#bookmeter 158 + 1 = 159
Tytuł: Na wschód od Edenu
Autor: John Steinbeck
Gatunek: literatura piękna
Ocena: 10/10
Niesamowita książka - bogata w symbolikę, piękna historia o walce dobra ze złem, o ludzkiej tożsamości i wolności do podejmowania własnych decyzji, osadzona w realiach Kalifornii z przełomu XIX i XX wieku.
Świetnie nakreśli bohaterowie, a każdy z nich może nas czegoś nauczyć. W każdym z nich toczy się wewnętrzna walka i żaden z nich nie jest postacią prostą i oczywistą.
Akcja, choć czasami, zwłaszcza na samym początku powieści, toczy się w dość leniwym tempie, w wielu miejscach staje się mocno wciągająca, dzięki czemu książkę, mimo jej sporej objętości, czyta się szybko.
Nad wszystkim zaś co jest tu przedstawione w doskonale zbudowanej warstwie realistycznej, nad urodzajnymi polami Kalifornii, nad spokojnym miasteczkiem w Dolinie Salinas, nad rodzinami Trasków i Hamiltonów, wisi motyw biblijnej przypowieści o Kainie i Ablu. O bracie, który zabił brata i który stał się jednym z praojców ludzkości.
Książka obfituje w niezwykłe, zapadające w pamięć sceny, jak chociażby ta, w której po burzliwej dyskusji, dzieciom Adama zostają nadane imiona czy ta, w której konający ojciec jest proszony o udzielenie swemu synowi błogosławieństwa - są to obrazy, które potrafią wręcz przyprawić czytelnika o ciarki i łzy wzruszenia.
Wśród mądrości płynących z dzieła Steinbecka, jako rodzic dostrzegam m.in. przestrogę przed tym, co może się stać, jeśli różnicuje się podejście do swoich dzieci, dając im odczuć faworyzowanie jednego z nich. Jakie są skutki jeżeli to, co może dać rodzic - miłość, uwaga, bliskość, czas - nie są sprawiedliwie rozdysponowywane pomiędzy całe potomstwo.
Podsumowując - "Na wschód od Edenu" to w mojej opinii arcydzieło, które śmiało mogę wszystkim polecić.
Tytuł: Na wschód od Edenu
Autor: John Steinbeck
Gatunek: literatura piękna
Ocena: 10/10
Niesamowita książka - bogata w symbolikę, piękna historia o walce dobra ze złem, o ludzkiej tożsamości i wolności do podejmowania własnych decyzji, osadzona w realiach Kalifornii z przełomu XIX i XX wieku.
Świetnie nakreśli bohaterowie, a każdy z nich może nas czegoś nauczyć. W każdym z nich toczy się wewnętrzna walka i żaden z nich nie jest postacią prostą i oczywistą.
Akcja, choć czasami, zwłaszcza na samym początku powieści, toczy się w dość leniwym tempie, w wielu miejscach staje się mocno wciągająca, dzięki czemu książkę, mimo jej sporej objętości, czyta się szybko.
Nad wszystkim zaś co jest tu przedstawione w doskonale zbudowanej warstwie realistycznej, nad urodzajnymi polami Kalifornii, nad spokojnym miasteczkiem w Dolinie Salinas, nad rodzinami Trasków i Hamiltonów, wisi motyw biblijnej przypowieści o Kainie i Ablu. O bracie, który zabił brata i który stał się jednym z praojców ludzkości.
Książka obfituje w niezwykłe, zapadające w pamięć sceny, jak chociażby ta, w której po burzliwej dyskusji, dzieciom Adama zostają nadane imiona czy ta, w której konający ojciec jest proszony o udzielenie swemu synowi błogosławieństwa - są to obrazy, które potrafią wręcz przyprawić czytelnika o ciarki i łzy wzruszenia.
Wśród mądrości płynących z dzieła Steinbecka, jako rodzic dostrzegam m.in. przestrogę przed tym, co może się stać, jeśli różnicuje się podejście do swoich dzieci, dając im odczuć faworyzowanie jednego z nich. Jakie są skutki jeżeli to, co może dać rodzic - miłość, uwaga, bliskość, czas - nie są sprawiedliwie rozdysponowywane pomiędzy całe potomstwo.
Podsumowując - "Na wschód od Edenu" to w mojej opinii arcydzieło, które śmiało mogę wszystkim polecić.
