Dziwi mnie popularność DT 990 PRO do masteringu, ja widzę w nich jedną zaletę: sprawdzenie, czy nie ma za dużo treble. Czyli coś takiego, do czego był używany ten tani soundbar, tylko dla drugiej strony spectrum.
Z tego, co wiem, mają one bardzo irytującą i agresywną górę, więc jeśli utwór nie kłuje w uszy na nich, to na 99% nie przesadzono z tonami wysokimi. Jest ryzyko bycia "za ciemnym", ale to jak z solą: jak zauważalnie nie dosolisz, to potrawa będzie mdła/nijaka. Jak zauważalnie przesolisz, to będzie po prostu niezjadliwa, więc z dwojga złego lepiej mniej.
Zdecydowana większość ludzi słucha muzyki na sprzęcie budżetowym, więc chcąc, nie chcąc, na takim trzeba sprawdzać jak to brzmi. Im więcej testów na różnych medium, tym lepiej. Czytałem kiedyś anegdotę, że w przypadku "garażowych" zespołów, typu indie punk, często ktoś robił mastering za skrzynkę piwa, po czym puszczał im produkt finalny na głośniczku w aucie, ci stwierdzili że fajnie i tyle było QA.