#anonimowehejtowyznania
Ma ktoś jeszcze ta, że wam się wydaje, iż wszystkim wokół się układa tylko nie wam? Jak się pogodzić z niemożnością osiągnięcia celów życiowych i jednocześnie patrzenia jak wasi znajomi np. z liceum wiodą przynajmniej z pozoru perfekcyjne życia? Żółć mnie zalewa, bo zupełnie mi się nie układa.
Po liceum (może nie najlepszym w mieście, ale całkiem niezłym) tłukłem się tu i tam, skończyłem studia 1. stopnia będąc dwa lata starszy niż powinienem i potem sześć miesięcy bite się tłukłem w poszukiwaniu roboty w zawodzie, kiedy ww. koledzy z liceum kucowali za kosmiczny hajs albo mieli np. praktyki w CERN. Kiedy inni kupowali albo odziedziczali pierwsze mieszkania ja tłukłem pół roku stażu z urzędu pracy, po którym zaproponowali mi trzymiesięczną umowę o pracę na minimalną i pół etatu oraz słyszałem od rodziców, że nawet na kawalerkę po babci nie mam co liczyć, bo muszą mieć fundusze na emeryturę
Na cudowną ofertę się nie zdecydowałem, bo nagle miałem szansę - robota w korpo. Niestety szybko zaczął się sezon i po prostu nie byłem w stanie wytrzymać tempa pracy po 10 h dziennie (i jeszcze najlepiej zabrać robotę do domu) z perspektywą robienia tego przez najbliższe kilka miesięcy. Rzuciłem to w cholerę i przynajmniej w końcu mogłem się wyspać i głowa mnie ze stresu nie bolała. Do innego korpo raczej się nie załapię (zawsze się na rozmowach kwalifikacyjnych wykładam, bo pomimo tego, że nieźle mi zawsze szło z liczbami, danymi itp. jestem lekko upośledzony społecznie, mam wadę wymowy i do tego kiepsko funkcjonuję w sytuacjach stresowych, więc bywa, że testy wstępne rozwiążę świetnie, a potem i tak mnie HR odstrzeli). Zostało mi szukanie roboty po administracji miejskiej i państwowej (gdzie 4200 brutto potrafi być kosmicznym hajsem) oraz mieszkanie z rodzicami Bóg wie jak długo.
Nie byłoby to takie straszne gdyby nie to, że rodzina już za mną nie przepada i zdarzyło mi się od podchmielonej (rodzice mają zwyczaj picia piwa lub dwóch wieczorem, w weekend więcej) matki usłyszeć, że spodziewała się po mnie więcej (nie żeby sami osiągnęli nie wiadomo jak wiele, gdyż matka pomimo ukończenia dość wymagających studiów matematycznych siedzi jako nauczyciel mianowany, gdyż dyplomowanego jej się robić nie chciało, w podstawówce, a ojciec mimo wyższego wykształcenia ekonomicznego i znajomości trzech języków obcych jeździ dostawczakiem po mieście), a w domu generalnie panuje atmosfera przygnębienia.
Chłop by się przyuczył do pracy jakiegoś analityka albo księgowego, ale nikt bez doświadczenia wziąć nie chce. Myślę jeszcze nad seminarium, bo zawsze się ta myśl gdzieś przewijała w różnych momentach mojego życia, a teraz nawet nie mam już nic do stracenia, bo baby niet, kariery niet i perspektywy na obie również niet. Może przynajmniej w rękach Kościoła mógłbym być użytecznym narzędziem i coś ze swoim życiem zrobić, bo teraz tylko tłukę głową w ścianę, a lata lecą (niedługo 26. urodziny).

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #645b9be13e812ecbdf3a3f3c
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter
ZygoteNeverborn

Ma ktoś jeszcze ta, że wam się wydaje, iż wszystkim wokół się układa tylko nie wam?


@anonimowehejto Bardzo mi przykro ale nie. Ja uważam, że jestem raczej w górnej części. Mi wydaje się, że moje życie jest lepsze niż około 70% populacji.

dsol17

@anonimowehejto Tak,ale tak mówiąc szczerze to ja skopałem bo za bardzo słuchałem rodziców i ponieważ nie ciągnąłem pracy w gównianych robotach.


A ty nawaliłeś,bo nie potrafiłeś wytrzymać pracy po 10 godzin za dobrą kasę.


I mnie i tobie pozostało jedno - próbować NIE POWTARZAĆ błędu.


A z seminarium i całą resztą radykalnych rozwiązań to się nie spiesz, uważasz się za #przegryw bez szans w wieku 26 lat, ja niedługo będę miał okrągłe 10 lat więcej od ciebie i chociaż miewam myśli by się odjebać i naprawdę morale mi szoruje na dnie - to jednak ciągnę to wszystko. Kasa z nieba nie spadnie próbuj do innego korpo czy nawet w tej budżetówce (w sumie do budżetówki to bez znajomości pewnie możesz liczyć na zapierdol jak w tym korpo ale za mniej) nie od razu ludzie do milionów dochodzą czy dobrych posad - i rzecz jasna nie wszyscy. Ale jak nie będziesz próbował to nic z tego nie będzie. Od marnej kasy niestety trzeba zaczynać mając kasę można ją wykorzystać na dokształcanie albo na inne sposoby.