Kiedy człowiek powiada, że nie chce o czymś mówić, zwykle to znaczy, że nie może myśleć o niczym innym.
Jeśli dana opowieść nie mówi o słuchaczu, ten zazwyczaj nie będzie jej słuchał. Tutaj stawiam regułę: wielka i trwała opowieść musi mówić o każdym, bo inaczej nie przetrwa. To, co dalekie i obce, nie jest interesujące - tylko rzeczy głęboko osobiste i blisko nam znane.
Kiedy to ci mówię, sam przesiewam swoje wspomnienia, podobnie jak niektórzy przesiewają ziemię spod podłogi szynku, szukając ziarenek złotego piasku między szparami. To taka pośledniejsza kopalnia złota... pośledniejsza. Za młody jeszcze jesteś, Adamie, żeby przesiewać wspomnienia. Powinieneś dorabiać się nowych, aby kopalnia była bogatsza, jak dojdziesz do właściwego wieku.
Czyż pan nie rozumie?! – zawołał. – Amerykańskie tłumaczenie nakazuje ludziom triumfować nad grzechem, a grzech można nazwać niewiedzą. Przekład króla Jakuba daje obietnicę w słowie „będziesz”, co znaczy, że ludzie z całą pewnością nad grzechem zatriumfują. Natomiast słowo hebrajskie, wyraz timszel – „możesz” – daje prawo wyboru. Kto wie, czy to nie najważniejsze słowo na świecie. Mówi ono, że droga jest otwarta.
Adamie nie wiem, co możesz dosłyszeć czy zrozumieć. Kiedy drętwiała ci ręka, a oczy odmawiały posłuszeństwa, dowiedziałem się o tym wszystkiego, co zdołałem. Ale pewne rzeczy wiesz tylko ty jeden. Możliwe, że tam, za swoimi oczami, jesteś w tej chwili czujny i bystry, a możliwe też, że żyjesz w zmętniałym, szarym śnie. Może jak nowo narodzone dziecko, dostrzegasz tylko światło i ruch. Mózg twój jest uszkodzony i kto wie, czy nie stałeś się teraz czymś nowym na tym świecie. Twoja dobroć może przemieniła się w małostkowość, a twoja posępna prawość nie jest już taka spokojna i bezwzględna. Nikt tego nie wie prócz ciebie, Adamie! Czy słyszysz mnie?
Ale Kain wyżył i miał dzieci, natomiast Abel żyje tylko w tej opowieści. My jesteśmy dziećmi Kaina. I czy to nie dziwne, że trzej dorośli mężczyźni, dzisiaj, w stuleciu o tyle tysięcy lat odległym, dyskutują o tej zbrodni tak, jakby zdarzyła się wczoraj w King City i jeszcze nie była rozpatrywana przez sąd?
Samuel popatrzał przytomnie na Toma i powiedział: „Muszę już wstać”. Spróbował i usiadł bezsilnie z powrotem, chichocząc – co robił zawsze, gdy pokonała go jakakolwiek moc na tym świecie. Miał przeświadczenie, że nawet pobity może skraść odrobinę zwycięstwa, śmiejąc się z klęski.
Pewnej nocy, nocy gorzkiej jak musztarda, nocy, która była wczorajszą, zjawiła się dobra myśl i osłodziła ciemność, kiedy odchodził dzień. I ta myśl trwała od gwiazdy wieczornej aż po Niedźwiedzicę zapóźnioną na skraju pierwszego brzasku – o której mówili mądrzejsi od nas. Dlatego sam się tu zaprosiłem.
Nie potrafisz odczuć, jak zimno jest w nocy samotnemu dziecku? Gdzież może ono znaleźć ciepło, gdzie radość z pieśni ptaków, z poranka?
– Bez żartów. O, pewnie, że bez. Opowiedz mi o sobie... jeżeli masz chęć, oczywiście.
– No... ja jestem... – Urwał. – To nie takie łatwe, jak przyjdzie co do czego – dodał.
– Ja myślę. Może nawet niemożliwe. Opowiedz mi o swoim bracie.
– Co ojciec chce o nim wiedzieć?
– Ano to, co ty o nim myślisz. Przecież nic więcej nie możesz mi powiedzieć.
– On jest dobry. Nie robi złych rzeczy. Nie ma złych myśli.
– Teraz mi mówisz o sobie.
– Słucham?
– Mówisz, że ty robisz złe rzeczy i masz złe myśli.#ksiazki #czytajzhejto #literatura
Zaloguj się aby komentować