Jest, to serio jest na tak niskim poziomie i to już pomijając kwestie merytoryczne, ale też konstrukcję całości. "Manasse et al. (2003, s. 3)" - to jest przykład przypisu. Gdybym oddając sprawozdanie na laboratoriach coś takiego zapisał to bym dostał zwrot i musiał to poprawić jak bozia przykazała (tj. [numer w spisie literatury], a w literaturze wypis wszystkich nazwisk, miejsce i data wydania, oraz zakres stron). W screenie macie przykład formatowania strony z bibliografii - justowanie trudna sztuka.
Absurdalne XD jutro w robocie sobie chętnie poczytam xddd
#polityka
Jakby na odpierdol. A tak przekonywał że nie miał nic wspólnego z ustawą o kwocie wolnej od podatku xD
@dez_ no ja się znacznie bardziej przyłożyłem do inżynierki niż on do tego czegoś xd
@dez_ nie "jakby"
Ja tylko kilka urywków widziałem na screenach, ale i to mi wystarczyło, żeby sobie wyrobić pogląd, serio- są takie przypadki, gdzie to słynne "nie możesz oceniać jak nie znasz całości" nie jest w ogóle potrzebne
Te biedne przypisy już litościwie pominę, bo to jak kopanie leżącego, ale w sumie to to jest też zasługa. Tyle że akurat naszej wspaniałej oświaty, po której się teraz przejadę, bo zamiast nauczyć ucznia, a potem studenta co to są managery bibliografii jak na przykład Citavi, to dalej się u nas tłucze takie średniowieczne zajebanie na coś co ja nazywam "ora et labora". Zamknij mordę i klep wszystko ręcznie, najlepiej kaligraficznie, "bo tak trzeba". Efekt potem jest tego taki, że pisząc jakąś pracę student dostaje "oficjalny szablon", który różni się co uczelnię, albo nawet i co wydział, jest praktycznie niezarządzalny, bo jakakolwiek próba skopiowania stylu, czy sekcji robi sieczkę w dokumencie. U jednych spis treści jest na początku, u innych na końcu, u jednych przypisy i odwołania są na dole strony, u innych w osobnej sekcji na końcu dokumentu, u jednych numerowanie jest w prawym dolnym roku, u innych na dole na środku, a jeszcze u innych w prawym górnym rogu because fuck you, u jednych czcionka to Times New Roman 11, u innych Calibri 12. I tak do zajebania- każdy sobie rzepkę skrobie.
Ale już pomijając ten niezwiązany do końca rant- kurwa, moja praca inżynierska to było 130-coś stron, bo promotorka widząc jaki sobie wybrałem temat powiedziała, że nie pozwoli mi tego zrobić na odpierdol, bo to by była zwyczajna strata. Magisterkę, która de facto była luźno powiązanym rozszerzeniem inżynierki, zamknąłem w prawie 200 stronach. Bo się trafił promotor-pasjonat, który mnie zachęcał do tego i autentycznie mi się chciało pisać tak, że skończyłem w sumie przed końcem przedostatniego semestru. Bo już wszystko miałem tak opisane i opędzone, składanie tego do kupy to była tylko kwestia 1 weekendu z piwkiem w ręku, bo jakoś tak się złożyło, że z pisaniem nigdy nie miałem problemu, przez co obaj promotorzy się śmiali, że jestem idealnym studentem na seminarium- daję kolejne rozdziały przed czasem i praktycznie niczego nie trzeba poprawiać, więc w sumie to czytają gotową pracę przed recenzją
Jego stary jest profesorem na wydziale, gdzie bronił tego doktoratu ...
Może nie zasłużył na swój tytuł, ale przynajmniej poziom usług świadczonych przez niego firmę jest taki sobie xd
Zaloguj się aby komentować