Lokalizacja Pracowni "Zagoździński" - tuż obok optyka "Bliski Optyk", zrobiłem foto jak wychodziłem - łatwo zauważyć z Górczewskiej
Dorzucam historia pączkarni z ich strony:
„Władysław Zagoździński, urodził się w 1901 roku w Młynowie koło Równego, praktykował w Warszawie w cukierni Mieczysława Rydzewskiego – Krakowskie Przedmieście 12. Kiedy zdał egzaminy czeladnicze w celu pogłębienia znajomości zawodu objął posadę w cukierni Moczulskiego przy Chłodnej 40. Myśląc o założeniu własnego interesu ożenił się. Cukiernik najpierw się żenił, a potem otwierał cukiernię. Mąż zajmował się wypiekiem w pracowni, żona – ekspediowaniem w sklepie. W 1925 roku otworzył pierwszą cukiernię przy ulicy Wolskiej 53, prawie przy rogu Skierniewickiej. Nie był to duży lokal, ale Wolska była i jest w tej dzielnicy najważniejszą ulicą, podobnie jak Marszałkowska w Śródmieściu. W 1930 roku przeniósł firmę do znacznie większego lokalu przy Wolskiej 66, róg Syreny. Duży sklep, pokój do konsumpcji ze stolikami, pomieszczenie na bilardy i pracownia. Tu już powstaje pełny asortyment towaru, a że Zagoździński był fachowcem dobrym, zyskał rzesze kupujących i sympatie mieszkańców. Zagoździńscy mieszkali w tym samym domu co cukiernia. Dwie córki, Hanka i Danka, kształciły się na pensji. Ojciec, po całym dniu pracy, lubił wieczorem grać w szachy. Miał w cukierni swój stolik i miał przyjaciela w zawodzie, Franciszka Pasonia. Rozgrywali partie zapominając o świecie Bożym. Wszystko układało się dobrze do wybuchu wojny w 1939 roku. Tragedia nastąpiła, gdy wybuchło Powstanie 1 sierpnia 1944 roku. Dom, w któym była cukiernia spalono. Zagoździńscy jak tysiące warszawiaków tułali się, cierpieli i doczekali końca wojny. w Maju 1945 roku przyszli z różnych stron do ukochanej Warszawy. Spotkali się przy wypalonym domu Wolska 66. Lokatorzy własnym kosztem i pracą dom odbudowali. Cukiernia wkrótce została uruchomiona, choć znacznie zmniejszona z braku funduszów. Do pracy z rodzicami stanęło drugie pokolenie: dzielna córka Hanka z mężem swoim, Mieczysławem Grelofem, córka Danka, w miarę wolnego czasu na studiach. Zaczynali od nowa. W czasach stalinowskich cukiernia wegetowała. Rzemiosła musiały ograniczyć produkcję. W roku 1962 umiera żona Zagoździńskiego. W roku 1973 na skutek powiększenia sąsiadujących z cukiernią państwowych sklepów, Dzielnicowa Rada Narodowa usunęła Zagoździńskiego, dając lokal zastępczy przy ulicy Górczewskiej 15 w domu Wawelberga. Otrzymany lokal jest mniejszy więc produkcja została ograniczona tylko do wyrobu pączków. Do pracy przy tych pączkach stanęło trzecie pokolenie. Leszek Grelof, który po ukończeniu SGPiS-u odbył praktyki cukiernicze, uzyskał dyplom mistrza i prowadzi z matką firmę po dziadku, który zmarł w 1974 roku. Leszek Grelof zmarł w 1992 roku. Cukiernię prowadzi nadal matka, p.Hanna Grelof z córką, Zenoną Adamuszewską – podobnie jak brat jest absolwentką SGPiS-u.”
na podstawie materiałów z książki W. Herbaczyńskiego „W dawnych cukierniach i kawiarniach Warszawskich” wyd. Veda z 19.12.2005 r.
#warszawa #paczki #paczkarnia #zagozdzinski
Źródło
@pukpuk byłem polecam, pączki rzeczywiście jak piszesz nie są wymyślne, ale właśnie takiego smaku szukałem. A ile teraz kosztuje sztuka? bo byłem jakis czas temu
@gacek dokladnie, teraz kupowałem za 4.5 zł sztuka - sprzedają tylko to wiec raz na ruski rok może być chodź najtaniej nie jest
@pukpuk tak to wygląda jakby ktoś sie zastanawiał, co rok blizej tlustego czwartku - a takto jest troche mniejszaxD
@pukpuk jakim cudem ktoś ma taki zbyt i wyprzedaje towar już o 14. Ci ludzie prowadzą biznes, czy wioskowego GS-a ?
@tak_bylo Zapewne ograniczenia możliwości produkcyjnych
@tak_bylo nie wszyscy chcą, potrzebują się rozwijać i zdobywać więcej. Istnieje pewna grupa ludzi dla których wystarcza to co mają na danym poziomie. Bycie rzemieślnikiem nie zawsze musi iść w parze z byciem dobrym menagerem, organizatorem itd.
Zaloguj się aby komentować