474 + 1 = 475
Tytuł: Rzeka dzieciństwa
Autor: Andrzej Stasiuk
Kategoria: literatura piękna; eseje
Ocena: 8/10
#bookmeter
Nie śledzę na bieżąco żadnych wydarzeń, w tym również wydarzeń na rynku literackim, stąd nie miałem pojęcia, że niedawno ukazał się nowy tytuł, na okładce którego widnieje nazwisko mojego ulubionego eseisty, pana Andrzeja Stasiuka. Kilka dni temu wpis o tej książce dodał kolega @WujekAlien i tak sobie pomyślałem, że może warto by po nią sięgnąć? Dawno nie czytałem niczego od pana Stasiuka i trochę się chyba nawet za tym jego kapitalnym stylem opowiadania stęskniłem. Tak też zrobiłem i uważam, że było warto. Oj, było!
Rzeka dzieciństwa to sześć tekstów. Takich, których jeszcze nie miałem okazji czytać, bo zdarza się tak, że eseje pana Stasiuka powtarzają się w kilku tomach. Ale – tak mi się wydaje – jest to spowodowane tym, że każdy zbiór ma jakiś, często luźny, ale jednak jakiś temat przewodni, a wiele tekstów tego akurat autora świetnie wpasowuje się w kilka tematów przewodnich. Żadnego jednak z tych, które dostałem w Rzece dzieciństwa nie kojarzyłem, więc przypuszczam, że są nowe. A przynajmniej dla mnie były.
Co w tych sześciu tekstach można znaleźć? Można znaleźć w nich opowieści, mniej lub bardziej związane z Bugiem, nad którym autor częściowo się wychowywał. Choć, jak sam twierdzi, tę część młodości pamięta mocniej niż tę miejską, z Warszawy. I tak po latach wraca myślą nad ten Bug wspominając nie tylko to swoje dzieciństwo, ale też inne powroty. Te, w które oprócz myśli zaangażowane było też ciało. Pomagają mu w tym zmarli, których spotyka – znajomi z dawnych lat albo nieznajomi, którzy odeszli zupełnie niedawno. Czasami, a nawet często zdarza mu się od tego Bugu uciec. Udaje się wtedy na wschód. Czy to pomagać jako wolontariusz w początkowej fazie zaraz po rosyjskiej napaści (Robiłem sobie kawę i zabierałem się do zgrzewek i kartonów. Kasza i olej. Podpaski. Wojna.) czy później, kiedy zapał do pomocy już osłabł, żeby dostarczyć w okolice frontu samochód, ciągle potrzebny walczącym żołnierzom. Na ten wschód kieruje się też wraz z żoną po to żeby poszukać jej korzeni. Albo też po to żeby zrozumieć. Bo we wszystkich chyba tych tekstach z Rzeki dzieciństwa, zresztą tak jak i w większości pozostałych esejów tego autora, które znam, tak jak mnie do tego pan Stasiuk przyzwyczaił opowieść jest bardzo płynna. Tematy wypływają jedne z drugich, zaczynają się, kończą, urywają, wracają – tak, trochę chaos. Ale w tym chaosie jest jakiś, jeśli nie porządek, to co najmniej piękno. A na dodatek wszystko to opisane jest wspaniałym, barwny i żywym językiem. Opowiedziane jest z niezwykłą spostrzegawczością, często przez skupienie na szczególe i z bijącą z kart ogromną wrażliwością. To jest kawał fantastycznej literatury, przynajmniej w moim rozumieniu terminu „literatura”. Wrażenia z samego obcowania z tak dobranymi słowami są dla mnie już wystarczającym powodem żeby po twórczość pana Stasiuka sięgnąć.
Skoro autor nie boi się powtarzać, to i ja sobie pozwolę, bo na pewno już gdzieś, przy okazji dzielenia się wrażeniami z lektury któregoś z poprzednio przeze mnie czytanych zbiorów tego autora o tym pisałem. Uwielbiam spojrzenie pana Stasiuka na otaczający nas świat. Potrafię zobaczyć te krajobrazy o których pisze, potrafię niemal poczuć deszcz czy zimno, o których pisze. Przemawia do mnie ten język, jakim się posługuje. I chyba właśnie za to jak to potrafi przekazać tak bardzo go cenię. Albo są jakieś inne powody, których sobie nie potrafię uświadomić albo nie umiem ich nazwać? Może przy okazji wpisu o kolejnej jego książce odsłoni się przede mną ich sens?
