Kompletny brak pomysłu na to co z tym wszystkim zrobić, a jak już nawet pojawi się sensowny pomysł to spierdolenie tego na etapie wykonania.
I obserwuję to spierdolenie od czasów gimnazjum gdzie sam miałem niebywałą przyjemność bycia gimbusem, od czego z resztą zacznę. A dokładniej zacznę od pytania po co w ogóle utworzono gimnazja? No tak na dobrą sprawę to nie wiem, przed napisaniem tego wysrywu zrobiłem research, rozmawiałem gdzieś z rodzicami, z nauczycielami (innymi słowy z ludźmi będącymi dorosłymi w tamtych latach) i kurwa nikt nie wie podstawowej rzeczy - PO CO TO W OGÓLE ROBIMY?
Pamiętam absurdalny temat mundurków i sam również miałem przyjemność nosić te "mundurki". Te "mundurki" to były kiczowe koszulki z najgorszego sortu w trzech kolorach (zielonym, niebieskim i bordowym), każdy rocznik miał swój. Więc ja miałem bordowe, rok młodsi zielone, a dwa lata młodsi niebieskie, potem 3 lata młodsi znowu mieli bordowe. I ja mam świadomość że są pewne aspekty przemawiające za mundurkami (wszyscy równi, nie ma popisywania się ile starzy mają hajsu etc) ale co te koszulki miały kurwa zrobić? xD Wszyscy nosili normalne bluzy, spodnie, wszystko spoko tylko ten śmierdzący i wiecznie brudny podkoszulek trzeba było nosić bo wiecznie ich brakowało albo ginęły.
Wróćmy do samych gimanzjów - btak samo jak nie rozumiem tematu powstania gimnazjów to tak samo nie rozumiem ich likwidacji. W sensie okej, zrobiliśmy je bez sensu ale one już są to zostawmy jak jest i skupmy się na innych problemach. Otóż nie. Rozpierdolmy to ponownie.
Kolejny rozpierdol to temat kiedy dzieciaki zaczynają "przygodę" szkolną. Nawet jeśli jest jakaś korzyść z tego że dzieciaki idą wcześniej do szkoły, to mam spore wątpliwości co do tego czy zyski przewyższają straty.
Dalej mamy temat wspaniałego przedmiotu "Historia i teraźniejszość". Obiektywnie rzecz biorąc w końcu ktoś znalazł faktyczny problem (to że w szkole nikt nie pokazuje historii bardziej współczesnej niż początek lat 1900 "bo nie zdążyliśmy tego przerobić). Ale skoro już poruszony zostaje faktyczny, istniejący problem (mniejsza już jak istotny) to trzeba koncertowo spierdolić temat i dowalić więcej papy.
I moje odczucie jest takie że fajnie jak się uda trafić na nauczyciela z powołania, z duszą, któremu się chce, ale zdecydowanie nie można tylko na to liczyć.
I żeby nie kończyć tego wywodu w takim negatywnym tonie podzielę się światełkiem w tunelu które sam odnalazłem. Jest cala masa instytucji, firm, szkółek które pomagają rozwijać dzieciaka: baseny, parki wodne, szkółki językowe, uniwersystety dla dzieci. Można też z dzieciakiem po prostu usiąść na kanapie i odpalić jakiś fajny naukowy kanał na YT byleby dopasować do poziomu dziecka. Jest cała masa książek typowo dla dzieciaków jak np "to o czym dorosli Ci nie mówią". Można wreszcie wziąć dzieciaka na spacer i po prostu mu poopowiadać o pierdołach skąd się biorą chmury, dlaczego są (hehe) chemtrailsy za samolotem, co robią pszczółki, znaleźć robaka a potem w domu go wygooglać co to jest i co robi.
Nie ma żadnej puenty, bo po prostu chciałem się tym podzielić. Pozdro!
@mroczny_pies Jak większość wspomina czasy szkoły z utęskieniem, tak ja z nienawiścią. Dopiero szkoły dla pracujących pokazały jak fajna może być nauka, a mundurki pamiętam
@mroczny_pies gimnazja były po to żeby utworzyć więcej etatów i analogicznie po to je zlikwidowano-żeby przyoszczędzić na etatach bo mniej dzieci się rodzi, a ogólnie edukacja w Polsce to nieuleczalny rak z przerzutami tak samo jak służba zdrowia. tu nie ma nad czym debatować tylko wszystko zaorać na 3 metry w głąb i dać rodzicom i dzieciom wolną rękę, to samo z lekarzami i ich pacjentami.
@mroczny_pies
A wiesz co mnie wkurwia? Że osoby totalnie nie mające wiedzy w temacie edukacji wypowiadają się w tym temacie
Nie będę mówić jak jest teraz, ale napiszę jak było 10 lat temu, bo wtedy byłam "bliżej" tematu. Fakty:
Polska jest krajem z jednym z najefektywniejszych systemów edukacyjnych na świecie, przy najmniejszych nakładach finansowych osiągamy najlepsze rezultaty.
