W Cuzco wylądowałem po 20, a więc już po zmroku. Za transport do odległego od lotniska o 5 km historycznego centrum, gdzie miałem swój hostel, taksówkarze wołali po 50 soles (nie wiem czemu używam angielskiej odmiany, może dlatego że "soli" brzmi dziwnie), czyli prawie 60 złotych. Sporo, znając stawki z Limy. Uber pokazywał 20 soli (niech będzie po polsku), a jego tańszy odpowiednik nieco ponad 10. Problem w tym, że żaden z nich nie chciał zaakceptować kursu.

Wyszedłem poza teren lotniska, myśląc że może to pomoże, ale dalej nic. Poszedłem kilkaset metrów dalej od bramy lotniska i wciąż dupa - mimo widocznych kierowców w aplikacji, żaden się nie kwapił, by podjechać. Może mają jakąś niepisaną zasadę stworzoną przez mafię taksówką. W każdym razie nie zamierzałem dać się oskubać.

5 km to nie aż tak dużo, nawet z dużym plecakiem - przecież na trekkingu w Torres del Paine w Chile robiłem od kilkunastu do 30 kilometrów dziennie. Odrzucałem jednak możliwość spaceru, bo co innego chodzić za dnia w parku narodowym, a co innego iść przez obce miasto po zmroku w kraju, który nie uchodzi za najbezpieczniejszy.

Była jeszcze jedna opcja dostania się do centrum, za pomocą colectivos - lokalnych busików kursujących we wszystkich możliwych kierunkach, bardzo popularnych wśród miejscowej ludności. Gdy tak czekałem, aż któryś Uber zaakceptuje mój przejazd, widziałem ich kilkanaście. Tylko do którego wsiąść, żeby nie pojechać w złym kierunku? I czy wpuszczą mnie z wielkim plecakiem na plecach? Na oba pytania poznałem odpowiedź już po chwili, gdy zauważyłem babkę z wielkimi torbami tarabaniącą się do busika z tabliczką Plaza Mayor. Długo się nie zastanawiając podążylem jej śladem, upewniając się jeszcze u kierowcy, że faktycznie jedzie tam dokąd chciałem.

Udało mi się zająć miejsce siedzące i tak sobie jechałem z plecakiem na kolanach, obserwowany przez niektórych wpółpodróżnych, i tupałem nóżką do rytmu bardzo głośnej muzyki opuszczonej z radia kierowcy. Po kilku minutach konduktorka (babka ubrana jak wszyscy inni) zaczęła chodzić po pasażerach i zbierać opłaty za przejazd. Półtorej sola, proszę państwa. 3% tego, co zapłaciłbym za taksówkę.

Od głównego placu do hostelu miałem kilkaset metrów prowadzących pod górę. Na końcu było jeszcze kilkadziesiąt schodów, które przyznam - bardzo mnie zmęczyły. Początkowo pomyślałem, że to przez moją chorobę i zawalone zatoki. Jednocześnie przypomniałem sobie, że przecież Cuzco znajduje się na poziomie 3300 metrów, a ja dopiero co przyleciałem tutaj po spędzeniu ostatnich 2 tygodni na poziomie morza. Miałem prawo walczyć o każdy oddech wchodząc obładowany po schodach
Zresztą rozejrzawszy się dookoła widziałem lokalsów idących bardzo powoli i robiących krótkie przerwy we wchodzeniu, a przecież oni byli w pełni zaklimatyzowani. Pozwolę więc sobie tutaj zawołać @FoxtrotLima , który pod ostatnim wpisem kolegi @michalnaszlaku powątpiewał, że zdrowy człowiek może mieć jakiekolwiek trudności z odpowiednim natlenieniem wchodząc pod górę na wysokości ponad 3000 m.n.p.m.

Właściciel mojego hostelu okazał się ultra wyluzowanym ziomkiem z tatuażami pokrywającymi znaczną część jego ciała. Jako, że sam spędził sumarycznie ponad 5 lat w podróży odwiedzając prawie 100 krajów, mówił świetnie po angielsku i był bardzo przyjacielski. Spytał, czy nie chcę iść z nim i jego przyjaciółmi do baru do centrum, na który to pomysł przystałem mimo zmęczenia.

Będąc najpierw w jednym a później drugim barze rzucił mi się w oczy kosmopolityzm tego miasta. Lokalna kapela grająca piosenki Red Hot Chilli Peppers w irlandzkim pubie, później muzyka elektroniczna w klubie z wystrojem, będącym mieszaniną stylu hippisowskiego i inkaskiego. Ogólnie klubów, restauracji i pubów jest w Cuzco od cholery, tak samo jak barwnych ludzi cieszacych się tym międzynarodowym, artystycznym, wolnościowym klimatem tam panującym.