No i na koniec jeszcze kilka cytatów, które wyjątkowo mnie urzekły (mam zaznaczonych dużo więcej), a które chciałem jakoś wpleść sprytnie w ten tekst, ale zaczynał mi on wtedy niebezpiecznie puchnąć, więc zostawię je luzem:
***
I tylko jedna uwaga, nie do samego autora, ale do całego wydawnictwa Czarne (w którym autor jakąś tam funkcję pełni, ale mniejsza z tym): czy naprawdę w ebooku nie da się wyjustować tekstu? Taki wyrównany do lewej źle się czyta. Inne wydawnictwa to potrafią, więc podejrzewam, że możliwości technologiczne ku temu żeby taki a nie inny układ tekstu zastosować są już chyba dostępne?
Tytuł: Rzeka dzieciństwa
Autor: Andrzej Stasiuk
Kategoria: literatura piękna; eseje
Ocena: 8/10
#bookmeter
A potem pod miejscowością Marks albo Engels zatrzymuje cię ruski pies i pyta, czemu twój dowód rejestracyjny nie jest rosyjski. Wpadłbyś na to?
Nie śledzę na bieżąco żadnych wydarzeń, w tym również wydarzeń na rynku literackim, stąd nie miałem pojęcia, że niedawno ukazał się nowy tytuł, na okładce którego widnieje nazwisko mojego ulubionego eseisty, pana Andrzeja Stasiuka. Kilka dni temu wpis o tej książce dodał kolega @WujekAlien i tak sobie pomyślałem, że może warto by po nią sięgnąć? Dawno nie czytałem niczego od pana Stasiuka i trochę się chyba nawet za tym jego kapitalnym stylem opowiadania stęskniłem. Tak też zrobiłem i uważam, że było warto. Oj, było!
Rzeka dzieciństwa to sześć tekstów. Takich, których jeszcze nie miałem okazji czytać, bo zdarza się tak, że eseje pana Stasiuka powtarzają się w kilku tomach. Ale – tak mi się wydaje – jest to spowodowane tym, że każdy zbiór ma jakiś, często luźny, ale jednak jakiś temat przewodni, a wiele tekstów tego akurat autora świetnie wpasowuje się w kilka tematów przewodnich. Żadnego jednak z tych, które dostałem w Rzece dzieciństwa nie kojarzyłem, więc przypuszczam, że są nowe. A przynajmniej dla mnie były.
Zapach tamtej rzeki, o której uparłem się pisać, ale nie bardzo mi wychodzi.
Co w tych sześciu tekstach można znaleźć? Można znaleźć w nich opowieści, mniej lub bardziej związane z Bugiem, nad którym autor częściowo się wychowywał. Choć, jak sam twierdzi, tę część młodości pamięta mocniej niż tę miejską, z Warszawy. I tak po latach wraca myślą nad ten Bug wspominając nie tylko to swoje dzieciństwo, ale też inne powroty. Te, w które oprócz myśli zaangażowane było też ciało. Pomagają mu w tym zmarli, których spotyka – znajomi z dawnych lat albo nieznajomi, którzy odeszli zupełnie niedawno. Czasami, a nawet często zdarza mu się od tego Bugu uciec. Udaje się wtedy na wschód. Czy to pomagać jako wolontariusz w początkowej fazie zaraz po rosyjskiej napaści (Robiłem sobie kawę i zabierałem się do zgrzewek i kartonów. Kasza i olej. Podpaski. Wojna.) czy później, kiedy zapał do pomocy już osłabł, żeby dostarczyć w okolice frontu samochód, ciągle potrzebny walczącym żołnierzom. Na ten wschód kieruje się też wraz z żoną po to żeby poszukać jej korzeni. Albo też po to żeby zrozumieć. Bo we wszystkich chyba tych tekstach z Rzeki dzieciństwa, zresztą tak jak i w większości pozostałych esejów tego autora, które znam, tak jak mnie do tego pan Stasiuk przyzwyczaił opowieść jest bardzo płynna. Tematy wypływają jedne z drugich, zaczynają się, kończą, urywają, wracają – tak, trochę chaos. Ale w tym chaosie jest jakiś, jeśli nie porządek, to co najmniej piękno. A na dodatek wszystko to opisane jest wspaniałym, barwny i żywym językiem. Opowiedziane jest z niezwykłą spostrzegawczością, często przez skupienie na szczególe i z bijącą z kart ogromną wrażliwością. To jest kawał fantastycznej literatury, przynajmniej w moim rozumieniu terminu „literatura”. Wrażenia z samego obcowania z tak dobranymi słowami są dla mnie już wystarczającym powodem żeby po twórczość pana Stasiuka sięgnąć.