Polscy uczniowie praktycznie zawsze są w top 10 jeśli dobrze pamiętam w teście PISA.
> PO CO TO W OGÓLE ROBIMY?
Z tego co pamiętam, a nie siedzę już w tematach edukacyjnych od lat, chociaż jestem z wykształcenia nauczycielem (w tamtym czasie byłam jeszcze uczniem) to zamysłem powstania gimnazjów było przede wszystkim wyrównanie szans edukacyjnych. Co to oznacza? Załóżmy, że masz 2 szkoły, szkołę A i szkołę B - szkoła A ma świetne wyniki, dobrych nauczycieli, szkoła B ma słabe wyniki, słabych nauczycieli. Mając podstawówki 9-letnie doprowadzało się do sytuacji, że uczniowie ze szkoły świetnej mieli szanse na lepsze licea, technika, a uczniowie ze szkoły słabej - praktycznie pozamiatane, bo po 9 latach słabej edukacji nie mieli się jak dostać do dobrego liceum. Więc stworzono gimnazja - zazwyczaj w szkołach dobrych (to nie jest nic oficjalnego, ale widzę po swojej szkole, która była "dobra" i jacy uczniowie przyszli do mojego gimnazjum z innych szkół, cel był dla mnie jasny - dać szansę tym gorszym). Innym powodem często wymienianym było to, że mając 9-letnie podstawówki uczniowie w wieku 15 lat przebywali razem z uczniami w wieku 7 lat. Prowadziło to do mobbingu, nadużyć względem młodszych uczniów, czasem demoralizacji, szkoły też musiały ogarniać większy materiał edukacyjny, rozwiązywać większy zakres problemów - bo co innego 8-latek płaczący za mamą, albo bo go brzuch boli, a co innego 15-latek palący fajki, czy bijący kolegów.
@GtotheG I tym co mnie najbardziej rozwala w temacie gimnazjów jest to:
zamysłem powstania gimnazjów było przede wszystkim wyrównanie szans edukacyjnych
oraz
co innego 8-latek płaczący za mamą, albo bo go brzuch boli, a co innego 15-latek palący fajki, czy bijący kolegów.
Bo o ile rozumiem że jest jakieś tam za oraz jest jakieś tam przeciw temu żeby były/nie były gimnazja to skoro zdecydowaliśmy się je wprowadzić dużym kosztem (zawsze zmienianie jest droższe niż zostawienie tego co jest), to kompletnie nie rozumiem potem ich likwidacji. Jako osoba robiąca w przemyśle wiem, że nie naprawia się/zmienia wszystkiego co jest złe. Czasem coś jest złe ale się to zostawia bo mimo wszystko nie jest "aż tak źle".
gimnazja były po to żeby utworzyć więcej etatów i analogicznie po to je zlikwidowano
@Quake w żadnym wypadku nie neguję że to jest możliwe wytłumaczenie tych decyzji - wkurwia mnie tylko to że taki brak konsekwencji jest straszliwą szkodą dla dzieciaków które kiedyś dorosną i powinny ten kraj budować. Natomiast jeśli faktycznie chodziło tylko i wyłącznie o zapchanie dziury dla iluśtam etatów to biorąc pod uwagę koszt które poniosły dzieciaki to zwyczajne barbarzyństwo
@GtotheG "Polscy uczniowie praktycznie zawsze są w top 10 jeśli dobrze pamiętam w teście PISA."
Ale jakim kosztem? System próbuje wychowywać posłusznych baranów. Poza nielicznymi wyjątkami nie ma dyskusji z nauczycielem, nie ma indywidualnego podejścia. Do dzisiaj pamiętam jak zbierałem opierdol na matematyce, bo nie przepisywałem 1:1 tego, co jest na tablicy. A że ze sprawdzianami nie miałem problemu to już starej prukwy nie interesowało xD Zadaje się masę zadań domowych, nad którymi trzeba siedzieć do późna albo nawet przez wakacje - dzieci są tym przemęczone, nauczyciele zrzucają swoją pracę na rodziców. No i oczywiście klasyczne "nie obchodzi mnie kto zaczął, macie sobie podać ręce". Polska szkoła to kompletne dno, tak to pamiętam sprzed kilkunastu lat. Dobrych nauczycieli mogę policzyć na palcach jednej ręki.
Ze uczelniami jest jeszcze gorzej, ale ja akurat studiowałem na PWr, a to jest uczelnia, która sama dla siebie tworzy oddzielną kategorię xD
@mroczny_pies podejrzewam, ze powodem zmiany jest, albo glupota pisu, albo fakt, ze uczniow jest co raz mniej wiec szkoly zaczna byc redukowane/zamykane, wiec znowu latwiej zostawic jedna podstawowke, zamiast jedna podstawowke i jedno gimnazjum - to tylko moje domysly.
