1080 + 1 = 1081
Tytuł: Pasażer
Autor: Cormac McCarthy
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Format: e-book
Liczba stron: 528
Ocena: 4/10
Pierwszy tom najnowszej duologii autora - Pasażer, czyli być może najpiękniej napisana książka McCarthy'ego o... niczym.
Autor w tej książce zdaje się igrać z oczekiwaniami czytelnika, jakby celowo odwracając uwagę od tytułowego wątku katastrofy lotniczej i zaginionego pasażera. Zamiast poprowadzić klasyczną intrygę, McCarthy zabiera nas w wir filozoficznych dywagacji, rozciągniętych dialogów i intelektualnych popisów, które przez większość czasu wydają się prowadzić donikąd.
Główny bohater - Bobby Western - to człowiek z przeszłością, nurkujący po tajemnice i walczący z własnymi demonami, ale jego wątek ginie pod ciężarem rozmów o Bogu, matematyce, fizyce i odczłowieczeniu świata. Całość jest jakby cieniem powieści szpiegowsko-sensacyjnej, która nie chciała się przyznać, że nią jest i w efekcie unika konkretów jak ognia.
Styl McCarthy'ego pozostaje hipnotyczny: piękny, surowy i celowo pozbawiony interpunkcji dialogowej, co dodaje tekstowi dziwnego rytmu. Ale mimo językowej wirtuozerii, treść wydaje się rozmyta, jakby pisana bardziej dla autora niż dla czytelnika.
Choć nie brakuje tu genialnych zdań i refleksji, Pasażer to książka, której trudno się chwycić - bo gdy tylko pojawia się jakiś wątek, zaraz znika w oceanie metafizyki. Tytułowy pasażer? Tło. Nurkowanie? Symbol. Akcja? w przeważającej większości - żadna.
Dla mnie to była podróż w pustkę – być może pięknie opisaną, ale jednak pustkę.
Autor tak opisuje wątek człowieka, który chwilę wcześniej wszedł w posiadanie rodzinnego skarbu - złotych monet:
Odwiózł wykrywacz metalu do wypożyczalni i pojechał do sklepu z narzędziami, a tam kupił cztery białe płócienne torby murarskie ze skórzanym dnem oraz skórzanymi paskami i uchwytami. Ruszył przed siebie, aż dojechał do pustej parceli, odbił na pobocze, wysiadł i wyrzucił ołowiane rury w chwasty. Sprzedał kolejnych dwanaście monet w drugim salonie numizmatycznym, a wieczorem kupił za gotówkę czarnego dodge’a chargera z sześćdziesiątego ósmego roku z czterema tysiącami mil na liczniku. Silnik 426 hemi miał na wlocie Offenhausera głowice i podwójny czterodyszowy gaźnik Holleya.
A tak wyglądają dywagacje na temat samobójstwa:
Pójść do domu, napuścić ciepłej wody do wanny, wejść do niej i otworzyć sobie żyły?
- Nieważne.
- Widzę, że rozważasz zalety tego rozwiązania.
- Cieszę się życiem, Paniczu.
- Wbrew wszelkim przeciwnościom.
- Tak czy inaczej, Hoffer ma rację.
W społeczeństwie prawdziwe problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy nuda staje się jego najbardziej powszechną cechą. Nuda nawet spokojnych ludzi sprowadza na ścieżki, o których nigdy by nie pomyśleli.
Co łączy te wątki? pojawiają się na chwilę, po to, żeby za chwilę zniknąć w czeluści kolejnych, zlać się z tłem, stracić na znaczeniu w całej historii. I tak w dużym skrócie wygląda niemal całe 500+ stron.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 108/128 (brak 3 recenzji na bookmeter)
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytajzwujkiem
