Spacer Krajoznawczy pograniczem rzeki Gizeli - Ziemia Lubawska. Pomierki - Młyn Lichotki - Gierłoż Polska - Pomierki
hejto.plTakiej pogody nie można było przepuścić, więc niedzielnego poranka jeszcze podczas spaceru z psem napisałem do kumpla:
Przejrzałem więc na szybko, co tam w ostatnim czasie podsyłałem znajomym i przypomniało mi się o zasłyszanej zimą legendzie - o stawie/bagnie zwanym "PIEKIEŁKO", które nigdy nie zamarza! a które miało znajdować się w dolinie rzeki Gizeli tudzież zwanej Gryźliną (możecie ją kojarzyć bo w styczniu też ją wspominałem przy okazji bardziej historycznego spaceru plebiscytowym pograniczem między Polską i Niemcami, z 1920 roku - tu podobnie jak wcześniej, było to odwieczne pogranicze jeszcze między poganami, później polsko-pogańskie itd. wspominałem o niej tu: https://www.hejto.pl/wpis/przez-dawna-granice-spacer-krajoznawczy-pograniczem-ziemi-lubawskiej-i-mazur-a-w a obecnie rzeka jest granicą Gmin Lubawa i Ostróda, oraz Powiatów iławskiego i ostródzkiego)
Był to jakiś punkt zaczepienia, dodatkowo w zasięgu nóg znajdował się na starych mapach Młyn Lichotki, który też swego czasu planowałem nawiedzić idąc od strony Gierłoży. Nie pozostało nic innego jak wypośrodkować trasę.
Polną drogą udało nam się podjechać pod samą ścianę lasu i zostawić auto na skraju polany.
Skierowaliśmy się w kierunku rzeki i ruszyliśmy w las by już po chwili wyjść na dużą polanę tuż nad rzeką, czekały tam już na nas Żurawie (których klangor swoją drogą docierał do nas z każdej strony), które niechcący spłoszyliśmy..
Dochodząc do koryta rzeki, napotkaliśmy niestety pierwszy problem, którego nie dało się przewidzieć bez rekonesansu - łąki były ogrodzone niemal do samej rzeki, co przy wysokim stanie wody mocno utrudniało początkowe metry..
Na szczęście (nasze) przed samym rozlewiskiem utworzonym przez bobry udało się znaleźć dziurę w siatce i obejść kawałek łąką, po to by wrócić nad rzekę za wspominanymi rozlewiskami.
Jakże poprawił nam się humor gdy okazało się, że za spiętrzeniem wody stoi bobrza tama, która zupełnie zmieniła koryto rzeki!
To były doskonałe okoliczności aby zrobić sobie przerwę przy kojącym szumie przelewającej się wody i śpiewie rozmaitych ptaków. Po cichu liczyliśmy też, że może jakiś bobrzy kolega pomacha nam ogonem, ale niestety - po chwili ruszaliśmy dalej.
Dzięki bobrzym przyjaciołom i ukształtowaniu terenu musieliśmy nieco odbić od koryta rzeki i skierować się lasem w kierunku dawnej drogi prowadzącej do młyna.
Przez cały czas szukaliśmy odpowiedniego przesmyku aby dostać się na drugą stronę rzeki, jednak po cichy liczyłem, że w miejscu byłego mostu znajdziemy odopowiednie przewężenie lub płyciznę i nie zawiodłem się.
Trafiliśmy na pozostałości mostku prowadzącego do młyna (młyn działał do 1945 roku) i zapewne od wtedy nikt mostkiem się nie interesował.
(trochę #pokazmorde )
W ten sposób udało nam się przedostać na teren starego młyna, po którym niestety trudno szukać jakichkolwiek śladów - pozostały jedynie pojedyncze fundamenty i jedynie po ukształtowaniu terenu można się domyślać jak tu wyglądało wcześniej.
A był to młyn zapewne niezwykle ciekawy i z bogatą historią, jedyne zdjęcie jakie udało mi się znaleźć w archiwach przedstawia samo koło młyńskie.
Sam młyn z tego co mi się udało znaleźć założony został już w średniowieczu, a na pewno istniał już w 1601 roku:
Koniec jego funkcjonowania powiązany jest niestety z końcem ostatniego właściciela - Gerharda Rosa.