@6502 jakim kosztem? System potrzebuje poslusznych baranow, nie da sie zrobic tak, zeby 50% uczniow budowalo rakiety czy elektrownie atomowe - jest to zwyczajnie zbedne, w prawdziwym zyciu potrzebni sa kierowcy, hydraulicy, elektrycy czy pielegniarki, a nie fizycy kwantowi. System jest dobry, ale my jako Polska, w tym systemie nie bedziemy nigdy np. Potega technologiczna. Z tym sie trzeba troche pogodzic.
@6502 a co do ilosci materialu - tyle trzeba zrobic, zeby sie nauczyc i w przyszlosci efektywnie wykonywac roznego rodzaju prace.
starzy nauczyciele ze starymi metodami i karanie za brak podporzadkowania to inny temat - kwestia szczescia na kogo dziecko trafi.
Nasze uczelnie funkcjonuja tak samo jak szkoly - maja za zadanie wychowac dobrego parobka dla zachodnich korpo i to dziala.
@6502 Szkoła w pewnym sensie przygotowuje do prawdziwego dorosłego życia w społeczeństwie ktore w dupie ma czyjąkolwiek indywidualność
@mroczny_pies
> Mundurki
Założenie można by powiedzieć, że nawet było spoko, tylko, że za tym założeniem nie poszło żadne zaplecze wykonawcze. Skończyło się tak jak mówisz - jednym-dwoma zestawami ubioru, niekompletnymi. Wiem jak to wygląda w Wielkiej Brytanii, bo mój brat tam chodził do szkoły. Idziesz do sklepu, który sprzedaje mundurki dla uczniów, z tego co pamiętam tych mundurków było kilka wzorów. Kupujesz 1-2 zestawy, a bielizne i koszulki można zmieniać. Tylko tam jest cała machina za tym - producenci, szwacze, wszędzie są te same zestawy i dzieci faktycznie noszą te same ubrania.
U mnie w szkole w Polsce kazali nam nosić same marynarki. Więc poszłam ze starym na rynek, kupiłam jakąś obrzydliwie brzydką marynarkę, która po pewnym czasie zaczęła śmierdzieć, bo ile można nosić jedną i tą samą rzecz? Oczywiście prałam ją raz na tydzień
> I moje odczucie jest takie że fajnie jak się uda trafić na nauczyciela z powołania, z duszą, któremu się chce, ale zdecydowanie nie można tylko na to liczyć.
Byłam świetną nauczycielką, dostawałam dobry feedback od uczniów i wiesz co? Nie pracuję w szkole. Czemu? Bo w korpo zarabiam 3 x więcej. Tyle w temacie, żaden młody i zdolny nie pójdzie do pracy do szkoły. Jak już to ewentualnie prywatnie będzie udzielał wiedzy. Szkoła jako miejsce pracy się nie opłaca. "Ale masz 2 miesiące wakacji" -> nie masz, są zebrania, musisz przygotować plany na nowy rok, jesteś rozliczany z tych rzeczy. Jak nie masz pełnego etatu w szkole, a w przypadku niektórych przedmiotów tak jest - to musisz jeździć po kilku różnych szkołach. Jak słabo Ci ułożą plan zajęć to masz kilka okienek w środku dnia. Jak trafisz do patolskiej szkoły - to niestety narażasz się na różnego rodzaju przemoc. Dodatkowo żyjemy w kulturze, w której szacunek uzyskuje się poprzez okazanie siły, dominacji, przemoc - chyba rozumiesz, że w obecnych czasach to balansowanie po cienkiej linie?
No i podsumowując - tak jak napisałeś, poza szkołą rodzic też może wziąć odpowiedzialność za edukacje dziecka, nie musi się zdawać na szkołę, a w obecnych warunkach to nawet i nie powinien.
Co do całego systemu edukacji to nasz system jest nastawiony na produkcje "third world countries cheap employees" - i do tego ta edukacja się nadaje. Chcesz nastawić dziecko na sukces? To musisz je nauczyć odwagi w dążeniu do celu i nauczyć podejmowania wyzwań, nie poddawania się i uporu w działaniu, aż do osiągnięcia oczekiwanego efektu. Tego w szkole dzieci rzadko się uczą.
Szkola to jest obecnie przechowalnia dzieci w godzinach pracy rodzicow.
Do tego system pruski z XIX wieku- obywatel ma umiec jako-tako liczyc do stu,umiec skrecac srubki w zagranicznej montowni i umiec sie podpisac.
Nikomu w tym kraju nie zalezy na edukacji,bo rozgarniety obywatel to kiepski wyborca,dodatkowo duzo ludzo z uniwersytetow czy innych instytucji z powodu konkurencji moze stracic dozywotnie stolki.
Zaloguj się aby komentować