915 + 1 = 916
prywatny licznik: 40/?

Tytuł: Na drugą planetę
Autor: Władysław Umiński
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 150
Ocena: 5/10

Władysław Umiński, pisarz nazywany "polskim Verne'em". W sumie nie wiedziałem że mieliśmy takiego autora, jest to pierwsza jego książka, która zresztą trafiła do mnie zupełnym przypadkiem z lokalnego punktu wymiany książek. "Na drugą planetę" to historia wydana oryginalnie w roku 1894, i wtedy też mniej więcej dzieje się jej akcja. Osadzona jest w USA a opowiada o próbach kontaktu z Marsem. Oto milioner, mister Brighton, zamawia w firmie "Alvan Clarke and Sons", największej na świecie szlifierni szkieł optycznych teleskop o dwumetrowej średnicy soczewki. Jako, że w tych czasach największe teleskopy mogły poszczycić się soczewkami maksymalnie metrowej średnicy, budzi to więc niesłychane zainteresowanie opinii publicznej. Niestety słynny ów milioner nabiera wody w usta i do tajemnicy dopuszcza jedynie astronoma p. Hartinga, z którym odbywa długie a poufne rozmowy. Jednemu z reporterów udaje się podsłuchać (!) za pomocą fonografu (!) jedną z ich rozmów z której wynika, że chcą oni wysłać sygnały świetlne w kierunku marsa i z pomocą nowego teleskopu wypatrywać odpowiedzi.

Zaczynało się bardzo ciekawie, niestety potem jest trochę gorzej, bo rychło powieść z retro SF przekształca się w przygodową. Oto bohaterowie udają się w podróż, zrazu morską, a następnie w dzikie ostępy Ekwadoru, aby tam w określonych miejscach rozpalić ognie z aluminium i innych chemikaliów, które płonąc "z siłą milionów świec" mają być widoczne z Marsa. Większa część książki to opis podróży po dzikim kraju i przygód jakie spotykają naszych bohaterów. Podobnie jak u Verne'a autor przemyca tu trochę wiedzy z rozmaitych dziedzin. Plan wypala, fajerwerki odpalone (przy okazji oślepiając bydło i Indian w promieniu wielu kilometrów, za co władze Ekwadoru ścigają naszych bohaterów, ale ci po prostu dają dyla, wychodząc widocznie z założenia że straty muszą być), pozostaje więc czekać tylko na odpowiedź. Istotnie po jakimś czasie udaje się wypatrzyć na Marsie zagadkową, błyszczącą plamę nadzwyczajnych rozmiarów, ale wtedy książka po prostu dobiega końca i zostawia czytelnika z niczym.

Dla miłośników klimatu retro, XIX wiecznych powieści, archaicznego języka. Szkoda że element fantastyczny jest niewielki, głównie jest to powieść podróżniczo-przygodowa. Okładki brak bo książka po renowacji introligatorskiej

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
7cec3045-c87f-41a7-b54a-91ab06e89d9e
ccbfcbd0-b914-4cce-aebb-5dab4ca640a4

Zaloguj się aby komentować