27 714,31 + 4,04 + 10,07 + 21,37 = 27 749,79
Dobra, trzeba pouzupełniać zaległości bo się nagromadziło 😉 Straszny ze mnie leń przy dodawaniu wpisów, przy bieganiu na szczęście trochę mniejszy leń 😅
Najpierw piątkowa leniwa przebieżka po bułki. Bardzo późno pobiegłem (6:30), ale żona w domu więc mogłem sobie na to pozwolić - najważniejsze było dostarczyć pieczywo przed 7 rano. Nawet sobie rozciągnąłem bieg do 4 km, a co! Za to tempo marne, 5:43.
W sobotę jakoś ciężko mi szło zbieranie się, wybyłem dopiero parę minut po siódmej. Biegło się nawet fajnie, tempo też akceptowalne - ale ostatni kilometr przeczłapałem obwieszony zakupami i finalnie wyszła dyszka na 5:33/km - i mimo że przez cały bieg lał zacinający deszcz, wiało i było 2°C to jakoś było mi ciepło.
No i dzisiaj. Tradycyjnie z kolegą się umawialiśmy w okolicach 6:30, żeby o przyzwoitej porze dotrzeć do domu. Wyszedł lekki poślizg, ale o 6:50 już na siebie trafiliśmy o potruchtaliśmy za miasto. Tempo - różne, bo co chwila trafiały się podbiegi, a do tego tylko gadaliśmy o tym jak się nam koszmarnie nie chce biegać. Serio, dzisiejszy poziom niechcicy to był jakiś dramat! Gdyby nie to, że biegliśmy razem, to każdy z nas by pewnie zrobił na odpierdol jakąś dyszkę i na tym by się skończyło 🤪 Jak widać, wspólne bieganie ma wartość dodaną 😉
Pogoda była akceptowalna, co prawda 0°C, ale tym razem jednak wziąłem rękawiczki - może trochę choć uratuję te swoje zniszczone dłonie 😉 Oczywiście nadal na krótko, to nie są temperatury na jakieś ubieranki 😏
Koniec końców dzisiaj wyszedł papaton w tempie 5:36 - znośnym jak na tę niechcicę 😅
Zima coś nie chce zajrzeć do Krakowa... i dobrze 😎 W sumie dość łaskawy ten listopad.
Miłej niedzieli! ❤️
#sztafeta #bieganie
Dobra, trzeba pouzupełniać zaległości bo się nagromadziło 😉 Straszny ze mnie leń przy dodawaniu wpisów, przy bieganiu na szczęście trochę mniejszy leń 😅
Najpierw piątkowa leniwa przebieżka po bułki. Bardzo późno pobiegłem (6:30), ale żona w domu więc mogłem sobie na to pozwolić - najważniejsze było dostarczyć pieczywo przed 7 rano. Nawet sobie rozciągnąłem bieg do 4 km, a co! Za to tempo marne, 5:43.
W sobotę jakoś ciężko mi szło zbieranie się, wybyłem dopiero parę minut po siódmej. Biegło się nawet fajnie, tempo też akceptowalne - ale ostatni kilometr przeczłapałem obwieszony zakupami i finalnie wyszła dyszka na 5:33/km - i mimo że przez cały bieg lał zacinający deszcz, wiało i było 2°C to jakoś było mi ciepło.
No i dzisiaj. Tradycyjnie z kolegą się umawialiśmy w okolicach 6:30, żeby o przyzwoitej porze dotrzeć do domu. Wyszedł lekki poślizg, ale o 6:50 już na siebie trafiliśmy o potruchtaliśmy za miasto. Tempo - różne, bo co chwila trafiały się podbiegi, a do tego tylko gadaliśmy o tym jak się nam koszmarnie nie chce biegać. Serio, dzisiejszy poziom niechcicy to był jakiś dramat! Gdyby nie to, że biegliśmy razem, to każdy z nas by pewnie zrobił na odpierdol jakąś dyszkę i na tym by się skończyło 🤪 Jak widać, wspólne bieganie ma wartość dodaną 😉
Pogoda była akceptowalna, co prawda 0°C, ale tym razem jednak wziąłem rękawiczki - może trochę choć uratuję te swoje zniszczone dłonie 😉 Oczywiście nadal na krótko, to nie są temperatury na jakieś ubieranki 😏
Koniec końców dzisiaj wyszedł papaton w tempie 5:36 - znośnym jak na tę niechcicę 😅
Zima coś nie chce zajrzeć do Krakowa... i dobrze 😎 W sumie dość łaskawy ten listopad.
Miłej niedzieli! ❤️
#sztafeta #bieganie
@enron Elegancko :)
Przepięknie i tyle w temacie, ja sobie jednak po wyjeździe na obiadek podskoczyłem na siłkę na trenażer, bo chlapa straszna była w okolicach 14-15. Zdrowia!
Zaloguj się aby komentować