Gdy już wracaliśmy do hostelu, kierownik całego przybytku nieco zgłodniał, więc zatrzymaliśmy się przy stoisku starszej kobieciny, która handlowała domowym jedzeniem na rogu głównego placu miasta. Za niewielkie pieniądze można było zjeść kurczaka z ryżem podawanego w plastikowych pojemnikach do przechowywania jedzenia. Starowinka zapewniała również swoje metalowe sztućce, oczywiście do zwrotu. Tak więc po co komu Mc Donald's lub kebab, skoro można zjeść pożywne, domowe jedzonko wracając z imprezy

Następnego dnia obudziłem się chwilę przed wschodem słońca. W pokoju było zimno - podejrzewam, że trochę ponad 10 stopni. Nic dziwnego, skoro pokoje nie miały żadnego ogrzewania (podejrzewam, że dotyczy to większości miejsc w Cuzco lub Peru ogólnie), a za utrzymanie ciepła podczas snu odpowiedzialna była bardzo gruba kołdra (która zresztą wywiązywała się ze swojego zadania w sposób znakomity). Pójście pod prysznic, czy w ogóle wygrzebanie się z łóżka przy takich temperaturach do przyjemnych nie należało. 

Aaaa, wspominałem już o kwestii zakazu spłukiwania papieru toaletowego w kiblu? Właściwie to w większości miejsc Ameryki Południowej w toalecie zawsze jest specjalny kosz na wyrzucanie zużytego papieru toaletowego, ale zwłaszcza w Peru rzuciły mi się w oczy znaki zakazujące wrzucania czegokolwiek do toalety. Powodem są dość cienkie rury kanalizacyjne, które łatwo się zapychają. Efektem tego niestety nawet po niezbyt łaskawej dwójce należy wyrzucić zużyty papier do kosza. Z pozytywów - kosze są bardzo często wymieniane i mają pokrywę chroniącą przed rozprzestrzenianiem się nieprzyjemnych zapachów. Choć zasadniczo jak dla mnie wciąż jest to oblecha i bardzo ciężko było mi się pogodzić z tymi wymaganiami. No ale nie chciałem zapchać kibla

W ramach naprawdę niewielkiej opłaty za nocleg miałem zapewnione skromne lokalne śniadanie, które zjadłem z widokiem na miasto i góry. Położenie hostelu na wzgórzu miało więc swoje plusy. Wschodzące coraz wyżej słońce w końcu ogrzewało, więc po jakimś czasie można było zdjąć kurtkę. 

Tego dnia czekałem na wizytę lekarską. Moje zapalenie zatok ewidentnie wymagało konkretniejszego leczenia, więc dzień wcześniej skontaktowałem się z ubezpieczycielem (w moim przypadku TU Europa), który zorganizował mi "domową wizytę". Najwyraźniej lekarz do końca nie znał tych rejonów, bo nie był w stanie trafić - dzwonił w międzyczasie podpytując gdzie dokładnie znajduje się ten hostel i wskazana przeze mnie ulica. Po pewnym czasie zauważyłem w oddali kogoś, kto mógł być tym lekarzem, bo miał specyficzną torbę w ręce i rozglądał się jakby nie wiedział dokąd iść. Widząc, że skręcił w złą uliczkę, postanowiłem zbiec do niego po schodach tych 100 metrów, bo w przeciwnym razie mógłbym się go nie doczekać. 

Miałem rację - to był mój lekarz. Wyraźnie zdyszany podziękował, że do niego zszedłem, a jak mu zaoferowałem, że zamiast leźć kolejne kilkadziesiąt stopni po schodach w górę do hostelu może mnie zbadać na ulicy, w ogóle był wniebowzięty. Po krótkim wywiadzie i zbadaniu przepisał mi leki, dał zalecenia i się pożegnaliśmy. 

Drugim punktem na ten dzień na mojej liście było ogarnięcie prania. Chciałem je zrobić jeszcze w Rio, ale ceny jaką zaśpiewali w pralni nie byłem w stanie zaakceptować. W Cuzco natomiast usługi prania były dostępne prawie na każdym rogu, w przystępnej cenie (kilka złotych za kilogram) i z szybkim czasem realizacji (następnego dnia odbierało się czyste i poskładane rzeczy). 

