943 + 1 = 944

Tytuł: Towarzystwo ochrony Kaiju
Autor: John Scalzi
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Vesper
ISBN: 9788377315057
Liczba stron: 338
Ocena: 4/10

Miałem duże nadzieję z tą pozycją, niestety nie spełniły się.

Głównym bohaterem jest Jaime Gray, a cała historia rozpoczyna się w 2020 roku, niedługo po wybuchu pandemii koronawirusa. Na skutek związanych z nim trudności i z inicjatywy dupkowatwgo szefa Jaime traci pracę i z konieczności zatrudnia się jako dostawca jedzenia. Podczas jednej z dostaw adresatem okazuje się dawny kolega głównego bohatera, który proponuje mu pracę w organizacji TOK, która ma się zajmować ochroną dużych zwierząt. Dopiero później okazuje się, że chronione mają być Kaiju, ogromne stworzenia z innego wymiaru.

Nie powiem, takie streszczenie bardzo mnie zainteresowało, niestety dobry pomysł nie przyniósł też dobrej historii. Wymienię tutaj kilka z absurdów z historii:
1. Aż do przejścia do innego wymiaru Jaime nie wie czym właściwie będzie się zajmował (poza tym że będzie od noszenia rzeczy) ani gdzie, mimo to nie zastanawia się zbyt długo nad propozycją, rozumiem, że sytuacja w covidzie nie była najlepsza, ale jednak normalny człowiek zadawałby jakieś pytania. Zresztą dotyczy to nie tylko bohatera ale też bohaterów pobocznych z doktoratami (o nich zresztą za chwilę)
2. Poza tym że największe odkrycie w historii ludzkości nadzorowane jest przez prywatny TOK, to jeszcze jego finansowanie opiera się na miliarderach, którzy w zamian czasami przyjeżdżają tu na wycieczki
3. Właściwie każdy bohater, nieważne czy to Jaime, doktor fizyki, doktor biologii, szef ochrony, pilot śmigłowca czy dyrektor to żartowniś rzucający żartami na lewo i prawo. Dosłownie, w książce nie ma ani jednego dialogu bez żarcików, nieważne czy to prezentacja bilogii Kaiju przed generałem czy szkolenie nowych.
4. Cały personel TOKu to praktycznie idioci. Co zrobić gdy chcemy przemieścić Kaiju a ten śpi? Opuśćmy mu helikopter na oczodół! Musimy rozstawić kamery w dżungli gdzie wszystko chce nas zabić? A po co nam wyszkolona ochrona, do ochrony wystarczy tragarz Jamie po jednodniowym szkoleniu!
5. Wyglad Kaiju nie jest nigdzie dokładniej opisany, jednak z tego co pamiętam powiedziane było, że nie wyglądają wcale jak Godzilla, a bardziej jak bezkształtna góra mięsa, postanowiłem jednak to zignorować i czytając wyobrażałem sobie wielkie jaszczury.
6. Autor próbując być na czasie dodaje do historii osoby LGBT, tylko robi to w wyjątkowo nieudolny sposób, najbardziej irytująca postać (chyba miała być zabawnie sarkastyczna, coś jak nieudana Chandler z Przyjaciół) to niebinarna Niomh, tuż po przejściu do innego wymiaru homoseksualne małżeństwo pilotów wygłasza długi monolog żeby już nigdy się nie pojawić.
7. Trochę jak w amerykańskich filmach o Godzilli, momentów z Kaiju tu tyle co kot napłakał, zwłaszcza opis ich biologii, procesów fizycznych z nimi związanych itd. No w końcu 3/4 paczki głównych bohaterów jest tam żeby je badać.

W historii trafiają się ciekawe momenty, np. wykorzystanie feromonów do kontroli drapieżników, (skąpe) opisy biologii Kaiju, gdyby żartów było mniej to może niektóre bawiłyby bardziej. No i okładka jest piękna, gdyby nie to i fakt zbierania Wymiarów to pewnie zastanawiałbym się nad jej sprzedażą.

No cóż, pozostaje mieć nadzieję, że kolejne tomy Wojny starego człowieka tego samego autora będą trzymały poziom pierwszego, ta niestety to wielki niewypał.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
2596cb55-9f99-4335-a58e-cf63fbd1e539

Zaloguj się aby komentować