#anime #animedyskusja
Aharen Is Indecipherable
Fabuła tego tytułu zawiera się w jednym zdaniu. Chłop przychodzi do liceum, a obok niego siedzi dziewczynka w skali nano, która bełkocze coś pod nosem, a on nie rozumie o co jej chodzi. Tak wygląda tematyka pierwszego odcinka i oceniam go jako znośny - najlepszy w całej serii. Im dalej w las, tym więcej nieporozumień, a ściółka leśna zmienia się w bagno. Ale nie takie, które Cię zasysa i nie możesz przestać oglądać. Takie, gdzie zaczynasz krzyczeć pomocy.
Praktycznie każdy odcinek wygląda tak, ze chad MC wielki jak brzoza patrzy na tę swoją prywatną loli i coś mu w niej nie pasuje. A to włosy, a to gębę ma obitą, a to ubrana na cebulkę, a to założyła maseczkę. I on tak na nią patrzy i kreśli w swojej głowie totalnie niedorzeczne, nudne i nieciekawe, a co najgorsze, zupełnie nieśmieszne, scenariusze dlaczego tak jest. Potem następuje puenta, gdzie okazuje się, że to zupełnie coś innego niż mu się wydawało. A potem moi mili, śmiechom nie było końca...
Między postaciami nie ma żadnej chemii. Nie może być tu żadnej reakcji chemicznej, bo skład obu to 100% wapno. Dobrotliwy MC, któremu wydaje się, że jest straszny bo jest duży oraz malutkie nieporadne dziecko, które próbując nałożyć błyszczyk na usta, smaruje sobie brwi. Może to i było cute, no ale maks do drugiego odcinka. Zamysł tego tytułu bardzo szybko wyciera się jak stara szmata i po kilku epizodach jest już zupełnie nieatrakcyjny. Seria próbuje się ratować wprowadzając postacie poboczne, ale one są jeszcze gorsze od głównej pary. A szczytem wszystkiego jest wprowadzony na siłę w 10 odcinku romans, nie wynikający z niczego i absolutnie od czapy wywracający relacje bohaterów przez te 9 poprzednich odcinków. Nie żeby mi było szkoda, tylko po prostu przykro się patrzy na taką scenariuszową amatorszczyznę.
Szkoda czasu, wieje nudą, żeby nie powiedzieć - wieje męskim organem.
https://www.youtube.com/watch?v=VdylGGL4Lbc
Aharen Is Indecipherable
Fabuła tego tytułu zawiera się w jednym zdaniu. Chłop przychodzi do liceum, a obok niego siedzi dziewczynka w skali nano, która bełkocze coś pod nosem, a on nie rozumie o co jej chodzi. Tak wygląda tematyka pierwszego odcinka i oceniam go jako znośny - najlepszy w całej serii. Im dalej w las, tym więcej nieporozumień, a ściółka leśna zmienia się w bagno. Ale nie takie, które Cię zasysa i nie możesz przestać oglądać. Takie, gdzie zaczynasz krzyczeć pomocy.
Praktycznie każdy odcinek wygląda tak, ze chad MC wielki jak brzoza patrzy na tę swoją prywatną loli i coś mu w niej nie pasuje. A to włosy, a to gębę ma obitą, a to ubrana na cebulkę, a to założyła maseczkę. I on tak na nią patrzy i kreśli w swojej głowie totalnie niedorzeczne, nudne i nieciekawe, a co najgorsze, zupełnie nieśmieszne, scenariusze dlaczego tak jest. Potem następuje puenta, gdzie okazuje się, że to zupełnie coś innego niż mu się wydawało. A potem moi mili, śmiechom nie było końca...
Między postaciami nie ma żadnej chemii. Nie może być tu żadnej reakcji chemicznej, bo skład obu to 100% wapno. Dobrotliwy MC, któremu wydaje się, że jest straszny bo jest duży oraz malutkie nieporadne dziecko, które próbując nałożyć błyszczyk na usta, smaruje sobie brwi. Może to i było cute, no ale maks do drugiego odcinka. Zamysł tego tytułu bardzo szybko wyciera się jak stara szmata i po kilku epizodach jest już zupełnie nieatrakcyjny. Seria próbuje się ratować wprowadzając postacie poboczne, ale one są jeszcze gorsze od głównej pary. A szczytem wszystkiego jest wprowadzony na siłę w 10 odcinku romans, nie wynikający z niczego i absolutnie od czapy wywracający relacje bohaterów przez te 9 poprzednich odcinków. Nie żeby mi było szkoda, tylko po prostu przykro się patrzy na taką scenariuszową amatorszczyznę.
Szkoda czasu, wieje nudą, żeby nie powiedzieć - wieje męskim organem.
https://www.youtube.com/watch?v=VdylGGL4Lbc
Szkoda czasu, wieje nudą, żeby nie powiedzieć - wieje męskim organem.
@kinasato shit taste
Zaloguj się aby komentować