Zacznij od jakiejkolwiek kasy,jakiejkolwiek pracy itd. Jak mówią Chińczycy : Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Więc najpierw to zrealizuj minimum - jakaś praca i jakieś pieniądze w rezerwie.

koniecswiata

Ale co konkretnie ma Ci dać to seminarium? Po to chcesz tam iść? Kasę? Jeżeli chcesz mieć hajs, to przypuszczam, że to może być dobry kierunek, tylko pamiętaj, że będziesz musiał się wielu rzeczy wyrzec po drodze. Nie ma nic za darmo, tak samo jak nie dochodzi się do wielkiej kariery bez poświęceń. Jeżeli chcesz tam iść bo masz takie potrzeby duchowe i chcesz się rozwijać duchowo, to myślę, że Kościół to najgorszy możliwy wybór. Pamiętaj też, że dobrzy księża muszą mieć umiejętności "miękkie", bo muszą obcować z ludźmi. Wszelkie mszę, święta, pogrzeby, spowiedzi, itp. Nie sądzę, że to jest dobry kierunek dla kogoś, kto, jak napisałeś, jest "upośledzony społecznie".

anonimowehejto

MetalowaPanda: spokojnie, stary


ja zaraz 30 a w zeszłym roku dopiero maturę zrobiłem XDD i dalej nie wiem co w życiu robić




<br />

Zaakceptował: HannibalLecter

anonimowehejto

OP: @dsol17: Zaczynam niedługo w tej administracji, bo co innego mi w tym momencie zostało, a w korpo jako praktykant nie dostawałem wcale dobrej kasy. Mógłbym dostać lepszą jako asystent, gdybym nie zrezygnował i by mi przedłużyli umowę.


@koniecswiata: Niezaprzeczalną zaletą jest możliwość rzucenia wszystkiego w cholerę. Kasa wtedy mi jakoś szczególnie potrzebna nie będzie, bo jak będzie zakwaterowanie i wyżywienie to tylko coś na grzbiet ogarnąć i można funkcjonować. Bardziej mi chodzi o cel w życiu, jasno wyznaczone obowiązki, rolę społeczną i ogólnie tożsamość jaką człowiek otrzymuje razem z sutanną. Poza tym sama służba jako ksiądz mi się wydaje czymś szlachetnym, choć ewidentnie materiał na kaznodzieję i spowiednika ze mnie żaden. Większa szansa, że bym się zakopał w książkach i ciągnął jakiś niszowy temat, próbując zostać specjalistą od np. teologii moralnej jednocześnie starając się ogarnąć zwykłe obowiązki stanu.




Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)


Zaakceptował: HannibalLecter

tmg

@anonimowehejto jak nie mogłeś w korpo wytrzymać to jak chcesz znieść bycie księdzem? Zostaniesz zniszczony jeszcze w seminarium. A tak poważnie to jedna rada, przestań myśleć o przeszłości. Co było to było i tego nie zmienisz. Zacznij żyć od nowa i rozwiązuj swoje problemy jeden po drugim. Najpierw praca, potem dziewczyna, potem wyprowadzka od starych. Przeszłość z której nie jesteśmy zadowoleni istnieje tylko w naszej głowie, jej już nie ma .. a najlepiej pomyśleć że tego nie było. Inaczej zamienia się w straszny kamień u szyi i negatywnie wpływa na teraźniejszość i przyszłość. Aha, zainteresuj się jakąś filozofią która Ci pomoże psychicznie. Polecam stoicyzm i kaizen. Dzięki nim da się wyjść z każdego szamba.

anonimowehejto

OP: @tmg: W poniedziałek zaczynam robotę na stanowisku pomocy administracyjnej w jednym z miejskich urzędów. Niestety pensja mi nie pozwoli na wyprowadzkę i przeżycie z cenami wynajmu w moim mieście (chyba, że bym się zdecydował na wynajem pokoju tylko, ale jaki jest w tym sens, jeśli u siebie w domu rodzinnym wynajmuję pokój o wiele taniej), na dziewczynę póki co nie liczę, choć może znów pójdę na szybkie randki (chociaż lecą cztery pytania - praca, zarobki, auto oraz mieszkanie i momentalnie odpadam z gry). Stoicyzm i kaizen to niekoniecznie moje tematy, za to się zainteresowałem jakiś czas temu religioznawstwem i się powoli, ale konsekwentnie przekopuję przez Eliadego.




Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)


Zaakceptował: HannibalLecter

tmg

@anonimowehejto nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ja jednak bym na Twoim miejscu wynajął pokój nawet drożej byle się odciąć kompletnie od przeszłości. Ona Cię będzie atakować i ciągnąć psychicznie w dół jeśli dalej ze starymi będziesz mieszkał. Przy okazji szukaj lepszej płatnej pracy w dużym mieście i jak znajdziesz to się przeprowadź. Wg mnie potrzebujesz radykalnych zmian, palenia mostów i śmiałych działań. Może nawet powinieneś wyjechać do pracy za granicę. Może być ciężko na początku ale jak zaczniesz zarabiać to się otworzą nowe możliwości, zyskasz stabilną sytuację, pewność siebie. Jesteś jeszcze młody, możesz się szybko poduczyć czegoś i zyskać nowe umiejętności. Ja kiedyś stanąłem przed podobnym dylematem i byłem nawet starszy niż Ty. No i udało się poukładać wszystkie sprawy które miałem równie głęboko zwalone. Najgorsze to nie myśleć, nie planować i nie robić (tylko biadolić).

Zaloguj się aby komentować