Siema,
Zanim zaleje nas fala wpisów o mikołajkowych prezentach, zapraszam Was na wspominkę wycieczki do Ojcowskiego Parku Narodowego Ten i kolejnych kilka wpisów w #piechurwedruje będzie poświęconych miejscom w bliskiej okolicy Krakowa.
---------
Miejsce: Ojcowski Park Narodowy (Wyżyna Olkuska)
Data: 25 czerwca 2022 (sobota)
Staty: 10km, 4h, 290m przewyższeń
Wycieczkę zaplanowałem dzień wcześniej, w piątek, chcąc jakoś wykorzystać świetną pogodę. Oprócz Myszy, żony i mnie, po krótkich acz stanowczych namowach, zdecydowała się w niej uczestniczyć również moja babcia. W takim też zacnym gronie dojechaliśmy późnym rankiem na (płatny) parking Złota Góra.
Po spsikaniu się środkiem przeciw komarom i kleszczom ruszyliśmy zielonym szlakiem do Doliny Sąspowskiej. Młoda siedziała w nosidle i miała raczej dobry humor, jak zresztą reszta towarzystwa. Szliśmy krótko, schodząc zielonym lasem, aż dotarliśmy do doliny, w której było parno, duszno, a dookoła słychać było brzęczenie owadów wśród wysokich traw.
Szliśmy żółtym szlakiem, wzdłuż szemrającej obok Sąspówki. Trasa prowadziła częściowo po odsłoniętym terenie, a częściowo pod gałęziami drzew, które chroniły przed słońcem. Co jakiś czas spomiędzy pni wyłaniały się wapienne skały. Klimacik był świetny i gorąco polecam wszystkim tę trasę.
Po jakimś czasie doszliśmy do asfaltowej drogi, przy której znajdowały się różnego rodzaju bary, a także pstrągarnia, z której słynie to miejsce. Zjedliśmy po lodzie i udaliśmy się czarnym szlakiem do Groty Łokietka. Po drodze weszliśmy jeszcze na punkt widokowy znajdujący się na skale Jonaszówka - babcia nie wchodziła, bo kamienie były strasznie wyślizgane.
Dalsza część drogi prowadziła pod górę, ale nachylenie było ok, a dodatkowo wykonano tu stopnie ułatwiające wchodzenie. Wyjąłem Mysz z nosidła i przeszła sama kilka kroków, ale to jeszcze nie był jej dzień na rozstanie się z "plecaczkiem".
Dotarliśmy do groty, przy której zrobiliśmy kolejną przerwę, jednak nie wchodziliśmy do środka - raz, że nie byliśmy przygotowani (brak latarek i ciepłego okrycia); dwa, że Mysz zwyczajnie by się bała. Po posileniu się ruszyliśmy dalej, tym razem schodząc niebieskim szlakiem przez Wąwóz Ciasne Skałki. Tu również było klimatycznie: wapienne skały wyglądały fantastycznie, a gdzieniegdzie można było dostrzec amonity.
W końcu doszliśmy do formacji skalnej zwanej Bramą Krakowską, gdzie urządziliśmy piknik. Babcia wyjęła ciasteczka, czym wzbudziła entuzjazm u prawnuczki oraz u wnuka. Niedaleko było Źródełko Miłości, do którego także podeszliśmy, ale nie wyglądało jakoś szałowo. Po przeciwnej stronie również wznosiły się piękne skały; widać było m.in. Rękawicę, do której aż chciało się pójść, niestety czas już trochę gonił.
Rozpoczęliśmy drogę powrotną na parking. Czerwonym szlakiem udaliśmy się w stronę Ojcowa. Zahaczyliśmy o jaskinię Krowią, minęliśmy stawy z pstrągami i cały czas asfaltową drogą kontynuowaliśmy marsz. Słońce nie miało dla nas litości i martwiłem się trochę o Mysz oraz babcię, na szczęście odsłonięty odcinek nie trwał tak długo. Wkrótce mijaliśmy już muzeum i wchodziliśmy po schodach do bramy zamkowej (nie wchodziliśmy do środka). Było bardzo ładnie, pogodnie i spokojnie.