Gdy już oddałem rzeczy do prania, udałem się na główny plac miasta, by obejrzeć go w świetle dziennym. W oczy rzuciły mi się tęczowe flagi powiewające z wielu budynków, w tym z głównego masztu na placu. Początkowo zdziwiłem się aż taką manifestacją poparcia dla LGBT, ale po kilku chwilach i dojrzeniu charakterystycznego inkaskiego emblematu pośrodku flagi dotarło do mnie, że znaczenie tych barw jest chyba jednak inne. No i faktycznie - tęczowa flaga to oficjalne barwy miasta od 1979 roku.

Przechadzając się po głównym placu ze trzy razy zaczepiali mnie pucybuci z ofertą przywrócenia moim butom blasku. Faktycznie, moje materiałowe casualowe półbuty były miejscami przybrudzone, miejscami wyblaknięte i rozdarte na cholewce. Jednak wciąż były to zaledwie szmaciane buty warte może sto kilkadziesiąt złotych, więc cóż niby miał tam pucybut zdziałać. Gdy jednak jeden z nich mijał mnie po raz kolejny, a wyglądał na bardzo ubogiego człowieka, proszącego o zaledwie kilka soli za swe usługi, pomyślałem że dam mu zarobić, mimo małego sensu tej usługi (nawet gdyby po kilku godzinach buty znów nie były całe w miejscowym pyle, to i tak nosiłem się z wyrzuceniem ich w każdej chwili). Gdy raz jeszcze zapytałem go o cenę, stwierdził, że zrobi to za darmo. Oczywiście zamierzałem go nagrodzić. 

Pucybut kazał mi się rozgościć na ławce i zaczął wyciągać ze swojej starej skrzynki rozmaite przybory. Miał tam między wiele tubek z różnymi barwnikami - wtedy zrozumiałem, że to nie będzie tylko czyszczenie butów z pyłu, ale nanoszenie koloru zgodnego z oryginałem. Byłem pod wrażeniem. Gdy spojrzał na moją rozdartą cholewkę, spytał czy ma ją jakoś naprawić. Stwierdziłem - czemu nie, jeśli chce zszyć materiał nitką, może to faktycznie uchroni buty przed wyrzuceniem przez jakiś czas. Pucybut kazał chwilę poczekać i po kilku minutach wrócił z... super glue w ręce. Gdy zrozumiałem, że on faktycznie planuje skleić rozerwany materiał klejem, powstrzymałem go, bo buty bankowo by się rozdarły po niedługim czasie, po co więc jeszcze upieprzać je klejem.

Cała usługa trwała z dwadzieścia kilka minut, nie mogłem odmówić facetowi zaangażowania i już chciałem wcisnąć mu do ręki 20 soli, gdy ten wypalił, że w sumie to się napracował i że to będzie 60 soli. Jego definicja "za darmo" trochę się więc zmieniła. Wkurzyłem się nieco, przyznam szczerze i powiedziałem, że mogę mu dać maksymalnie 25, bo za 60 kupię sobie nowe buty. Trochę się skrzywił, ale ostatecznie słowa nie powiedział i przyjął tyle, ile mu dałem.

Tyle jeśli chodzi o Cuzco. Może coś mi się jeszcze przypomni. Tymczasem przymierzałem się do odwiedzenia Tęczowej Góry Vinicunca i później Machu Picchu. Zanim jednak miałem rzucić się na większe atrakcje, potrzebowałem się nieco lepiej zaklimatyzować. W tym miał mi pomóc jednodniowy trekking na Inti Punku. Ale o tym w następnym wpisie.

#polacorojo #podroze #peru #cuzco
21b8dd1a-24af-407e-8bd2-15092ae4012b
96637d16-f18f-49f2-b81c-c14a72d7936b
4643a7e4-e917-4647-964b-91b5352d836d
311b976c-bb2e-4c0b-87c6-966e3dc26ea9
b0c5b4f3-19ba-4ee8-8ad3-356522a7cd76
Sniffer

Jeszcze parę fotek


  1. Kolacja z widokiem w moim hostelu (główne zdjęcie wpisu było ze śniadania)

  2. U pucybuta

  3. Z chyba najpopularniejszego klubu nocnego w mieście, Chango ( sumie to gównofotka, ale trudno )

f13d8bc0-2bee-4421-bb80-fc90b61219c2
168dcda6-8c93-491c-80c0-1254e7227821
e87178be-0846-4032-967b-1610d2eb048f
michalnaszlaku

Przez ułamek sekundy myślałem, że poszedłeś z buta te 5km

Też mnie skręca za każdym razem, kiedy muszę wyrzucić brudny papier do kosza

Czekam na więcej!

