Tytuł: Razzmatazz
Autor: Karol Mroziński
Kategoria: Antologia internetowych copypast
Wydawnictwo: Józef Częścik
ISBN: 978-83-63788-07-0
Liczba stron: 223
Ocena: 6/10
Poeta, dziennikarz prawie, prawnik. Szuka poklasku na facebooku, kolekcjonuje serduszka na twitterze, śledzi trendy żywieniowe na instagramie.
W taki sposób Karol Mroziński jest opisany na odwrocie swojej pierwszej książki, najprawdopodobniej przez samego siebie. Książka jest antologią koloryzowanych (bądź też zupełnie zmyślonych) historii z życia autora, udostępnianych wcześniej w formie postów na facebooku. Domyślam się, że spora część użytkowników hejto spotkała się już z tym autorem przy paście o psie w muzeum sztuki nowoczesnej.
Książka trzyma poziom wymienionej pasty. Jest wesoło, jest absurdalnie, jest Ferdydurkowo. Wiecznie zblazowany i niedziwiący się niczemu autor (a jednocześnie podmiot wszystkich opowiadań) zabiera nas w swoje kolorowe przygody na warszawskiej Pradze. Żadna z nich nie zajmuje więcej niż kilka stron, a niektóre zamykają się w pojedynczym akapicie. Historie raczej nie są ze sobą powiązane, chociaż niektóre postacie (pies Fajfus, poeta And, sąsiad Powidło) pojawiają się dość regularnie.
Zbiór jest przez to bardzo podobny w odbiorze do Kucem Być oraz Headbangers Fiction autorstwa Kamila Staniszka (vel Marii Konopnickiej), który o ile wiem, także wyrósł na fali popularności w Internecie.
- U, T, S - krzyczy kobieta w basenie z moczem.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki
Idę z psem na wystawę do galerii sztuki nowoczesnej.
- Tu nie wolno z psami - mówi ochroniarz.
- To nie jest pies - odpowiadam. - To jest performance.
- A, to przepraszam.
Idziemy z psem dalej. Oglądamy rzeźbę Smefra centaura. Pół koń, pół Smerf.
- Zawsze się zastanawiałem - mówię do psa - komu kibicują centaury w czasie rodeo.
- Srać mi się chce - odpowiada pies.
- Trzeba było srać przed wejściem.
- Wtedy mi się nie chciało.
Idziemy dalej. Oglądam jakąś kobietę, która stoi po kolana w basenie z moczem i wykrzykuje alfabet od tyłu.
- Z, Y, X - krzyczy. - U, V, W.
Mój pies kręci się w kółko i węszy nosem po ziemi.
- Fajfus - mówię do niego. - Fajfus, nie sraj tutaj.
- Kiedy mnie ciśnie - odpowiada i zaczyna srać na podłogę.
Jakiś człowiek podchodzi i przygląda się temu, co wychodzi mojemu psu z dupy.
- To jest interesująca propozycja - mówi.
Ktoś inny też podchodzi i patrzy.
- To jest świeże - mówi.
Podchodzi jakaś kobieta z kieliszkiem wina w ręku, cała na czarno.
- Odważne - mówi.
- Ja państwa bardzo przepraszam - mówię do nich.
- Jak się nazywa ta instalacja? - pyta kobieta.
- Gówno - odpowiadam, zatykając palcami nos.
- Mocne.
Ktoś z galerii podchodzi i wtyka w psią srakę tabliczkę z napisem "Gówno, 2015". Podchodzi fotograf i robi zdjęcie. Pojawia się ktoś z kamerą i mikrofonem. Prosi mojego psa o wywiad.
- Coż, zawsze kontestowałem opresyjne dla mojego gatunku rozwiązania przestrzenne w środowisku miejskim - mówi mój pies.
- A pan jest kuratorem - pyta reporter. - Co pan sądzi o pracy swojego podopiecznego.
- Sądzę, że to gówno - odpowiadam.
- Brutalnie prawdziwe - mówi kobieta z winem.
- Ostentacyjnie szczere - mówi fotograf.
- U, T, S - krzyczy kobieta w basenie z moczem.
Zaloguj się aby komentować