808 + 1 = 809
Tytuł: Książę
Autor: Niccolò Machiavelli
Kategoria: filozofia, etyka
Ocena: 7/10
#bookmeter
To jest jedna z tych książek, których nigdy bym pewnie nie przeczytał, choć zalegają mi na czytniku już od dawna – kiedyś miałem taki pomysł, żeby zostać człowiekiem światłym i prześledzić rozwój myśli ludzkiej w obszarach rozmaitych – bo to ani księciem być nie chcę, ani, na szczęście, się na to nie zanosi. Mało mnie wobec tego filozofia rządzenia interesuje. No ale, taki już urok uczestniczenia w dyskusyjnych klubach książki, że nie zawsze mówi się tam akurat o tym, o czym ja chciałbym żeby mówiono. I tutaj pojawia się moja słabość, bo, w przeciwieństwie do dzisiejszych(?) trendów, jeśli już mam o czymś dyskutować, to lubię znać przedmiot dyskusji – w znaczeniu takim, że pewniej się czuję zapoznawczy się z tym przedmiotem wcześniej.
Książę został przez autora pomyślany jako prezent (albo coś w rodzaju wkupnego czy innej łapówki) dla Wawrzyńca Medyceusza, w którego łaski Machiavelli próbował się wkupić, po upadku Republiki Florenckiej. Dość ironicznym wydaje mi się ten prezent w kontekście tego, co zostało wyłożone w dalszej części dzieła. W dalszej części dzieła bowiem, po przedstawieniu przeglądu możliwych organizacji księstw, Machiavelli skupia się między innymi na problemie doradców, jakimi powinien otaczać się książę. Pisze tam o tym, że władca owszem, powinien zasięgać rad, ale wyłącznie na własne żądanie. A z tego, co mi wiadomo, Wawrzyniec do Machiavellego z żadnym żądaniem się nie zwrócił.
Może ja się na stare lata jakimś republikaninem czy innym ideowym komunistą podświadomie zrobiłem, ale jeśli miałbym określić ten utwór jednym słowem, to byłoby to słowo „cynizm”. Wszystko to, o czym pisze Machiavelli, wszystkie rady których w Księciu udziela można sprowadzić do tego, że jedyną wartością określającą rządy jest ich skuteczność. Nie odraza on, a wręcz zaleca stosowania przemocy, podstępu, zbrodni i okrucieństwa zawsze wtedy, kiedy skuteczność takie działanie uzasadnia. Popiera to wszystko licznymi przykładami, sięgając głównie do starożytności i do czasów jemu współczesnych. Smutne jest w tym wszystkim to, że, jeśli tak się zastanowić, to w zasadzie ma rację. Może i pocieszenia można by szukać w fakcie, że, poza okrucieństwem koniecznym, radzi wstrzymać się z każdym innym. Tyle, że rada ta nie wynika z żadnych przyczyn etycznych a jedynie – znów: ze względu na skuteczność. Niepotrzebne okrucieństwo powoduje bowiem niezadowolenie poddanych, a tego, z powodów jak najbardziej praktycznych, lepiej jest unikać, kiedy tylko się da. Kilka innych rad, jakie daje Machiavelli to też między innymi to żeby okrucieństwa czynić cudzymi rękami, rozsądnie gospodarować finansami własnymi, a hojnie cudzymi, zaskarbiać sobie względy przyjaźń tych, którzy mogą stanowić zagrożenie (albo ich wymordować, to też jest opcja, którą warto rozważyć zależnie od okoliczności). We wszystkim tym zwraca uwagę na to, że władca powinien kierować się dalekowzrocznością i wszelkie działania podejmować kiedy problemy są jeszcze w zarodku, albo wręcz stosować działania prewencyjne, bo kiedy trudności urosną, wtedy jest już zwykle za późno.
Nie mam pojęcia, czy dostępne jest jakieś inne polskie tłumaczenie – ja czytałem przekład pana Antoniego Sozańskiego. Niby dziewiętnastowieczny, ale język, jakim Książę jest napisany ogromnie mnie wymęczył. Długie, wielokrotnie złożone zdania z jakąś dziwną wewnętrzną logiką powodowały, że nieraz traciłem wątek. Klarowność przekazu to nie jest to, co mógłbym uznać jako rzecz cechującą to wydanie.
Ten wpis to nie jest próba dyskusji z obserwacjami Machiavellego, choć z przykrością, ale przyznaję, że autor miał rację. To, że mi się to nie podoba, to zupełnie inna sprawa. Ten wpis to takie trochę moje przemyślenia natury ogólnej zainspirowane nawet nie dziełem, ale rzeczywistością ukazaną poprzez to dzieło. Ale może ta lektura jednak przyda mi się i, wysnuwszy z niej wnioski, zdominuję ten dyskusyjny klub książki tak, że od tej pory będziemy mówić tylko o tym, co mnie interesuje? Nie mam pojęcia, czas pokaże. Dążył do tego, a już szczególnie po trupach, jednak nie będę.