Mimo, że młyn pracował dla wszystkich sąsiadujących mieszkańców (znajdował się po stronie niemieckiej), a sam właściciel pomagał nawet Polakom podczas II wś. - wyzwoleńcza Armia Czerwona postąpiła zgodnie ze swoimi standardami, a więc po prostu zastrzelili młynarza.
Polacy pochowali go pod kamiennym młyńskim kołem i postawili krzyż w miejscu, w którym został zastrzelony przez Rosjan w lutym 1945 (a więc trafiliśmy mniej więcej w 79. rocznicę jego śmierci)
Po chwili zadumy ruszyliśmy dalej w kierunku Gierłoży, w poszukiwaniu dogodnego miejsca aby przeprawić się na 'Polską', a w tej chwili 'Lubawską' stronę rzeki.
Tu jednak dość szybko udało nam się trafić na stabilny naturalny most
Dalsza droga upłynęła nam już bez większych przeszkód, leśnymi ścieżkami kierowaliśmy się w kierunku zaparkowanego auta.
Spacer zaliczony, oznak wiosny niestety niewiele - poza kwitnącą Leszczyną i klangorem Żurawi. Nie udało się znaleźć Wawrzynka na co liczyłem - ale, może jeszcze się uda
Ostatecznie trasa wyszła krótsza niż zakładałem, a to dlatego, że jakiegoś szerszego planu nie miałem i ze względu na słabą baterię żadnymi mapami się nie posiłkowałem - wyszło i tak spoko!
Jeśli doczytaliście do końca - zostawcie siarczystego pieruna łognistego lub zagajcie dyskusję komentarzem (zawsze mogłem się pomylić lub niechcący skłamać ;P)
#wedrowki #krajoznawstwo #turystyka #historia #ciekawostki #zuchpostuje #zuchwedruje #polska #ziemialubawska #przyroda #spacer #warminskomazurskie #tworczoscwlasna
-Zaiste wędrowna dziś pogoda kamracie. Masz wolne 4 godzinki?
O której ruszamy?Zapytał krótko. Więc wyjazd postanowiony, a ja nawet nie miałem pomysłu na trasę, a co dopiero notatek z ciekawostkami, bateria na 20% bo nie podłączyłem w nocy - koniec świata.
Przejrzałem więc na szybko, co tam w ostatnim czasie podsyłałem znajomym i przypomniało mi się o zasłyszanej zimą legendzie - o stawie/bagnie zwanym "PIEKIEŁKO", które nigdy nie zamarza! a które miało znajdować się w dolinie rzeki Gizeli tudzież zwanej Gryźliną (możecie ją kojarzyć bo w styczniu też ją wspominałem przy okazji bardziej historycznego spaceru plebiscytowym pograniczem między Polską i Niemcami, z 1920 roku - tu podobnie jak wcześniej, było to odwieczne pogranicze jeszcze między poganami, później polsko-pogańskie itd. wspominałem o niej tu: https://www.hejto.pl/wpis/przez-dawna-granice-spacer-krajoznawczy-pograniczem-ziemi-lubawskiej-i-mazur-a-w a obecnie rzeka jest granicą Gmin Lubawa i Ostróda, oraz Powiatów iławskiego i ostródzkiego)
Był to jakiś punkt zaczepienia, dodatkowo w zasięgu nóg znajdował się na starych mapach Młyn Lichotki, który też swego czasu planowałem nawiedzić idąc od strony Gierłoży. Nie pozostało nic innego jak wypośrodkować trasę.
Polną drogą udało nam się podjechać pod samą ścianę lasu i zostawić auto na skraju polany.
Skierowaliśmy się w kierunku rzeki i ruszyliśmy w las by już po chwili wyjść na dużą polanę tuż nad rzeką, czekały tam już na nas Żurawie (których klangor swoją drogą docierał do nas z każdej strony), które niechcący spłoszyliśmy..
Dochodząc do koryta rzeki, napotkaliśmy niestety pierwszy problem, którego nie dało się przewidzieć bez rekonesansu - łąki były ogrodzone niemal do samej rzeki, co przy wysokim stanie wody mocno utrudniało początkowe metry..
Na szczęście (nasze) przed samym rozlewiskiem utworzonym przez bobry udało się znaleźć dziurę w siatce i obejść kawałek łąką, po to by wrócić nad rzekę za wspominanymi rozlewiskami.
