1217 + 1 = 1218
Tytuł: Wielkie Kiedy
Autor: Alan Moore
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Echa
Format: e-book
Liczba stron: 432
Ocena: 8/10
Londyn, końcówka lat 40-tych ubiegłego wieku. Osiemnastoletni Dennis Knuckleyard pracuje w antykwariacie i dostając z pozoru proste zadanie odkupienia książek i przyniesienia ich do sklepu, trafia na powieść, której… nikt nigdy nie napisał. Ten paradoks otwiera mu portal do "Długiego Londynu" - ukrytej wersji miasta, gdzie magowie paktują z gangsterami, fikcja przecieka do rzeczywistości, a opowieści wspominane w innych książkach żyją własnym życiem i potrafią zmieniać świat. To pierwsza odsłona pięciotomowego cyklu, w którym Moore chce sportretować stolicę przez kolejne dekady XX wieku.
Największa siła książki jest miasto jako bohater. Moore prowadzi nas bocznymi ulicami, bramami, dziedzińcami i mitami powojennego Londynu, a język (w polskim przekładzie Wojciecha Szypuły) skrzy się barokową frazą, czarnym humorem i detalem, które tworzą niepowtarzalny klimat. Gdy Dennis schodzi coraz głębiej w równoległą topografię, czuć narastające napięcie: co jest jeszcze opowieścią, co przywidzeniem, a co już zaklęciem? Wszystkie postacie mają też swoje drugie dno i nie są tak jednoznaczne jak nam się z pozoru wydaje.
Fabuła ma smak miejskiej baśni kryminalnej: tajemnicza książka, sekrety ukryte w księgarskich półkach, cienie dawnych wojen i nowe sojusze półświatka. Moore bawi się konwencją "powieści o powieści", podrzuca intertekstualne żarty i sznurek tropów prowadzących do "miasta pod miastem". To wszystko robi wrażenie - i obiecuje szeroki, wieloczęściowy fresk.
Minusy? Nierówne tempo. Środek bywa dociążony dygresjami i gęstą symboliką; jeśli wchodzisz tu po prosty urban-fantasy, możesz odczuć zadyszkę. Kilka scen prosiło się też o mocniejsze spięcie fabularne zamiast celebracji samej idei. Ale gdy tylko Moore przykręca śrubę, historia znów klika i wraca na właściwe tory.
Świetny start cyklu - bardziej literacki niż gatunkowo grzeczny. Dla mnie 8/10 za atmosferę, koncept "miasta-palimpsestu" i za język, który robi z Londynu żywy organizm. Jeśli lubisz, gdy fantastyka przychodzi z mapą, szkłem powiększającym i kieszenią pełną mitów to dobrze trafiłeś. Do pewnego stopnia czuć tu vibe Przechrzty, więc jeśli jesteś fanem enklaw w miastach, tajemniczych stworzeń, legend i mitów, to tym bardziej jest książka dla Ciebie.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 125/128
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytajzwujkiem
