809 + 1 = 810
Tytuł: Nigdzie
Autor: Małgorzata Boryczka
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10
#bookmeter
Pan George Orwell w swoim dziele Brak tchu przypuścił, że odpowiednie książki same przychodzą do człowieka w odpowiednim czasie. Jeśli założyć, że to jego przypuszczenie jest słuszne, zastanawiam się dlaczego w tak krótkim czasie kolejny raz, sama w zasadzie, przyszła do mnie książka opowiadająca o kobiecie, która wychowywała się porzucona przez rodziców i którą później w życiu kolejni ludzie porzucali. Albo to jej się tak wydawało, bo w tej książce wiele rzeczy jest płynnych, rzeczywistość miesza się w niej z wyobraźnią, a wyobraźnia jest często przez rzeczywistość brutalnie weryfikowana.
Zacząłem od tego Braku tchu nie bez przyczyny, bo w Nigdzie pani Boryczka opowiedziała mi bardzo podobną historię. Tak samo jak bohater pana Orwella, George Bowling, wraca do miejsca swojej młodości, tak i bohaterka tej książki, Aga, wraca do rodzinnej miejscowości. Tak samo jak życie George’a Bowlinga i jej życie straciło smak. Albo może nigdy go nie miało? W ogóle tych motywów, które znam z innych lektur, gdzieś w Nigdzie przewinęło się mnóstwo. Jak choćby sprawa tego jak różnie pamiętamy te same zdarzenia z przeszłości – rzecz, która mnie mocno ujęła pięknie przedstawiona w Uchu igielnym przez pana Wiesława Myśliwskiego.
W Nigdzie widać też obycie literackie autorki, bardzo sprytnie i umiejętnie zresztą wykorzystane. Zachwycił mnie poboczny wątek mieszkańców sąsiednich miast jednoczących się wokół Mickiewicza i Słowackiego niemal tak, jak jednoczą się kibice wokół klubów piłkarskich, z uśmiechem przyjmowałem pojawiającego się tu i tam na kartach powieści Norwida, który objawiał się nie tylko samym sobą, ale i w cytatach gdzieniegdzie kwitujących akapity. Podobała mi się vonnegutowska (dla mnie zawsze będzie ona vonnegutowska) maniera trafnych, ironicznych skojarzeń i podsumowań dotyczących rzeczywistości bohaterki. Z podziwem dawałem się ponieść licznym emocjom, jakie autorka w tej swojej, krótkiej jednak, książce zawarła. Opis tęsknoty kilkulatki za rodzicami i pewien rodzaj racjonalizacji braku kontaktu z ich strony to naprawdę był kawał świetnej literackiej roboty. I na koniec sama warstwa językowa: powiedzieć poprawna to byłoby mało; bo, mimo że nie ma w książce spektakularnych fajerwerków (a lubię je przecież ogromnie), to napisana jest tak, że czyta się szybko i z przyjemnością. A takie operowanie językiem to przecież też nie byle jaka umiejętność.
Zabrałem się za tę książkę, drugą w dorobku autorki, po przeczytaniu jej debiutanckiego zbioru opowiadań, O perspektywach rozwoju małych miasteczek . Zabrałem się za Nigdzie po to, żeby sprawdzić jak pani Boryczce poszło po tym świetnym debiucie i wiedzieć, czy mam za nią trzymać kciuki czy nie. Po zakończeniu lektury zacisnąłem te kciuki i przyjdzie mi tak niewygodnie przez dłuższy czas operować dłońmi, bo, z tego co wyczytałem, autorka w kwietniu zeszłego roku rozpoczęła zaplanowaną na dwa lata pracę nad nową powieścią. No trudno, poczekam. Choć z pewną niecierpliwością.
Tytuł: Nigdzie
Autor: Małgorzata Boryczka
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10
#bookmeter
I powtarzam sobie jak mantrę, że na koniec wszystko musi być dobrze, więc jeśli nie jest, to jeszcze nie koniec.
Pan George Orwell w swoim dziele Brak tchu przypuścił, że odpowiednie książki same przychodzą do człowieka w odpowiednim czasie. Jeśli założyć, że to jego przypuszczenie jest słuszne, zastanawiam się dlaczego w tak krótkim czasie kolejny raz, sama w zasadzie, przyszła do mnie książka opowiadająca o kobiecie, która wychowywała się porzucona przez rodziców i którą później w życiu kolejni ludzie porzucali. Albo to jej się tak wydawało, bo w tej książce wiele rzeczy jest płynnych, rzeczywistość miesza się w niej z wyobraźnią, a wyobraźnia jest często przez rzeczywistość brutalnie weryfikowana.
Zacząłem od tego Braku tchu nie bez przyczyny, bo w Nigdzie pani Boryczka opowiedziała mi bardzo podobną historię. Tak samo jak bohater pana Orwella, George Bowling, wraca do miejsca swojej młodości, tak i bohaterka tej książki, Aga, wraca do rodzinnej miejscowości. Tak samo jak życie George’a Bowlinga i jej życie straciło smak. Albo może nigdy go nie miało? W ogóle tych motywów, które znam z innych lektur, gdzieś w Nigdzie przewinęło się mnóstwo. Jak choćby sprawa tego jak różnie pamiętamy te same zdarzenia z przeszłości – rzecz, która mnie mocno ujęła pięknie przedstawiona w Uchu igielnym przez pana Wiesława Myśliwskiego.
W Nigdzie widać też obycie literackie autorki, bardzo sprytnie i umiejętnie zresztą wykorzystane. Zachwycił mnie poboczny wątek mieszkańców sąsiednich miast jednoczących się wokół Mickiewicza i Słowackiego niemal tak, jak jednoczą się kibice wokół klubów piłkarskich, z uśmiechem przyjmowałem pojawiającego się tu i tam na kartach powieści Norwida, który objawiał się nie tylko samym sobą, ale i w cytatach gdzieniegdzie kwitujących akapity. Podobała mi się vonnegutowska (dla mnie zawsze będzie ona vonnegutowska) maniera trafnych, ironicznych skojarzeń i podsumowań dotyczących rzeczywistości bohaterki. Z podziwem dawałem się ponieść licznym emocjom, jakie autorka w tej swojej, krótkiej jednak, książce zawarła. Opis tęsknoty kilkulatki za rodzicami i pewien rodzaj racjonalizacji braku kontaktu z ich strony to naprawdę był kawał świetnej literackiej roboty. I na koniec sama warstwa językowa: powiedzieć poprawna to byłoby mało; bo, mimo że nie ma w książce spektakularnych fajerwerków (a lubię je przecież ogromnie), to napisana jest tak, że czyta się szybko i z przyjemnością. A takie operowanie językiem to przecież też nie byle jaka umiejętność.
Zabrałem się za tę książkę, drugą w dorobku autorki, po przeczytaniu jej debiutanckiego zbioru opowiadań, O perspektywach rozwoju małych miasteczek . Zabrałem się za Nigdzie po to, żeby sprawdzić jak pani Boryczce poszło po tym świetnym debiucie i wiedzieć, czy mam za nią trzymać kciuki czy nie. Po zakończeniu lektury zacisnąłem te kciuki i przyjdzie mi tak niewygodnie przez dłuższy czas operować dłońmi, bo, z tego co wyczytałem, autorka w kwietniu zeszłego roku rozpoczęła zaplanowaną na dwa lata pracę nad nową powieścią. No trudno, poczekam. Choć z pewną niecierpliwością.
Zaloguj się aby komentować