Kemot

Ciekawie opowiadasz, piorun i czekam na więcej 🙂

bojowonastawionaowca

@Kemot sprawdź cały tag #polacorojo :p

conradowl

Ale widoki, ale zajebiste budynki. Dzięki. Widok z balkonu sprawia, że nagle to miejsce awansuje wysoko na mojej liście marzeń.

Sniffer

@conradowl to nie tyle balkon, co pewnego rodzaju hostelowy taras (choć też nie do końca, bo to był wewnątrzhostelowy ciąg komunikacyjny pod gołym niebem; no dobra, taras )


A samo miasto fajne bardzo. Przy tym świetna baza wypadowa do prawdziwych cudów natury, polecam.

conradowl

@Sniffer kiedyś. Na razie mnie w sumie nie tyle nie stać, co nie mam takiej pracy by wziąć tyle wolnego. Na tydzień czy nawet dwa to tam bez sensu... Te arkady nocą - mega.

BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@Sniffer fajnie się czyta


Cała usługa trwała z dwadzieścia kilka minut, nie mogłem odmówić facetowi zaangażowania i już chciałem wcisnąć mu do ręki 20 soli, gdy ten wypalił, że w sumie to się napracował i że to będzie 60 soli. Jego definicja "za darmo" trochę się więc zmieniła. Wkurzyłem się nieco, przyznam szczerze i powiedziałem, że mogę mu dać maksymalnie 25, bo za 60 kupię sobie nowe buty. Trochę się skrzywił, ale ostatecznie słowa nie powiedział i przyjął tyle, ile mu dałem.

xDDDDD. Pamiętam, że jakiś czas temu u kogoś czytałem podobny temat z usługą na mieście. Skurwikłaki, nie warto być dobrym.

Sniffer

@BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta @Gracz_Komputerowy


No niestety, wychodzi na to, że nie ma co być za uprzejmym. Te buty to mogłem sobie na mokro przetrzeć i efekt byłby tylko nieco gorszy, ale chciałem dać zarobić miejscowemu. Szkoda, że ten chciał to tak niecnie wykorzystać.

Gracz_Komputerowy

@Sniffer W zasadzie to mówiłem o busiku z tabliczką Plaza Mayor Do butów nie doczytałem

Gracz_Komputerowy

Normalnie dumny jestem że się tak nie dałeś się oskubać. To bardzo rzadka dzisiaj umiejętność.

Furto

Zajebiście się czytało, masz jakiś tag?

Sniffer

@Furto @Kemot


Dziękuję za miłe słowa. Tak jak pisze @bojowonastawionaowca, mam tag #polacorojo, choć nie wszystkie moje wpisy się poprawnie otagowały. Tak na dobrą sprawę dodawałem wyłącznie wpisy z tej długiej podróży, więc można wejść na profil i lecieć chronologicznie. Choć jest tam tego tak dużo obecnie, że pewnie kilka godzin czytania będzie sumarycznie

bojowonastawionaowca

@Sniffer posprawdzam te tagi :)

Sniffer

@bojowonastawionaowca wiem, że w kilku wpisach dałem tag #polacorojo jako szósty, a łapało tylko pierwszych 5

osn_jallr

@Sniffer jebac taksówkarskie kurwy, zawsze cieszy podwójnie jak nie dasz się ojebać

Akilles

Dobrze się czyta, będę śledził tag. Dawaj dużo fot natury!

Man_of_Gx

@Sniffer Cuzco jest chyba najfajniejszym miastem w Peru (no dobra byłem raptem w czterech

Ja się czułem bezpiecznie choć turystów próbują naciągać bardziej niż w Limie

No i wysoko jest więc ostrożnie z wysiłkiem.

U licencjonowanego i certyfikowanego szamana byłeś?


Gx

Sniffer

@Man_of_Gx niestety nie, trochę późno zacząłem się zastanawiać nad tym, a jak usłyszałem, że właściwe przygotowanie się do rytuału wymaga kilkudniowe powstrzymanie się od jedzenia mięsa i innych ciezkostrawnych rzeczy, odstawienie alkoholu na ileś tam itd. itp. to odpuściłem.


A Ty miałeś przyjemność?

Man_of_Gx

@Sniffer Ty chyba opisujesz ayahuasca, ja mówię o takim tam zwykłym obrzędzie co zajmuje góra pół godziny i nic nie ćpasz


Gx

Sniffer

@Man_of_Gx w istocie, miałem na myśli ayahuascę i kaktusa San Pedro. Nie wiedziałem, że są obrzędy krótsze bez zażywania substancji

Man_of_Gx

@Sniffer Są ale działają tylko wtedy gdy szaman ma certyfikat ichniego |Ministerstwa Kultury


Gx

Zaloguj się aby komentować