Piechur
★Gruba ryba
Siema,
Kawa zaparzona, Outlook odpalony, więc można zabrać się do roboty i napisać coś nowego w #piechurwedruje
---------
Szczyt: Babia Góra (Beskid Żywiecki)
Data: 13 luty 2022 (niedziela)
Staty: 15.5km, 6h, 760m przewyższeń
Wschód na Babiej marzył mi się już od dłuższego czasu i w końcu trafił się odpowiedni moment - prognozy pokazywały bezchmurne niebo, wiatr miał być w okolicach 30km/h, a ja dostałem w domu przepustkę. Szybki telefon w sobotę: "Tato, jest temat...". "No pewnie, że tak!", słyszę w odpowiedzi zanim dokończę mówić.
Na parking w przełęczy Krowiarki dojeżdżamy o 3:30. Mimo wczesnej godziny aut jest już bardzo dużo - Babia to dość popularna góra. Ubieramy kominiarki, czołówki, stuptuty i ruszamy w drogę.
Wschód ma być o 6:50, także czasu jest sporo - oczywiście doliczyłem 1h buforu bezpieczeństwa w razie trudności na szlaku, tym bardziej, że idziemy zimą, a tydzień temu Gorc nauczył nas już pokory.
Na Sokolicę wchodzi się w kolejce, ludzi jest bardzo dużo. Niektórych wyprzedzamy my, inni wyprzedzają nas, ale ogólnie jest raczej mało miejsca na takie manewry. Zaczynam się obawiać, że cała trasa będzie wyglądać w ten sposób, co było by średnio przyjemne.
Na szczęście od Sokolicy zaczyna się przerzedzać - ludzie idą w grupach, miejsca na wyprzedzanie jest więcej, także dość szybko idziemy już w ciemności sami. Próbuję robić jakieś zdjęcia, ale ręce tak szybko przemarzają, że szybko ubieram grubsze rękawice i nie tracę czasu na zatrzymywanie się.
Wiatr, który miał być delikatny, wieje jednak z prędkością ok. 50km/h i smaga po twarzy drobinkami lodu. Próbujemy z tatą porozmawiać, ale nic nie słychać, więc po prostu idziemy dalej.
Trasa jest bardzo dobrze ubita i wydeptana, raczki, które zawsze biorę zimą, leżą w plecaku, ale nie ma momentu, w którym by się przydały. Na szczyt docieramy szybko - za szybko. Do wschodu została godzina, wiatr zacina, a my stoimy w miejscu. Czas się gdzieś skitrać.
Na szczęście osłonę przed wiatrem łatwo znaleźć. Chowamy się za oblodzoną ścianą, na ziemi rozkładamy piankę, okrywamy się folią termiczną, przykrywamy z wierzchu śpiworem i raczymy herbatą. Mogłoby być wygodniej, ale nie jest źle. Obok nas ciekawy widok - kilkanaście osób było chyba na zachodzie i postanowiło przenocować na szczycie do rana.
Nadchodzi wschód, więc wychodzimy z ukrycia i przebieramy nogami w miejscu, desperacko próbując wykrzesać z siebie trochę ciepła. Widoki są obłędne, jak z innego świata. Promienie nagle wylewają się zza horyzontu i malują świat ciepłymi barwami. Jest pięknie, ale nie kameralnie, chętnych do oglądania widoków przyszła cała masa i brakuje chyba tylko budki z kebsem.
Szybko schodzimy ze szczytu i kierujemy się do schroniska Markowe Szczawiny. Idzie się świetnie, śnieg fajnie amortyzuje kroki. Z przełęczy Brona kawałek trasy udaje mi się pokonać dupoślizgiem - to chyba najlepsze miejsce do jego robienia.
W schronisku przybijam pieczątkę do #koronagorpolski, jemy szarlotkę (obowiązkowo), pijemy kawę i ruszamy dalej. Reszta trasy mija bez niespodzianek i niebieskim szlakiem wracamy spokojnie do przełęczy Krowiarki. Odjeżdżając żegnam się z kapryśnym Babskiem - jak się później okazuje nie na długo, bo odwiedzam ją ponownie już po miesiącu.
Trasa dla zainteresowanych:
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.5878110,19.5818090;49.5730870,19.5294460;49.5815150,19.5101880;49.5874260,19.5166330;49.5878110,19.5818090&utm_source=android_app&utm_medium=share&utm_campaign=share_route
#gory #beskidzywiecki #fotografia #wedrujzhejto
Kawa zaparzona, Outlook odpalony, więc można zabrać się do roboty i napisać coś nowego w #piechurwedruje
---------
Szczyt: Babia Góra (Beskid Żywiecki)
Data: 13 luty 2022 (niedziela)
Staty: 15.5km, 6h, 760m przewyższeń
Wschód na Babiej marzył mi się już od dłuższego czasu i w końcu trafił się odpowiedni moment - prognozy pokazywały bezchmurne niebo, wiatr miał być w okolicach 30km/h, a ja dostałem w domu przepustkę. Szybki telefon w sobotę: "Tato, jest temat...". "No pewnie, że tak!", słyszę w odpowiedzi zanim dokończę mówić.
