592 + 1 = 593


Tytuł: Kamyk na niebie

Autor: Isaac Asimov

Kategoria: fantasy, science fiction

Wydawnictwo: Rebis

Format: książka papierowa

ISBN: 9788381885492

Liczba stron: 256

Ocena: 3/10


Uwaga, mogą być drobne spoilery z książki. Zatwardziali fani pana Asimova niech lepiej nie czytają, bo dostaną palpitacji serca.


Na galaktykę, to jest nie przesadzając najgorszy z dotychczas przeczytanych przeze mnie tytułów tego autora.


Przechodząc do skrótu fabuły, praktycznie całość książki dzieje się na ziemi, która to została zniszczona przez bliżej nieznany konflikt z użyciem atomu. Duże obszary nie nadają się do zamieszkania, a reszta ludzkości gnieździ się na pozostałej części globu.


Pomysł pan Asimov miał ciekawy, ot, mamy do czynienia ze społecznością ludzką, którą rządzi Wielki Kapłan z pomocą ("Pierwszego") Sekretarza, ludzie pracują tutaj dla dobra całej populacji, a wszędzie krążą tajni agenci szukający ewentualnych buntowników. Dodatkowo panuje nienawiść do "Tamtych", jak określa się obywateli z reszty galaktyki.


Można powiedzieć, że to całkiem niezły pomysł na książkę, jest jednak jedno wielkie ale. To, co nie przeszkadzało aż tak bardzo w "Prądach" i było lekko bolesne w "Gwiazdach" to niechęć autora do większej rozbudowy świata przedstawionego. Wszystko jest nieprawdopodobnie płaskie, "ledwo liźnięte", że to tak ujmę. Poznajemy podstawy działania świata, ale nic poza tym, zamiast tego autor woli skupiać się na takich pierdołach jak opis pełnej partii szachów(rozumiem intencje autora, który chciał w ten sposób ukazać rozwój głównego bohatera, ale można to było rozegrać trochę lepiej). Skąd wzięła się nienawiść do obcych, nie wiadomo(sama wiara ziemian w swoją zajebistość jakoś mnie nie przekonuje). Jakim cudem ludzie akceptują powyższy system, nie wiadomo. Ogólnie nic nie wiadomo.


Bohaterowie nie budzą większych emocji, są równie słabo zarysowani podobnie jak relacje pomiędzy nimi(nie wiem, kto powiedział autorowi, że w książce absolutnie musi być jakikolwiek wątek miłosny, ale gdybym go dorwał, to dostałby solidnego kopa w cztery litery. Ech, przynajmniej się uśmiałem, gdybym nie znał życiorysu autora to przysiągłbym, że nigdy nie miał do czynienia z kobietami).


To, co mnie najbardziej zadziwiło, to stworzenie z tej książki czegoś w rodzaju powieści superbohaterskiej. To jedyna pozycja(przynajmniej z tych przeczytanych), w której Pan Asimov postanowił pobawić się dorzucając cudowne zabiegi, które dają ludziom supermoce. Niestety dla mnie był to kolejny słaby element historii(mający niestety wielki wpływ na zakończenie).


W sumie to powinna być moja pierwsza przeczytana książka z trylogii, wtedy przynajmniej zakończyłbym na najlepszej z tych trzech pozycji, a tak jest jak jest. To wszystko przez pokiełbasione "Lubimy czytać", gnojki kompletnie mnie zmyliły tą oceną 7. Czas w niedalekiej przyszłości zabrać się za "Fundację", będzie ciekawie.


Opublikowano za pomocą https://bookmeter.xyz


#bookmeter #ksiazki

694b207f-c227-42a8-99ff-b9b38d6e03a8

Komentarze (2)

Cerber108

@AbenoKyerto to żeś napełnił mnie optymizmem. Sam zamierzam zabrać się za książki z tego wydania, gdy Rebis rzekomo dodrukuje pozycje spod pióra innych autorów. Z drugiej strony 18 książek z rzędu o tym samym to chyba przegięcie pały.

AbenoKyerto

@Cerber108 Może to tylko ja jestem dziwny mieszając tą książkę z błotem, a reszta ma rację. Ostatecznie praktycznie nie znalazłem w necie recenzji, która byłaby równie krytyczna w temacie tego tytułu. Jest więc szansa, że jednak spodoba Ci się tak jak reszcie. Niestety mi nie podeszła.

Zaloguj się aby komentować