Trzecia część testów perfumek z Międzynarodowego Dnia Perfum 2024. Dziś się nawet nazwy ładnie ułożyły w ABCD.

Stanisław Rochala - (A)tencja
Lawenda w wydaniu typowo kosmetycznym, przypominająca tą z Molinarda, a więc w przeciwieństwie do botanicznej lekko słodkawa. I ta lawenda została podana na archetypicznie ‘męskiej’, bliżej nieokreślonej, syntetycznej bazie zaczerpniętej wprost z drogeryjnej półki z wodami po goleniu. Jakieś molekuły plastikowo-drzewne, ambroxan, kij wie co. Efekt nie jest nawet jakiś tragiczny, tylko zupełnie nijaki i niewyróżniający się. Także z tą nazwą to chyba zabawa w przeciwieństwa, bo równie dobrze można się spsikać randomową wodą abibasa czy strosiem i nikt nie zauważy. Słabo.

Anna Bojara - Brudny Harold
Zostałem nastraszony, że to może być ciężki zawodnik, ale nie podzielam tej opinii. To znaczy owszem, po pierwsze przez krótką chwilę czuć element benzynowy; po drugie mamy tu do czynienia ze skórą, która może kojarzyć się z warsztatem i smarem, ale bez przesady, spokojnie daje się nosić. Kto nosi GGA, ten udźwignie i Harolda, bo ta skóra choć przybrudzona, to pozbawiona jest fizjologicznej zwierzęcości, dzięki czemu wydaje mi się raczej przystępna. Drugim istotnym elementem jest tytoń i to też nie żaden turecki smolisty śmierdziel, a jasny i przyjemny, w typie złotej virginii. Kompozycja wygładzona została motywem słodyczowym, na szczęście nie jest to element wiodący, nie jest też przesadnie słodki, przypomina wafelka orzechowego i choć nie jestem miłośnikiem gourmandów, tak tutaj mi to pasuje, bo w efekcie tworzy miły i ciepły kontrast względem szorstkich pierwszoplanowych elementów. Ciekawa rzecz.

Krzysztof Sobejko - Cucumber Gin Tonic
No jest ogórek, nie żaden kiszony bła imperjol, a świeży szklarniowy i w pierwszych sekundach miałem wręcz skojarzenie z mizerią. Po chwili jednak dołącza limonka oraz wodnisty jałowiec w stylu Juniper Sling i sałatkowe konotacje słabną. Baza jest cicha, wetyweriowo-molekularna i daje się w niej wyczuć jakiś element wspólny z H24 Hermesa. Fajna kompozycja na lato, świeża, lekka, zielona i przyjemnie się nosi.

Jonathan Snap! - Daughter Of The Sun
Zapach kontrastowy, bo z jednej strony zawiera elementy damskiego fruity-floral: jaśmin i egzotyczne owoce. Z drugiej strony podany został na bazie mszysto-kurzowo-molekukarnej, kojarzonej z męskimi klasykami. Niestety jest w tej bazie moje perfumowe nemesis, czyli nuta starego mokrego mopa, więc nie powiem za wiele bo ona rujnuje mi odbiór tego zapachu i ocena nie byłaby sprawiedliwa.

Ilustracja: freepik . com
Pisałem słuchając: Łona i Webber - Cztery i pół
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
2f08f260-e107-474d-98a7-554db595db14

Zaloguj się aby komentować