Na parking w przełęczy Krowiarki dojeżdżamy o 3:30. Mimo wczesnej godziny aut jest już bardzo dużo - Babia to dość popularna góra. Ubieramy kominiarki, czołówki, stuptuty i ruszamy w drogę.
Wschód ma być o 6:50, także czasu jest sporo - oczywiście doliczyłem 1h buforu bezpieczeństwa w razie trudności na szlaku, tym bardziej, że idziemy zimą, a tydzień temu Gorc nauczył nas już pokory.
Na Sokolicę wchodzi się w kolejce, ludzi jest bardzo dużo. Niektórych wyprzedzamy my, inni wyprzedzają nas, ale ogólnie jest raczej mało miejsca na takie manewry. Zaczynam się obawiać, że cała trasa będzie wyglądać w ten sposób, co było by średnio przyjemne.
Na szczęście od Sokolicy zaczyna się przerzedzać - ludzie idą w grupach, miejsca na wyprzedzanie jest więcej, także dość szybko idziemy już w ciemności sami. Próbuję robić jakieś zdjęcia, ale ręce tak szybko przemarzają, że szybko ubieram grubsze rękawice i nie tracę czasu na zatrzymywanie się.
Wiatr, który miał być delikatny, wieje jednak z prędkością ok. 50km/h i smaga po twarzy drobinkami lodu. Próbujemy z tatą porozmawiać, ale nic nie słychać, więc po prostu idziemy dalej.
Trasa jest bardzo dobrze ubita i wydeptana, raczki, które zawsze biorę zimą, leżą w plecaku, ale nie ma momentu, w którym by się przydały. Na szczyt docieramy szybko - za szybko. Do wschodu została godzina, wiatr zacina, a my stoimy w miejscu. Czas się gdzieś skitrać.
Na szczęście osłonę przed wiatrem łatwo znaleźć. Chowamy się za oblodzoną ścianą, na ziemi rozkładamy piankę, okrywamy się folią termiczną, przykrywamy z wierzchu śpiworem i raczymy herbatą. Mogłoby być wygodniej, ale nie jest źle. Obok nas ciekawy widok - kilkanaście osób było chyba na zachodzie i postanowiło przenocować na szczycie do rana.
Nadchodzi wschód, więc wychodzimy z ukrycia i przebieramy nogami w miejscu, desperacko próbując wykrzesać z siebie trochę ciepła. Widoki są obłędne, jak z innego świata. Promienie nagle wylewają się zza horyzontu i malują świat ciepłymi barwami. Jest pięknie, ale nie kameralnie, chętnych do oglądania widoków przyszła cała masa i brakuje chyba tylko budki z kebsem.
Szybko schodzimy ze szczytu i kierujemy się do schroniska Markowe Szczawiny. Idzie się świetnie, śnieg fajnie amortyzuje kroki. Z przełęczy Brona kawałek trasy udaje mi się pokonać dupoślizgiem - to chyba najlepsze miejsce do jego robienia.
W schronisku przybijam pieczątkę do #koronagorpolski, jemy szarlotkę (obowiązkowo), pijemy kawę i ruszamy dalej. Reszta trasy mija bez niespodzianek i niebieskim szlakiem wracamy spokojnie do przełęczy Krowiarki. Odjeżdżając żegnam się z kapryśnym Babskiem - jak się później okazuje nie na długo, bo odwiedzam ją ponownie już po miesiącu.
Trasa dla zainteresowanych:
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.5878110,19.5818090;49.5730870,19.5294460;49.5815150,19.5101880;49.5874260,19.5166330;49.5878110,19.5818090&utm_source=android_app&utm_medium=share&utm_campaign=share_route
#gory #beskidzywiecki #fotografia #wedrujzhejto
![8bcf68ba-e3af-4aaf-8bb0-56b44cf06c1e](https://cdn.hejto.pl/uploads/posts/images/1200x900/f417f7e3f91904c5d667ba8f37bc5a5c.jpg)
![8138d52a-a42b-41fa-b8ab-c52df9c93f0c](https://cdn.hejto.pl/uploads/posts/images/250x250/335a5cd05f313b85b412d67bfad763c2.jpg)
![7494f89b-7ba1-489e-9f33-f2074a521651](https://cdn.hejto.pl/uploads/posts/images/250x250/9fccd535872c6415b4c687fc67748283.jpg)
![b406771d-ba19-40a7-b939-42fd74c896c2](https://cdn.hejto.pl/uploads/posts/images/250x250/be232e3171e776978532b12924d5d112.jpg)
![ada8e3cf-2b7d-4efb-9e12-e4955e3c728c](https://cdn.hejto.pl/uploads/posts/images/250x250/cc379127608021baf3682ae255465789.jpg)