Za 17 dni skończę 34 lata. W posiadaniu takiego wieku ciekawa jest nieustanna świadomość nieuchronności upływu czasu i nadciągającej śmierci. Ciekawe co muszą czuć ludzie powyżej 60. 10 lat temu miałem to generalnie w dupie. Teraz mam ciągle ten oddech na karku, że pewnego dnia wyłączy mi prąd i przestanę istnieć. Czy jest to przerażające? No nie, raczej motywujące, by życie traktować jak rozgrywkę na Playstation/w pokera/w szachy. Dobrze się bawić, coś osiągnąć i game over.
#psychologia #gownowpis #przemysleniazdupy
Nuszek

@Luker ja po prostu staram się odganiać takie myśli od siebie, bo idzie zwariować rozmyślając ciągle o tym

Luker

@Nuszek a po co? Nie ma nic bardziej motywującego, żeby zdążyć i się "nażyć" przed nieuniknionym. Co ciekawe, buddyści wręcz praktykują medytację śmierci

Dzawny

Wow. 34 lat to już dawno temu miałem @Luker . Jedna rada. Korzystaj z życia ile się da i dbaj o zdrowie. Im jest się starszym tym czas szybciej ucieka. Wszystkiego dobrego z okazji zbliżających się urodzin.

Nuszek

@Luker mnie takie myśli nie motywują a dobijają, wolę raczej myśleć że mam jeszcze drugie tyle albo i więcej czasu na życie i wiele jeszcze mogę zrobić

serotonin_enjoyer

@Luker Właśnie dzisiaj mnie naszła tak myśl, że już więcej za mną niż przede mną ale mam podejście podobne do twojego, staram się cieszyć wszystkim co życie przynosi a jak są problemy to traktuję to jak rozgrywkę na wyższym trudności - wtedy jak się je uda pokonać to jest satysfakcja. Wszystkiego najlepszego Tomeczku

Luker

@Nuszek fajny cytat:

"„Pozostańmy w nadziej na życie wieczne dla ludzi, którzy nie wiedzą co ze sobą zrobić, marnotrawiąc czas na czytanie magazynów i oglądanie telewizji (…) Życie, którego ja pragnę nie jest życiem, które mógłbym znosić wiecznie. To życie pełne intensywności, cierpienia i tworzenia, czyli wszystkiego tego, co czyni życie wartościowym a śmierć mile widzianą. Bo żadnego innego nie chcę. Ani też nie chciałbym żyć wiecznie.” – Walter Kaufmann"


@serotonin_enjoyer 34 to być może również mam więcej za sobą, zależy

Luker

@Nuszek ten jest jeszcze super, Steve Jobs: "Świadomość tego, że pewnego dnia będę martwy jest jednym z najważniejszych narzędzi, jakie pomogły mi w podjęciu największych decyzji mojego życia. Prawie wszystko – zewnętrzne oczekiwania wobec ciebie, duma, strach przed wstydem lub porażką – wszystkie te rzeczy są niczym wobec śmierci. Tylko życie jest naprawdę ważne. Pamiętanie o tym, że kiedyś umrzesz jest najlepszym sposobem jaki znam na uniknięcie myślenia o tym, że masz cokolwiek do stracenia. Już teraz jesteś nagi. Nie ma powodu, dla którego nie powinieneś żyć tak, jak nakazuje ci serce."

Zielczan

@Luker myślę, że ludzie po 60 mają to w dupie. Ja do prawie 30 też miałem, a potem se zdałem sprawe, że jest lipa. Masz w teorii najlepszy okres, stać Cię już na pewne rzeczy, stabilizacja weszła, a potem zaczynasz sobie przypominać, że zdrowie coraz gorsze, za 10 lat już nie będziesz tak sprawny. Jka masz 60-70 lat to w sumie już przeżyłeś tyle, że wyjebane, przynajmniej plery przestaną co dzień boleć.

serotonin_enjoyer

@Luker u ciebie zależy, u mnie już raczej nie

Nuszek

@Luker ja mam pewien cel w życiu i dążę do jego spełnienia a myślenie o śmierci raczej by mnie hamowało...

Odczuwam_Dysonans

@Luker czyli ten sam rocznik co mój do mnie już od jakiegoś czasu dociera, że jest bliżej końca niż początku, szczególnie po śmierci paru bliskich osób. Jak tak sobie o tym pomyśleć, i o tym że z wiekiem czas płynie coraz szybciej.

Niezmiennie jednak reaguje na to wzruszeniem. Wzruszeniem ramion konkretnie. Lepiej już było i to się nie wróci, ale zawsze może być gorzej, a i gorzej bywało. Wyjebane.

JanKowalski

@Luker hmm ja od ok. dziesiątego roku życia obsesyjnie zamartwiałam się tematem śmierci (unicestwienia vs wiecznego bycia), był to dla mnie wielki ciężar i wcale nie beztroski czas, dopiero trochę przed trzydziestką przyszedł jakiś taki luz i dystans w tym temacie (nie całkowity, ale jest dużo lepiej niż było). Na pewno pomogło wyjście z religii i pogodzenie się z faktami (warunek konieczny przejścia żałoby nad własnym życiem - najpierw jest wstrząs i kryzys, ale docelowo akceptacja; wypierając fakty i tworząc jakieś fantazje lęk pozostaje). No i też mam sporo starszego męża, więc żeby to miało sens, muszę cieszyć się z tu i teraz, a nie rozmyślać co będzie kiedyś. Jest też fajna książka psychoterapeuty egzystencjalnego w tym temacie: Yalom, "Patrząc w słońce"

Zaloguj się aby komentować