Taif Al-Emarat Taif T10
W otwarciu pierwszy plan dominuje ekstrakt z różowego pieprzu podany w formie bardzo kosmetycznej, która kojarzy mi się z żelem pod prysznic Ziaja górski pieprz. W rozwinięciu czuć nieco kardamonu i cośtam jeszcze z szafki z przyprawami. Trzon zapachu stanowi zaś potężna dawka nowoczesnych ambrowych molekuł, które oprócz aromatu zapewniają tym perfumom przestrzenność i świetną projekcję. Komplement wleciał niemal od razu. Nie zrozumcie mnie źle, mimo ewidentnie molekularnego charakteru, to nie jest taka tania chemia gospodarcza jak sawasze, dylany czy montale. Nic tu nie gryzie, jest gładko i przyjemnie. Tylko mało ambitnie. Raczej męski. Mocarne parametry.
Taif Al-Emarat Golden Oud
Otwarcie jest cynamonowe, znów z identycznie podanym różowym pieprzem, pikantne, świdrując. Cynamon pozbawiony jest aspektu korzennego, a szkoda, bo akurat to oblicze bardzo lubię. W zamian wyczuwalna jest odrobina przyjemnej imbirowej świeżości, która dodaje przestrzeni i zapobiega zlaniu się składników w jedną masę. Zapach szybko się wysładza za sprawą tonki, po czym przechodzi w fazę posłodzonych drewienek doprawionych kremem orzechowym i szczyptą wanilii. Znów w bazie szału nie ma, bo mamy etyl maltol i jakiś element wspólny z liniami Wanted i SWY. Jak się dobrze wwąchać to daje się wyczuć również akcent prażony, który szczęśliwie broni kompozycji przed ulepnością. Oud? Nie czuję. Słodki przyjemniaczek na jesień/zimę.
Nie wiem czego się spodziewałem, chyba orientu, może nawet nieco obory albo jakiejś formy niszowego artyzmu. Tymczasem jest to zdecydowanie kategoria crowdpleaserów na poziomie luksusowego mainstreamu koncernowego pokroju Xerjoff czy Terenzi. Grzeczne, ładne, nawet bardzo ładne, ale niezbyt ambitne ani naturalne. Takie perfumy, które mają po prostu ładnie pachnieć, a nie dostarczać ciekawych wrażeń sensorycznych. Wspomniane marki mają jednak rzesze fanów i tym osobom mocno polecam obczaić powyższe perfumy Taif Al-Emarat. Mam wrażenie, że Arab koniecznie chciał pokazać produkt ukierunkowany na typowego europejskiego konsumenta i chyba mu się udało. Gdyby marka miała mocny marketing, to mogły być z tego bestsellery w S. i D., pierwszy zamiast śmierdzieli sawaszy, drugi w miejsce Milionów/SWY, poważnie. Sęk w tym, że ta kategoria mnie nie zachwyca i mało interesuje.
Ilustracja: zajumana ze strony producenta
Pisane przy akompaniamencie deathmetalu z Dubaju
#perfumy #arabskieperfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
@saradonin_redux też zauważyłem ze z nowymi perfumami idą mocno w stronę europejska,a szkoda
@Cris80 no te są akurat bardzo europejskie i to tak w kierunku typowo mainstreamowym, takie "ma się każdemu podobać", a wiemy gdzie to prowadzi. Z tych wcześniejszych to ewentualnie Oman albo Year Of Zayed bym może kiedyś spróbował.
@saradonin_redux niestety też to zauważyłem. Nowszymi pozycjami starają się uderzyć w nasz mainstreamowy rynek, może też dlatego co chwilę rzucają promocję na obniżone koszty wysyłki do Europy. To nie są złe perfumy, zwłaszcza jak na nasze standardy jakości, ale te starsze pozycje dużo bardziej do mnie trafiają. GCC, Bahrain, T04 czy wspomniany dziś przez Crisa T16 to pozycje które na pewno będą ze mną przez długie lata.
@saradonin_redux jak chcesz to Ci mogę oman podesłać
@saradonin_redux UAE Oud to moja topka w kategorii róża z oudem. Spróbuj T02: krowi placek, praliny i wino. Genialny zapach! Aż żałuję, że sprzedałem ten flakon.
@fryco A ja bardzo się cieszę że go kupiłem od Ciebie xD uwielbiam!
@Qtafonix A ja się cieszę, że go kupiłem od Ciebie i smutam, że jednak sprzedałem <smutna_zaba.jpg>
@saradonin_redux dzięki za recenzję Golden Oud, gdy pierwsze usłyszałem o jego premierze to nawet się ucieszyłem, bo może będzie jakiś śmierdzący oudzik
Jak wspomniałem Ci pod niedawny postem tutaj, bardziej polecam zapoznać się z T02, T04, T14, T16, GCC, UAE Oud i Oman.
No i też upały działają tym zapachom na korzyść.
Zaloguj się aby komentować