Niewykluczone, że gdzie już opowiedziałem tę historię. Ale nie boję się powtórzeń. Może za którymś razem warstwy czasu rozstąpią się na tyle, że że odsłoni się ten najgłębszy, pierwotny sens zdarzeń.
Skoro autor nie boi się powtarzać, to i ja sobie pozwolę, bo na pewno już gdzieś, przy okazji dzielenia się wrażeniami z lektury któregoś z poprzednio przeze mnie czytanych zbiorów tego autora o tym pisałem. Uwielbiam spojrzenie pana Stasiuka na otaczający nas świat. Potrafię zobaczyć te krajobrazy o których pisze, potrafię niemal poczuć deszcz czy zimno, o których pisze. Przemawia do mnie ten język, jakim się posługuje. I chyba właśnie za to jak to potrafi przekazać tak bardzo go cenię. Albo są jakieś inne powody, których sobie nie potrafię uświadomić albo nie umiem ich nazwać? Może przy okazji wpisu o kolejnej jego książce odsłoni się przede mną ich sens?
No i na koniec jeszcze kilka cytatów, które wyjątkowo mnie urzekły (mam zaznaczonych dużo więcej), a które chciałem jakoś wpleść sprytnie w ten tekst, ale zaczynał mi on wtedy niebezpiecznie puchnąć, więc zostawię je luzem:
Podobało mi się tu. Jak zwykle wyobrażałem sobie, że wrócę. Jak w stu miejscach, których nigdy więcej nie zobaczyłem.
A potem pod miejscowością Marks albo Engels zatrzymuje cię ruski pies i pyta, czemu twój dowód rejestracyjny nie jest rosyjski. Wpadłbyś na to?
Tak, to całkiem w twoim stylu: przejechać sześć tysięcy kilometrów, spalić cysternę diesla, żeby na koniec zrobić zdjęcie owcy z głupim pyskiem w suchej trawie.
Taki miałem plan na sześćdziesiąte urodziny: pojechać daleko, upić się samotnie przy ognisku, na pięknym bezludziu, zbudzić się, będąc lekko opuchniętym, z poczuciem, że mam coraz bardziej wyjebane, i oddać się antycywilizacyjnym tyradom. […] Ale siódmego dnia pomyślałem: a na chuj masz tam jechać i węglowodorową krwawicę Ziemi trwonić? Byłeś tam tyle razy i sam potem powtarzałeś, że lepsze od jeżdżenia jest leżenie na tarasie w brudnym śpiworze i przypominanie sobie wszystkiego co było albo i nie było.
***
I tylko jedna uwaga, nie do samego autora, ale do całego wydawnictwa Czarne (w którym autor jakąś tam funkcję pełni, ale mniejsza z tym): czy naprawdę w ebooku nie da się wyjustować tekstu? Taki wyrównany do lewej źle się czyta. Inne wydawnictwa to potrafią, więc podejrzewam, że możliwości technologiczne ku temu żeby taki a nie inny układ tekstu zastosować są już chyba dostępne?
@George_Stark o, również moja pozycja na najbliższy czas - nawet mam z autografem (bardzo postaranym xD)
@bojowonastawionaowca Pokaż zdjęcie.
@bojowonastawionaowca
Autografu zdjęcie, jakby co.
@George_Stark
@bojowonastawionaowca
I dziękuję.
Piękny. Zachowawczy taki.
@George_Stark bardziej "to ile jeszcze tych książek mam podpisać?" xD
Zaloguj się aby komentować