#anime #animedyskusja
Romantic Killer
Noname studio, które zajmuje się głównie outsourcingiem albo wypuszcza jakiś szajs ✔
Noname reżyser ✔
Produkcja Netflixa ✔
Otome harem ✔
Perspektywy marne, co nie? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Anzu to licealistka, która po szkole wraca prosto do domu by odpalić konsole, żreć czekoladki i miziać swojego kota. Nie jest absolutnie w żaden sposób zainteresowana chłopakami i znajduje się na prostej drodze do zostania crazy cat lady. Sytuacja się zmienia któregoś dnia gdy odpala nową otome gierkę, która okazuje się totalnym shitem. Po kilku chwilach frustrującej interakcji z ekranu wyskakuje wróżka? (wróżek? osoba wróżkarska?) o aparycji kartofla i informuje ją, że z tą chwilą jej życie zmienia się diametralnie. Latający ziemniak, któremu wymsknęło się, że jest opłacany z Japońskiego Funduszu na Rzecz Walki z Niżem Demograficznym ma za zadanie przy pomocy swojego potężnego mahou shoujo warsztatu odzyskać potencjał reprodukcyjny naszej bohaterki. Anzu ani myśli się dostosować i staje do nierównej walki unikając zalewu prześlicznych chłopców, którzy nagle pojawili się w jej życiu, niczym Neo kul agenta Smitha.
Tytuł wydaje się być pozycjonowany jako reverse harem romansidło dla bab. Nie wyobrażam sobie możliwości zrobienia mu większej krzywdy niż w ten sposób, bo automatycznie zniechęca to jakieś 80% potencjalnych widzów. A to po prostu jest dobra komedia. A jeżeli podoba wam się humor w stylu Grand Blue, to można nawet rzecz, że bardzo dobra. Mamy tu miks parodii oraz slapsticku wzbogacony o sporo popkulturowych odniesień łatwo rozpoznawalnych dla typowego zachodniego konsumenta chińskich bajek. Ogląda się to naprawdę dobrze, a ogromna w tym zasługa głównej bohaterki, która bez problemu dźwiga ciężar tej serii, a prawą rękę jeszcze ma wolną. Wszędzie jej pełno, pyskata, z charakterem, w razie możliwości bierze sprawy w swoje ręce i dosłownie jest antytezą typowych pizdowatych bohaterów/bohaterek z anime.
Tak wygląda sytuacja przez 8 pierwszych odcinków, po czym następują dwa odcinki przejściowe, gdzie komedia zaczyna powoli ustępować, a zaczyna się babskie kino, które ostro szarpie by przejąc ster w końcówce. Robi się całkiem poważnie, pojawia się drama i przechodzimy w tryb otome właściwe. Troszkę szkoda, bo wolałbym więcej tego samego co wcześniej, ale naprawdę nie ma co wybrzydzać, bo nawet po tej transformacji bajka bez problemu utrzymuje się na powierzchni.
Tak więc - jest śmiesznie, fabularnie się spina, ładnie animowane (sporo dynamicznych teł) i ogólnie to nie ma się do czego przypierdolić.
To jest właśnie ten tytuł z poprzedniego sezonu, który większość olała, a nie powinna. W dodatku netfliksowy. Koniec świata.
Fajny eurobeacik w ED ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
https://www.youtube.com/watch?v=KIaf6uSnljY
Romantic Killer
Noname studio, które zajmuje się głównie outsourcingiem albo wypuszcza jakiś szajs ✔
Noname reżyser ✔
Produkcja Netflixa ✔
Otome harem ✔
Perspektywy marne, co nie? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Anzu to licealistka, która po szkole wraca prosto do domu by odpalić konsole, żreć czekoladki i miziać swojego kota. Nie jest absolutnie w żaden sposób zainteresowana chłopakami i znajduje się na prostej drodze do zostania crazy cat lady. Sytuacja się zmienia któregoś dnia gdy odpala nową otome gierkę, która okazuje się totalnym shitem. Po kilku chwilach frustrującej interakcji z ekranu wyskakuje wróżka? (wróżek? osoba wróżkarska?) o aparycji kartofla i informuje ją, że z tą chwilą jej życie zmienia się diametralnie. Latający ziemniak, któremu wymsknęło się, że jest opłacany z Japońskiego Funduszu na Rzecz Walki z Niżem Demograficznym ma za zadanie przy pomocy swojego potężnego mahou shoujo warsztatu odzyskać potencjał reprodukcyjny naszej bohaterki. Anzu ani myśli się dostosować i staje do nierównej walki unikając zalewu prześlicznych chłopców, którzy nagle pojawili się w jej życiu, niczym Neo kul agenta Smitha.
Tytuł wydaje się być pozycjonowany jako reverse harem romansidło dla bab. Nie wyobrażam sobie możliwości zrobienia mu większej krzywdy niż w ten sposób, bo automatycznie zniechęca to jakieś 80% potencjalnych widzów. A to po prostu jest dobra komedia. A jeżeli podoba wam się humor w stylu Grand Blue, to można nawet rzecz, że bardzo dobra. Mamy tu miks parodii oraz slapsticku wzbogacony o sporo popkulturowych odniesień łatwo rozpoznawalnych dla typowego zachodniego konsumenta chińskich bajek. Ogląda się to naprawdę dobrze, a ogromna w tym zasługa głównej bohaterki, która bez problemu dźwiga ciężar tej serii, a prawą rękę jeszcze ma wolną. Wszędzie jej pełno, pyskata, z charakterem, w razie możliwości bierze sprawy w swoje ręce i dosłownie jest antytezą typowych pizdowatych bohaterów/bohaterek z anime.
Tak wygląda sytuacja przez 8 pierwszych odcinków, po czym następują dwa odcinki przejściowe, gdzie komedia zaczyna powoli ustępować, a zaczyna się babskie kino, które ostro szarpie by przejąc ster w końcówce. Robi się całkiem poważnie, pojawia się drama i przechodzimy w tryb otome właściwe. Troszkę szkoda, bo wolałbym więcej tego samego co wcześniej, ale naprawdę nie ma co wybrzydzać, bo nawet po tej transformacji bajka bez problemu utrzymuje się na powierzchni.
Tak więc - jest śmiesznie, fabularnie się spina, ładnie animowane (sporo dynamicznych teł) i ogólnie to nie ma się do czego przypierdolić.
To jest właśnie ten tytuł z poprzedniego sezonu, który większość olała, a nie powinna. W dodatku netfliksowy. Koniec świata.
Fajny eurobeacik w ED ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
https://www.youtube.com/watch?v=KIaf6uSnljY
@kinasato Bardzo fajny tytul. Pierwszy odcinek sprawil, ze troche zwatpilem czy dalej ogladac, bo o ile pamietam bardzo duzo animacji tam wplatali z byle powodu. Pozniej troche sie z tym opanowali i nie czulem sie tym juz przytloczony. Calosc byla bardzo fajna i jestem sklonny wystawic 7.5/8.
Zaloguj się aby komentować