Jakże poprawił nam się humor gdy okazało się, że za spiętrzeniem wody stoi bobrza tama, która zupełnie zmieniła koryto rzeki!
To były doskonałe okoliczności aby zrobić sobie przerwę przy kojącym szumie przelewającej się wody i śpiewie rozmaitych ptaków. Po cichu liczyliśmy też, że może jakiś bobrzy kolega pomacha nam ogonem, ale niestety - po chwili ruszaliśmy dalej.
Dzięki bobrzym przyjaciołom i ukształtowaniu terenu musieliśmy nieco odbić od koryta rzeki i skierować się lasem w kierunku dawnej drogi prowadzącej do młyna.
Przez cały czas szukaliśmy odpowiedniego przesmyku aby dostać się na drugą stronę rzeki, jednak po cichy liczyłem, że w miejscu byłego mostu znajdziemy odopowiednie przewężenie lub płyciznę i nie zawiodłem się.
Trafiliśmy na pozostałości mostku prowadzącego do młyna (młyn działał do 1945 roku) i zapewne od wtedy nikt mostkiem się nie interesował.
(trochę #pokazmorde )
W ten sposób udało nam się przedostać na teren starego młyna, po którym niestety trudno szukać jakichkolwiek śladów - pozostały jedynie pojedyncze fundamenty i jedynie po ukształtowaniu terenu można się domyślać jak tu wyglądało wcześniej.
A był to młyn zapewne niezwykle ciekawy i z bogatą historią, jedyne zdjęcie jakie udało mi się znaleźć w archiwach przedstawia samo koło młyńskie.
Sam młyn z tego co mi się udało znaleźć założony został już w średniowieczu, a na pewno istniał już w 1601 roku:
Już w XVI w. istniał tam folwark biskupi liczący trzy zagrody oraz biskupi Młyn Lichotki nad Gizelą. Młyn wraz z dwudziestoma dwoma morgami ziemi był oddany w dzierżawę. Gustav Liek w kronice „Miasto Lubawa w Prusach Zachodnich z uwzględnieniem Ziemi Lubawskiej” powołuje się na dokument dzierżawy datowany na 7 lipca 1601 roku.
Koniec jego funkcjonowania powiązany jest niestety z końcem ostatniego właściciela - Gerharda Rosa.
Mimo, że młyn pracował dla wszystkich sąsiadujących mieszkańców (znajdował się po stronie niemieckiej), a sam właściciel pomagał nawet Polakom podczas II wś. - wyzwoleńcza Armia Czerwona postąpiła zgodnie ze swoimi standardami, a więc po prostu zastrzelili młynarza.
Polacy pochowali go pod kamiennym młyńskim kołem i postawili krzyż w miejscu, w którym został zastrzelony przez Rosjan w lutym 1945 (a więc trafiliśmy mniej więcej w 79. rocznicę jego śmierci)
Po chwili zadumy ruszyliśmy dalej w kierunku Gierłoży, w poszukiwaniu dogodnego miejsca aby przeprawić się na 'Polską', a w tej chwili 'Lubawską' stronę rzeki.
Tu jednak dość szybko udało nam się trafić na stabilny naturalny most
Dalsza droga upłynęła nam już bez większych przeszkód, leśnymi ścieżkami kierowaliśmy się w kierunku zaparkowanego auta.
Spacer zaliczony, oznak wiosny niestety niewiele - poza kwitnącą Leszczyną i klangorem Żurawi. Nie udało się znaleźć Wawrzynka na co liczyłem - ale, może jeszcze się uda
Ostatecznie trasa wyszła krótsza niż zakładałem, a to dlatego, że jakiegoś szerszego planu nie miałem i ze względu na słabą baterię żadnymi mapami się nie posiłkowałem - wyszło i tak spoko!
Jeśli doczytaliście do końca - zostawcie siarczystego pieruna łognistego lub zagajcie dyskusję komentarzem (zawsze mogłem się pomylić lub niechcący skłamać ;P)
#wedrowki #krajoznawstwo #turystyka #historia #ciekawostki #zuchpostuje #zuchwedruje #polska #ziemialubawska #przyroda #spacer #warminskomazurskie #tworczoscwlasna