33 603,72 + 14,16 + 0,53 + 10,04 = 33 628,45

Krótko, bo dzień przemknął i już po północy, a o piątej wypadałoby już pobiegać 😉

Wczoraj nici wyszły z wczesnego biegania - żona ledwo żywa to musiałem trochę młodzież ogarnąć, potem wyszło że fajnie by było zrobić zakupy w lepsiejszej piekarni, jeszcze kawka... i tak wyruszyłem rekordowo późno, tuż przed 9 rano xD

Ale nie ma źle, udało się dotrzeć na czas do piekarni zanim ludzie wykupili najlepszy chleb, a potem sobie radośnie śmignąłem w kierunku domu - oczywiście inną trasą, bo mam fetysz żeby nie było przecięć i powtórzeń 🤪 Szło całkiem nieźle, choć trochę byłem objuczony (plecak wypełniony chlebem po brzegi) - aż do biedry, gdzie na półtora km przed metą dociążyłem się drugim pełniuśkim plecakiem i średnie tempo spadło z 5:11 do 5:17/km 😵 Ale i tak było fajnie 😎

Dzisiaj spańsko na maxa! Ano dlatego, że zamiast porannego biegu - Bieg Proszowicki o 16:00. Super impreza, sympatyczna rodzinna atmosfera a przy tym fajny pakiet, dobra organizacja i świetne zabezpieczenie trasy. Ja poleciałem na dychę, a mój "środkowy" syn zgodził się zadebiutować w zawodach na 5 km - optymalnie, bo właśnie skończył wymagane minimalne 13 lat.

Pogoda dopisała aż za bardzo - był praktycznie upał, ale na szczęście nie jakiś paraliżujący. Trasa jest... fikuśna 😉 bo zaczyna się fajnym sprintem w dół, potem płasko i parę niewielkich przewyższeń. Kto jej nie zna, myśli że podbieg ulicą na początku 6. km to oddanie tego początkowego sprintu... hehe. Zabawa zaczyna się równo z szóstym kilometrem - solidny bieg pod górę po szutrowej drodze przez cały kilometr, a gdy już zbiegasz na asfalt - znowu podbieg przez kolejny kilometr, aż do nawrotki gdzie już można zapitalać, pomijając drobny podbieg pod koniec.

Jak poszło? Liczyłem, że dam radę zmieścić się w 50 minutach, a jeśli pójdzie źle - w max 55. Ale tak wyszło, że stalem obok dzika z balonikiem na 45 minut 😉 a potem ten sprint w dół był fajny, a potem dalej się fajnie biegło... Cały czas miałem go w polu widzenia. Co mnie zaskoczyło to to, że na tym morderczym podbiegu znacząco skróciłem dystans - na drugim zaś trzymałem się w miarę blisko. No ale po ostatniej nawrotce po podbiegu puścił się takim sprintem z górki, że już widziałem jak małe są szanse na dotrzymanie kroku. Zgubił mnie na ostatnich zakrętach przed metą - i ostatecznie doleciałem na metę jako 20. zawodnik z czasem jak widać. Niby daleko od życiówki (pierwsze 10. km na jednej z połówek zrobiłem poniżej 45 minut), ale zdecydowanie jest to mój najlepszy czas w oficjalnym biegu na 10 km i bardzo jestem z tego dumny gdy uwzględnić jaki to był bieg.

Na mecie czekał już młody, zadowolony ze swojego wyniku - 27 minut z groszami, co jak na pierwszy prawdziwy bieg uważam za niezgorszy wynik 💪😎 Teraz ma co poprawiać! Ech że ja o bieganiu pomyślałem dopiero grubo po trzydziestce... w sumie to niewiele przed czterdziechą.

Tak czy siak - było fajnie i za rok znowu chętnie się tu pościgam ☺️

Miłego poniedziałku! ❤️

#bieganie #sztafeta
6af93147-6b56-4b1d-913d-becb6804dbe8
pluszowy_zergling

Ale śliczna dyszka, pięknie pobiegane

No i gratulacje wielkie dla Syna!

Czad tak od małego zaczynać przygodę z bieganiem, żebym ja takiego Tatę miał za młodu, co by mnie w biegańsko wciągnął, no no ! \o/

Zaloguj się aby komentować