Tytuł: QualityLandia
Autor: Marc-Uwe Kling
Gatunek: science fiction
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
"QualityLandia" to powieść przedstawiająca przyszłość, od której może dzielić nas kilkanaście lat, choć niektóre przedstawione w książce zdarzenia mają miejsce w naszym świecie już dziś. Dominacja korporacji nad państwami i ludźmi, wszechobecna cyfryzacja i robotyzacja oraz podział społeczeństwa na klasy zależne od rankingu punktowego - dla niektórych ta wizja może być przerażąjąca, powoli jednak się urzeczywistnia. Podobne scenariusze nie są niczym nowym w kulturze, czego przykładem może być choćby serial Black Mirror, z którego autor "QualityLandii" czerpie garściami. Czy jakość powieści dorównuje serialowi Netfliksa?
Moim zdaniem nie. Książka opiera się na filarach w postaci anegdot i ciekawostek mniej lub bardziej związanych z technologią. Są one przybliżane czytelnikowi w dialogach między postaciami jako wspomnienia lub rozwinięcia wątków dyskusji. Problem w tym, że ilość, a także stosunek wspomnianych historii do faktycznej treści rozmów powoduje, że cała fabuła wydaje się być tylko otoczką dodaną po łebkach. Wypowiedzi postaci całkowicie tracą naturalność, kiedy przeistaczają się we fragmenty wpisów z Wikipedii, a dodatkowym problemem w moim przypadku było to (co może dotyczyć dużej ilości młodych czytelników), że większość przytaczanych ciekawostek i anegdot zwyczajnie znałem już z Internetu. Myślę, że osobom, dla których wspomniane fakty będą nowością, powieść może podobać się bardziej, jednak kulejąca fabuła raczej pozostanie problemem.
Książka podzielona jest na wiele krótkich rozdziałów - chyba żaden nie ma więcej niż 10 stron. Dodaje to lekturze dynamiki, jednak nie pozwala zanurzyć się bardziej w świecie powieści i rozmywa wątek fabularny (który i bez tego nie porywa). Dodatkowo styl pisania autora sprawia, że całość odebrałem trochę jak zbiór szkiców - pomysłów na krótkie skecze. A propos - "QualityLandia" utrzymana jest w humorystycznej, często absurdalnej stylistce i poza wspomnianymi anegdotami, nagminnie pojawiają się nawiązania do literatury, filmu czy wydarzeń bieżących współcześnie. Muszę przyznać, że te fragmenty mi się podobały, a miejscami nawet rozbawiły - porównałbym tę książkę pod tym względem do "Autstopem przez galaktykę", jednak dzieło Adamsa stoi moim zdaniem na dużo wyższym poziomie. Satyryczne nawiązania i liczne hiperbole są celne i dowcipne - zdecydowanie wskazałbym je jako najjaśniejsze punkty powieści, jednocześnie zwracając uwagę na to, że dziurawią fabułę jeszcze bardziej i pozostawiają ledwie kawałki faktycznej akcji.
Jak przystało na science fiction, nie brakuje tu rozważań nad dylematami związanymi z rozwojem technologicznym. Czuć wyraźną inspirację twórczością Asimova (wprost cytowane są jego prawa robotyki), jednak i pod tym względem choćby książka "Ja, robot", napisana ponad 70 lat temu, robi lepsze wrażenie niż "QualityLandia", ponieważ wspomniane refleksje są tam głębsze i bardziej dojrzałe.