Spod zamku zielonym szlakiem, prowadzącym znowu pod górę przez las, wróciliśmy na parking. W międzyczasie młoda tradycyjnie zasnęła w nosidle, co oczywiście było do przewidzenia. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę Krakowa, usatysfakcjonowani odbytą wycieczką. Polecam tę trasę na leniwe weekendy, jednak lepiej iść nią raczej gdy jest sucho.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #krakow
Zanim zaleje nas fala wpisów o mikołajkowych prezentach, zapraszam Was na wspominkę wycieczki do Ojcowskiego Parku Narodowego
---------
Miejsce: Ojcowski Park Narodowy (Wyżyna Olkuska)
Data: 25 czerwca 2022 (sobota)
Staty: 10km, 4h, 290m przewyższeń
Wycieczkę zaplanowałem dzień wcześniej, w piątek, chcąc jakoś wykorzystać świetną pogodę. Oprócz Myszy, żony i mnie, po krótkich acz stanowczych namowach, zdecydowała się w niej uczestniczyć również moja babcia. W takim też zacnym gronie dojechaliśmy późnym rankiem na (płatny) parking Złota Góra.
Po spsikaniu się środkiem przeciw komarom i kleszczom ruszyliśmy zielonym szlakiem do Doliny Sąspowskiej. Młoda siedziała w nosidle i miała raczej dobry humor, jak zresztą reszta towarzystwa. Szliśmy krótko, schodząc zielonym lasem, aż dotarliśmy do doliny, w której było parno, duszno, a dookoła słychać było brzęczenie owadów wśród wysokich traw.
Szliśmy żółtym szlakiem, wzdłuż szemrającej obok Sąspówki. Trasa prowadziła częściowo po odsłoniętym terenie, a częściowo pod gałęziami drzew, które chroniły przed słońcem. Co jakiś czas spomiędzy pni wyłaniały się wapienne skały. Klimacik był świetny i gorąco polecam wszystkim tę trasę.
Po jakimś czasie doszliśmy do asfaltowej drogi, przy której znajdowały się różnego rodzaju bary, a także pstrągarnia, z której słynie to miejsce. Zjedliśmy po lodzie i udaliśmy się czarnym szlakiem do Groty Łokietka. Po drodze weszliśmy jeszcze na punkt widokowy znajdujący się na skale Jonaszówka - babcia nie wchodziła, bo kamienie były strasznie wyślizgane.
Dalsza część drogi prowadziła pod górę, ale nachylenie było ok, a dodatkowo wykonano tu stopnie ułatwiające wchodzenie. Wyjąłem Mysz z nosidła i przeszła sama kilka kroków, ale to jeszcze nie był jej dzień na rozstanie się z "plecaczkiem".
Dotarliśmy do groty, przy której zrobiliśmy kolejną przerwę, jednak nie wchodziliśmy do środka - raz, że nie byliśmy przygotowani (brak latarek i ciepłego okrycia); dwa, że Mysz zwyczajnie by się bała. Po posileniu się ruszyliśmy dalej, tym razem schodząc niebieskim szlakiem przez Wąwóz Ciasne Skałki. Tu również było klimatycznie: wapienne skały wyglądały fantastycznie, a gdzieniegdzie można było dostrzec amonity.
W końcu doszliśmy do formacji skalnej zwanej Bramą Krakowską, gdzie urządziliśmy piknik. Babcia wyjęła ciasteczka, czym wzbudziła entuzjazm u prawnuczki oraz u wnuka. Niedaleko było Źródełko Miłości, do którego także podeszliśmy, ale nie wyglądało jakoś szałowo. Po przeciwnej stronie również wznosiły się piękne skały; widać było m.in. Rękawicę, do której aż chciało się pójść, niestety czas już trochę gonił.
Rozpoczęliśmy drogę powrotną na parking. Czerwonym szlakiem udaliśmy się w stronę Ojcowa. Zahaczyliśmy o jaskinię Krowią, minęliśmy stawy z pstrągami i cały czas asfaltową drogą kontynuowaliśmy marsz. Słońce nie miało dla nas litości i martwiłem się trochę o Mysz oraz babcię, na szczęście odsłonięty odcinek nie trwał tak długo. Wkrótce mijaliśmy już muzeum i wchodziliśmy po schodach do bramy zamkowej (nie wchodziliśmy do środka). Było bardzo ładnie, pogodnie i spokojnie.
Spod zamku zielonym szlakiem, prowadzącym znowu pod górę przez las, wróciliśmy na parking. W międzyczasie młoda tradycyjnie zasnęła w nosidle, co oczywiście było do przewidzenia. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę Krakowa, usatysfakcjonowani odbytą wycieczką. Polecam tę trasę na leniwe weekendy, jednak lepiej iść nią raczej gdy jest sucho.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #krakow
Ech, zieleń i ciepełko
@Piechur Wyobrażam sobie, że kiedy pytasz młodej: "idziemy się bawić?"
To ona zakłada buty, kurtkę i bierze plecaczek.
@Mr.Mars ech.....
Fajna trasa!
Zaloguj się aby komentować