Ja ukończyłem szkołę maturą w 2007. Studia to inna bajka.
W podstawówce zawsze brakowało czasu by przerobić cały materiał. A to apel, a to wolne, a to festyn, ksiądz coś odwalił, zawody sportowe czy przedmiotowe np. powiatowe z matematyki itp.
W gimnazjum na matematyce kartkówka - to wy tego w podstawówce nie mieliście? No nie.
Historia IIWŚ i nowsza? W czerwcu, gdy większość już nie chodziła lub miała w dupie.
Liceum, kartkówka na start - 35 osób, 33 jedynki. To wy tego nie przerobiliście w gimnazjum? No kurwa nie, bo nigdy nie ma czasu, a zawsze trzeba było nadganiać po zmianie szkoły - choćby to, że w 1 gimnazjum wybudowano nam budynek i trochę się nauczyciele pozmieniali, a z klas A i B zrobiły się A, B i C pomieszane z uczniami mniejszych szkół, którzy zaczęli być dowożeni gimbusami do nowego budynku. Z mojej starej A w nowej B było może 15 osób na blisko 30...
Nigdy nie było czasu na cały materiał, a różne podręczniki między sobą uwzględniały różny zakres programowy i po różnych gimbusach w liceum ćwierć klasy nie miała pojęcia o tym, ćwierć o tamtym itp itd.
I tak samo - apele, afery, -25 stopni i pół klasy nie dojechało lub szkołę zamknięto bo zimno, awaria, remont... A dni lecą.
Nie mów, że w twojej edukacji zawsze był cały materiał przerobiony i zawsze na czas. Bo ja byłem w trzech podstawówkach, dwóch gimnazjach i dwóch szkołach średnich (głównie przeprowadzki), w różnych częściach Polski i zawsze materiału było za dużo. Zawsze.