Nie mogę nie wspomnieć o rzeczy, która irytowała mnie od początku lektury - nazwiska postaci pochodzą bezpośrednio od zawodów ich rodziców. Wspominanie co chwilę o Piotrze Bezrobotnym czy Aishy Lekarz, którzy faktycznie wykonują zupełnie inne zawody, niż są im "przypisywane" w tekście, było kolejnym elementem wybijającym z wątku fabularnego. Określanie na okładce autora "następcą Georga Orwella" jest nadużyciem, ale koniec końców sama książka zła nie jest.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: luty 2021)
Autor: Marc-Uwe Kling
Gatunek: science fiction
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
"QualityLandia" to powieść przedstawiająca przyszłość, od której może dzielić nas kilkanaście lat, choć niektóre przedstawione w książce zdarzenia mają miejsce w naszym świecie już dziś. Dominacja korporacji nad państwami i ludźmi, wszechobecna cyfryzacja i robotyzacja oraz podział społeczeństwa na klasy zależne od rankingu punktowego - dla niektórych ta wizja może być przerażąjąca, powoli jednak się urzeczywistnia. Podobne scenariusze nie są niczym nowym w kulturze, czego przykładem może być choćby serial Black Mirror, z którego autor "QualityLandii" czerpie garściami. Czy jakość powieści dorównuje serialowi Netfliksa?
Moim zdaniem nie. Książka opiera się na filarach w postaci anegdot i ciekawostek mniej lub bardziej związanych z technologią. Są one przybliżane czytelnikowi w dialogach między postaciami jako wspomnienia lub rozwinięcia wątków dyskusji. Problem w tym, że ilość, a także stosunek wspomnianych historii do faktycznej treści rozmów powoduje, że cała fabuła wydaje się być tylko otoczką dodaną po łebkach. Wypowiedzi postaci całkowicie tracą naturalność, kiedy przeistaczają się we fragmenty wpisów z Wikipedii, a dodatkowym problemem w moim przypadku było to (co może dotyczyć dużej ilości młodych czytelników), że większość przytaczanych ciekawostek i anegdot zwyczajnie znałem już z Internetu. Myślę, że osobom, dla których wspomniane fakty będą nowością, powieść może podobać się bardziej, jednak kulejąca fabuła raczej pozostanie problemem.
Książka podzielona jest na wiele krótkich rozdziałów - chyba żaden nie ma więcej niż 10 stron. Dodaje to lekturze dynamiki, jednak nie pozwala zanurzyć się bardziej w świecie powieści i rozmywa wątek fabularny (który i bez tego nie porywa). Dodatkowo styl pisania autora sprawia, że całość odebrałem trochę jak zbiór szkiców - pomysłów na krótkie skecze. A propos - "QualityLandia" utrzymana jest w humorystycznej, często absurdalnej stylistce i poza wspomnianymi anegdotami, nagminnie pojawiają się nawiązania do literatury, filmu czy wydarzeń bieżących współcześnie. Muszę przyznać, że te fragmenty mi się podobały, a miejscami nawet rozbawiły - porównałbym tę książkę pod tym względem do "Autstopem przez galaktykę", jednak dzieło Adamsa stoi moim zdaniem na dużo wyższym poziomie. Satyryczne nawiązania i liczne hiperbole są celne i dowcipne - zdecydowanie wskazałbym je jako najjaśniejsze punkty powieści, jednocześnie zwracając uwagę na to, że dziurawią fabułę jeszcze bardziej i pozostawiają ledwie kawałki faktycznej akcji.
Jak przystało na science fiction, nie brakuje tu rozważań nad dylematami związanymi z rozwojem technologicznym. Czuć wyraźną inspirację twórczością Asimova (wprost cytowane są jego prawa robotyki), jednak i pod tym względem choćby książka "Ja, robot", napisana ponad 70 lat temu, robi lepsze wrażenie niż "QualityLandia", ponieważ wspomniane refleksje są tam głębsze i bardziej dojrzałe.
Nie mogę nie wspomnieć o rzeczy, która irytowała mnie od początku lektury - nazwiska postaci pochodzą bezpośrednio od zawodów ich rodziców. Wspominanie co chwilę o Piotrze Bezrobotnym czy Aishy Lekarz, którzy faktycznie wykonują zupełnie inne zawody, niż są im "przypisywane" w tekście, było kolejnym elementem wybijającym z wątku fabularnego. Określanie na okładce autora "następcą Georga Orwella" jest nadużyciem, ale koniec końców sama książka zła nie jest.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: luty 2021)
Zaloguj się aby komentować