756 + 1 = 757

Tytuł: Człowiek, który znał mowę węży
Autor: Andrus Kivirähk
Kategoria: fantasy, science fiction
Ocena: 8/10

#bookmeter

Żmije nie mieszały się w nieswoje sprawy, jak długo nie wchodziło im się w drogę. Uważały, że każdy, jeśli ma takie życzenie, ma prawo żyć tak głupio, jak tego pragnie.

Ponownie, w niedługim odstępie czasowym, zrobiłem sobie wycieczkę do Estonii w towarzystwie pana Andrusa Kivirähka. I ponownie była to ogromna przyjemność, choć ta Estonia z jednej strony była inna niż Listopadowych porzeczkach, to z drugiej tak bardzo była podobna.

Człowiek, który znał mowę węży nie wydaje się w żaden sposób, może poza osobą autora, związany z Listopadowymi porzeczkami. A jednak teraz, kiedy piszę te słowa, przychodzi mi do głowy, że można doszukiwać się – trochę na siłę – jakiegoś ciągu logiczno-historycznego między tymi dwoma utworami. Bo ile późniejsze Listopadowe porzeczki opowiadają o życiu w estońskiej wsi a „antagonistą” jest dwór, tak wcześniejszy Człowiek, który znał mowę węży opowiada o życiu w lesie, a „antagonistą” jest wieś. Człowiek, który znał mowę węży opowiada z jednej strony o postępie, przyniesionym z zewnątrz, a z drugiej strony o tradycji i przywiązaniu do niej, którą ten przyniesiony z zewnątrz postęp wypiera. Albo zabija czy niszczy. I opowiada chyba też o tym, że obojętnie jakich wartości człowiek sobie w życiu nie wybierze, to schematy jego zachowań i tak pozostaną takie same, choć mogą wynikać z innych przyczyn.

Świetne jest zestawienie wiejskiego sołtysa (pastora?) Johannesa z leśnym szamanem Ulgäsem. Bezkrytyczny zachwyt tego pierwszego nad wszystkim co nowe i przyniesione „zza morza”, albo w ogóle ze świętego miasta Rzymu, jego chęć naśladowania i wiara (albo nadzieja), że pracą i poświęceniem uda się dogonić ludy postępowe kontra wiara w leśne duchy tego drugiego (albo jego cynizm, bo nawet po zakończonej lekturze nie do końca wiem co o tej postaci sądzić; ale to dobrze, ja to poczytuję za plus) zostały wyśmienicie przedstawione jako coś w rodzaju kolejnych stadiów ewolucji społecznej. Fantastyczne jest przedstawienie tego, jak szybko można w zachwycie nad nowością zapomnieć o swoich korzeniach, co uosabia Peetrus (wcześniej Pärt) – „_Zostałem ochrzczony i od teraz jestem Peetrus. Bóg nie lubi tych, którzy noszą imię Pärt. Ale Peetrusów kocha i gdy go o coś poproszę, to mi to da._” No i właśnie, jeszcze przy tym ostatnim cytacie – kapitalne przedstawienie „chłopskiego rozumu” mieszkańców wsi i takie jakieś swojskie rozumienie nowoprzyniesionej religii, w czym zresztą (to już mój domysł) przybywający z nią „misjonarze” musieli mieć swój udział. Bo przecież żeby zdobyć nowych wyznawców trzeba ich czymś skusić. A że ludzie to nieświatli, tacy, którzy dopiero co (i to dosłownie) wyszli z lasu, to i swój, jak byśmy dziś powiedzieli: marketing musieli dostosować do, jak byśmy dziś powiedzieli: targetu.

To, co opisałem wyżej, to oczywiście nie wszystko co w tej wciągającej powieści (wciągnąłem za jednym posiedzeniem) można znaleźć, ale to rzeczy które szczególnie z niej zapamiętałem. I zapamiętałem z niej jeszcze osadzenie tych wszystkich problemów – do czego pan Kivirähk już w Listopadowych porzeczkach mnie przyzwyczaił i czym rozpieścił – w fantastycznym świecie. Tym razem nie ma w nim magii, jak przy tworzeniu kratów. Jest za to coś w rodzaju druidyzmu, bo to siły natury, nie ujarzmione przez człowieka, ale przez tego człowieka poznane, pozwalają mu funkcjonować w lesie i żyć w zgodzie z przyrodą. Przyjaźń ze żmijami, niedźwiedzie łase na ludzkie kobiety, udomowione wilki – to wszystko oferuje ten wspaniały, barwny, opisany przez pana Kivirähka w Człowieku, który znał mowę węży świat.

W tym wydaniu, które czytałem, na końcu zamieszczone jest jeszcze posłowie napisane przez tłumacza, panią Annę Michalczuk-Podlecki. W nim jest kilka informacji o tym czym ta powieść jest (albo czym może być), ale najciekawszą dla mnie rzeczą była informacja o tym, jak pani podeszła do przekładu. Otóż okazało się, że starała się unikać w wypowiedziach mieszkańców lasu słów pochodzenia łacińskiego. Ciekawy pomysł na zwiększenie wiarygodności tekstu i fantastyczne (chyba) wyzwanie, jakie postawiła sobie w czasie pracy.
edb1e129-d04b-403d-83fc-ceb5b42071b3
koszotorobur

@George_Stark - Harry Poter czy Voldemort?

George_Stark

@koszotorobur


Darth Vader.

koszotorobur

@George_Stark - ten to tylko gadał z Mocą

George_Stark

@koszotorobur Węże też mają moc!

George_Stark

@Whoresbane A zapomniało mi się. Ale poprawiłem.

Zaloguj się aby komentować