Krytycy podnoszą, że ta dyrektywa nakaże ujednolicenie tzw. kieszonkowego we wszystkich krajach członkowskich - po to, by migranci nie udawali się do tych krajów, gdzie jest wyższy "socjal". To prawda?
Nie, dyrektywa mówi o harmonizacji przepisów, ale i tak tylko w preambule, a nie ustalaniu jednej kwoty świadczeń dla wszystkich krajów. 500 euro w Polsce to nie to samo, co 500 euro w Luksemburgu. Dyrektywa mówi o przyjrzeniu się systemom integracji cudzoziemców, by nie byli oni wykluczani społecznie. I to jest OK, bo jeśli takich ludzi spychamy w ubóstwo, to oni się radykalizują. To jest wyciąganie wniosków z błędów takich krajów jak Szwecja czy Niemcy.
Jednak to Polska będzie decydować o zakresie implementacji dyrektywy. Znajduje się w niej zapis, że dany kraj dostosowuje przepisy do swojej specyfiki i modelu społecznego. Tak więc mamy pełną swobodę, jak to zrobimy. Ważne jest również to, że dotyczy ona bardzo niewielkiej grupy cudzoziemców, legalnie przebywających w danym kraju. Informacje, że będzie uchodźcom przysługiwało kieszonkowe w wysokości ponad 2 tys. zł to kompletna bzdura.