w Polsce cała ta hossa, którą przez całe dekady miał sektor górniczy, i na której można było budować strategię tworzenia kolejnych kroków w przyszłości, została po prostu, nie ma co tego ukrywać, bezczelnie przeżarta, przejebana i rozmieniona na drobne, żeby sobie dawać na każdym kroku premie, podwyżki, nagrody i cholera wie co jeszcze. Dosłownie wodospad mamony, a i to tylko dla wybrańców na stołkach, bo jeśli ktoś myśli, że trzynastki dla górnika to było rozpasanie, to się naprawdę grubo myli. Kopalnie przeżerały wyrobiony zysk do tego stopnia, że były na minusie niczym Poczta Polska, ale no, póki były złote lata górnictwa, to żadna krytyka nie była dozwolona, bo u nas pokutował mit górnika jako filaru państwa, bez którego to wszystko jebnie. A krytyka górnictwa to jak wiadomo bezpośredni atak na górnika, czyli żywą legendę. To plus kopalnie były państwowe, więc kapitan państwo zawsze sypnął grosza krzyczącym najgłośniej- byleby tylko dalej cementować ten mit.
A teraz jak hossa się skończyła i nadszedł czas bessy, to jest zgrzytanie zębów, bo szybko się okazuje, że państwowe kopalnie nie są tak cudownie rentowne, jak do tej pory to sprzedawali, nie ma długoterminowych perspektyw na wydobycie węgla, łatwe do wydobycia pokłady się pokończyły, trzeba inwestować w nowy sprzęt i chodniki, a tego państwowe kopalnie robić nie chcą, za to związki jak się darły tak się drą, że "im się kasa po prostu należy". Po części rozwiązały to kopalnie prywatne- ostrą restrukturyzacją i cięciami rozpasania nastawionymi na optymalizację i poprawę wydajności, ale no właśnie... prywatne spółki to prywatne spółki- muszą się same troszczyć o swoją dupę wiedząc doskonale, że jeśli nie wypracują zysku (a więc nie wydobędą węgla i nie sprzedadzą go tak, żeby być na plusie względem kosztów operacyjnych), to po prostu upadną. Państwówki nigdy nie miały nawet w snach takich myśli, bo nieważne co by się nie działo, to państwo zawsze sypnęło kasą, więc "za króla sasa" trwało tam w najlepsze do teraz. Nasuwa się pytanie czy w takim razie czy tak zwane spółki skarbu państwa w ogóle mają rację bytu i czy jest to jakakolwiek droga w kierunku prowadzenia zyskownego biznesu powinna w ogóle być wiązana z państwem, czy może jednak lepiej wszystko sprywatyzować i cytując kuców- "niech wolny rynek osądzi"?