Tytuł: Książę
Autor: Niccolò Machiavelli
Kategoria: filozofia, etyka
Ocena: 7/10
#bookmeter
Ktoby zawżdy i wszędzie tylko dobrych uczynków był zwolennikiem, ten wśród mnóstwa złych ludzi musi upaść.
To jest jedna z tych książek, których nigdy bym pewnie nie przeczytał, choć zalegają mi na czytniku już od dawna – kiedyś miałem taki pomysł, żeby zostać człowiekiem światłym i prześledzić rozwój myśli ludzkiej w obszarach rozmaitych – bo to ani księciem być nie chcę, ani, na szczęście, się na to nie zanosi. Mało mnie wobec tego filozofia rządzenia interesuje. No ale, taki już urok uczestniczenia w dyskusyjnych klubach książki, że nie zawsze mówi się tam akurat o tym, o czym ja chciałbym żeby mówiono. I tutaj pojawia się moja słabość, bo, w przeciwieństwie do dzisiejszych(?) trendów, jeśli już mam o czymś dyskutować, to lubię znać przedmiot dyskusji – w znaczeniu takim, że pewniej się czuję zapoznawczy się z tym przedmiotem wcześniej.
Książę został przez autora pomyślany jako prezent (albo coś w rodzaju wkupnego czy innej łapówki) dla Wawrzyńca Medyceusza, w którego łaski Machiavelli próbował się wkupić, po upadku Republiki Florenckiej. Dość ironicznym wydaje mi się ten prezent w kontekście tego, co zostało wyłożone w dalszej części dzieła. W dalszej części dzieła bowiem, po przedstawieniu przeglądu możliwych organizacji księstw, Machiavelli skupia się między innymi na problemie doradców, jakimi powinien otaczać się książę. Pisze tam o tym, że władca owszem, powinien zasięgać rad, ale wyłącznie na własne żądanie. A z tego, co mi wiadomo, Wawrzyniec do Machiavellego z żadnym żądaniem się nie zwrócił.
Może ja się na stare lata jakimś republikaninem czy innym ideowym komunistą podświadomie zrobiłem, ale jeśli miałbym określić ten utwór jednym słowem, to byłoby to słowo „cynizm”. Wszystko to, o czym pisze Machiavelli, wszystkie rady których w Księciu udziela można sprowadzić do tego, że jedyną wartością określającą rządy jest ich skuteczność. Nie odraza on, a wręcz zaleca stosowania przemocy, podstępu, zbrodni i okrucieństwa zawsze wtedy, kiedy skuteczność takie działanie uzasadnia. Popiera to wszystko licznymi przykładami, sięgając głównie do starożytności i do czasów jemu współczesnych. Smutne jest w tym wszystkim to, że, jeśli tak się zastanowić, to w zasadzie ma rację. Może i pocieszenia można by szukać w fakcie, że, poza okrucieństwem koniecznym, radzi wstrzymać się z każdym innym. Tyle, że rada ta nie wynika z żadnych przyczyn etycznych a jedynie – znów: ze względu na skuteczność. Niepotrzebne okrucieństwo powoduje bowiem niezadowolenie poddanych, a tego, z powodów jak najbardziej praktycznych, lepiej jest unikać, kiedy tylko się da. Kilka innych rad, jakie daje Machiavelli to też między innymi to żeby okrucieństwa czynić cudzymi rękami, rozsądnie gospodarować finansami własnymi, a hojnie cudzymi, zaskarbiać sobie względy przyjaźń tych, którzy mogą stanowić zagrożenie (albo ich wymordować, to też jest opcja, którą warto rozważyć zależnie od okoliczności). We wszystkim tym zwraca uwagę na to, że władca powinien kierować się dalekowzrocznością i wszelkie działania podejmować kiedy problemy są jeszcze w zarodku, albo wręcz stosować działania prewencyjne, bo kiedy trudności urosną, wtedy jest już zwykle za późno.
Nie mam pojęcia, czy dostępne jest jakieś inne polskie tłumaczenie – ja czytałem przekład pana Antoniego Sozańskiego. Niby dziewiętnastowieczny, ale język, jakim Książę jest napisany ogromnie mnie wymęczył. Długie, wielokrotnie złożone zdania z jakąś dziwną wewnętrzną logiką powodowały, że nieraz traciłem wątek. Klarowność przekazu to nie jest to, co mógłbym uznać jako rzecz cechującą to wydanie.
Ten wpis to nie jest próba dyskusji z obserwacjami Machiavellego, choć z przykrością, ale przyznaję, że autor miał rację. To, że mi się to nie podoba, to zupełnie inna sprawa. Ten wpis to takie trochę moje przemyślenia natury ogólnej zainspirowane nawet nie dziełem, ale rzeczywistością ukazaną poprzez to dzieło. Ale może ta lektura jednak przyda mi się i, wysnuwszy z niej wnioski, zdominuję ten dyskusyjny klub książki tak, że od tej pory będziemy mówić tylko o tym, co mnie interesuje? Nie mam pojęcia, czas pokaże. Dążył do tego, a już szczególnie po trupach, jednak nie będę.
Zaloguj się aby komentować