Siema,
W dzisiejszym #piechurwedruje kontynuuję serię wpisów okraszonych kiepskimi zdjęciami. Koniec jest bliski
---------
Szczyty (prawie): Kamionna, Łopusze Zachodnie (Beskid Wyspowy)
Data: 11/12 sierpnia 2021 (środa/czwartek)
Staty: 12km, 2h30, 590m przewyżyszeń
Wypad ten był podyktowany potrzebą chwili - w robocie był cięższy okres i miałem dużo ciśnienia, które musiałem w jakiś sposób rozładować. Nadchodziła 20, ledwo skończyłem pracę i zadzwoniłem do brata z pytaniem, czy nie chce się gdzieś przejść za pół godziny. O dziwo, zgodził się, mimo, że nie jest fanem nocnych eskapad.
Pojechaliśmy do Żegociny, z której mieliśmy startować. Po drodze prawie wjechałem w sarnę, która postanowiła urządzić sobie postój na jednym z zakrętów. Na szczęście nie jechałem szybko i wyhamowałem bez problemu. Zostałem zmierzony przez nią wzrokiem, po czym niespiesznie zeszła z drogi.
Dojechaliśmy w końcu na miejsce, zostawiliśmy samochód na parkingu kościelnym i ruszyliśmy w trasę. Na Kudłoń prowadził żółty szlak - praktycznie połowę tego odcinka szliśmy asfaltową drogą, będąc obszczekiwanymi przez okoliczne Burki, ku radości ich właścicieli. W końcu trafiliśmy do lasu. Mieliśmy szybkie tempo, które nadawał brat, ale jakoś za nim nadążałem.
Szybko dotarliśmy do skrzyżowania z niebieskim szlakiem. Do Kamionnej było dosłownie kilkaset metrów, ale tak się zagadaliśmy, że poszliśmy od razu w stronę przełęczy Widomej i na szczyt ostatecznie nie weszliśmy. Leśna droga bardzo szybko zmieniła się w asfaltową; było raczej średnio ciekawie.
Na przełęczy był dostępny punkt widokowy, do którego się udaliśmy, ale w ciemności niczego interesującego nie zobaczyliśmy. W dalszym ciągu schodząc niebieskim szlakiem udaliśmy się w stronę Łopusznego. Trasa była dziwna, bo częściowo prowadziła przez jakieś pole, później wyglądało jakbyśmy przechodzili przez czyjeś podwórko, duża część stanowiła asfaltowa droga - niezbyt mi się podobało.
Wkrótce zaczęliśmy ponownie zdobywać wysokość. Podejście było bardziej strome, można się było zasapać. Doszliśmy do miejsca, w którym zaczynał się zielony szlak i ponownie, mimo, że od Łopusznego dzieliło nas tylko kilkanaście minut, to nie weszliśmy na niego. Zamiast tego leśną drogą zeszliśmy do Żegociny, zapakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu.
Trasę oceniam jako nieciekawą i drugi raz bym nią nie poszedł. Zamieszczone zdjęcia są jedynymi, jakie zrobiłem i były mocno na siłę, żeby po wyprawie został jakikolwiek ślad - bez nich pewnie bym o całej wycieczce zapomniał.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto
W dzisiejszym #piechurwedruje
---------
Szczyty (prawie): Kamionna, Łopusze Zachodnie (Beskid Wyspowy)
Data: 11/12 sierpnia 2021 (środa/czwartek)
Staty: 12km, 2h30, 590m przewyżyszeń
Wypad ten był podyktowany potrzebą chwili - w robocie był cięższy okres i miałem dużo ciśnienia, które musiałem w jakiś sposób rozładować. Nadchodziła 20, ledwo skończyłem pracę i zadzwoniłem do brata z pytaniem, czy nie chce się gdzieś przejść za pół godziny. O dziwo, zgodził się, mimo, że nie jest fanem nocnych eskapad.
Pojechaliśmy do Żegociny, z której mieliśmy startować. Po drodze prawie wjechałem w sarnę, która postanowiła urządzić sobie postój na jednym z zakrętów. Na szczęście nie jechałem szybko i wyhamowałem bez problemu. Zostałem zmierzony przez nią wzrokiem, po czym niespiesznie zeszła z drogi.
Dojechaliśmy w końcu na miejsce, zostawiliśmy samochód na parkingu kościelnym i ruszyliśmy w trasę. Na Kudłoń prowadził żółty szlak - praktycznie połowę tego odcinka szliśmy asfaltową drogą, będąc obszczekiwanymi przez okoliczne Burki, ku radości ich właścicieli. W końcu trafiliśmy do lasu. Mieliśmy szybkie tempo, które nadawał brat, ale jakoś za nim nadążałem.
Szybko dotarliśmy do skrzyżowania z niebieskim szlakiem. Do Kamionnej było dosłownie kilkaset metrów, ale tak się zagadaliśmy, że poszliśmy od razu w stronę przełęczy Widomej i na szczyt ostatecznie nie weszliśmy. Leśna droga bardzo szybko zmieniła się w asfaltową; było raczej średnio ciekawie.
Na przełęczy był dostępny punkt widokowy, do którego się udaliśmy, ale w ciemności niczego interesującego nie zobaczyliśmy. W dalszym ciągu schodząc niebieskim szlakiem udaliśmy się w stronę Łopusznego. Trasa była dziwna, bo częściowo prowadziła przez jakieś pole, później wyglądało jakbyśmy przechodzili przez czyjeś podwórko, duża część stanowiła asfaltowa droga - niezbyt mi się podobało.
Wkrótce zaczęliśmy ponownie zdobywać wysokość. Podejście było bardziej strome, można się było zasapać. Doszliśmy do miejsca, w którym zaczynał się zielony szlak i ponownie, mimo, że od Łopusznego dzieliło nas tylko kilkanaście minut, to nie weszliśmy na niego. Zamiast tego leśną drogą zeszliśmy do Żegociny, zapakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu.
Trasę oceniam jako nieciekawą i drugi raz bym nią nie poszedł. Zamieszczone zdjęcia są jedynymi, jakie zrobiłem i były mocno na siłę, żeby po wyprawie został jakikolwiek ślad - bez nich pewnie bym o całej wycieczce zapomniał.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto
Zaloguj się aby komentować