@Wiertaliot
Może zacznijmy od tego:
sugerujesz, że poza SpaceX nikt nie sprawdza wcześniej podsystemów? Interesujące
W którym miejscu coś takiego sugerowałem? Wspaniały sposób dyskusji, wymyślanie sobie samemu, co druga osoba napisała albo pomyślała i "walczenie" z tym. No ale po kolei.
zasadniczo wszystkie satelity są tak projektowane, żeby w końcu spaść do atmosfery, żadna nowość
Nie do końca. Wszystko co pracuje powyżej powiedzmy 800-1000 km (to zależy też od gęstości satelitów, kształtu, możliwości kontroli orientacji, itp., ale powiedzmy że około tyle) jeśli aktywnie nie zdeorbituje, to nie spadnie do atmosfery za życia nikogo obecnego na Ziemi. Np. satelity OneWeb mają pracować na wysokości 1200 km i jeśli napęd im się zepsuje, to zostają tam na dobre. Satelita Starlink z wysokości powiedzmy 550 km zdeorbituje pasywnie w ciągu kilku lat.
tak, niska orbita powoduje, że następuje samoczynne powolne hamowanie, żadna nowość, patrz wyżej
Tak, dokładnie, i między innymi dlatego taka niska orbita jest stosowana (i nie, nigdzie nie sugerowałem, że SpaceX jest pod tym względem jakimś pionierem, uprzedzając). Dlatego mówi się, że poniżej pewnej wysokości orbita sama się czyści i bezpieczniej tam umieszczać megakonstelacje, nie wyżej.
sugerujesz, że poza SpaceX nikt nie sprawdza wcześniej podsystemów? Interesujące
Nie, sugeruję, że sporo firm dostarcza satelity albo od razu na docelowe orbity, albo na dużo wyższe orbity parkingowe/transferowe. Tutaj chodzi o to, że jak masz początkowo perygeum <300 km, to niesprawny satelita zdeorbituje w ciągu maksymalnie w kilka tygodni. Kontrprzykładem jest konkurencja dla Starlink, czyli OneWeb. Przy ostatnim starcie satelity zostały wypuszczone mniej więcej na orbitę kołową o wysokości 600 km, to już przynajmniej kilka lat deorbitacji przy zepsutym napędzie.
dużo biorąc pod uwagę absurdalną liczne obiektów, która chcą wynieść. Nie ma znaczenia gdzie zepsuły się te systemy. To, że było gorzej nie oznacza, że teraz jest wystarczająco dobrze. Aaaa, no skoro "spacex mówił" to na pewno tak jest - w końcu Elon i jego przydupasy nigdy nie skłamali XD
Teoretycznie maksymalna liczba obiektów, jakie chcą mieć na orbicie, to niecałe 35 tysięcy (chociaż tyle pewnie nigdy nie będzie, ale to inna sprawa), 0,2% zepsutych daje maksymalnie 70 zepsutych satelitów, które same "spadną" w ciągu kilku lat. Nawet w skali tego, co teraz orbituje, taka liczba nie zmienia nic.
Ktoś ze SpaceX mówił, że to poprawili, ale nie musisz im wierzyć, polecam analizy robione przez niezależnego od SpaceX astronoma, Jonathana McDowella, pracującego w Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics i zajmującego się m.in. katalogowaniem różnych aspektów lotów kosmicznych. To od niego wziąłem te niecałe 0,2% awaryjności, nie z twierdzeń kogokolwiek ze SpaceX.