Siema herbaciane świry! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dzisiaj w kubku gości japońska czarna herbata Smoky Matsu od francuskiej herbaciarni Mariage Freres będącą najnowszym członkiem kolekcji Grand The Noir Fume Japon (dosyć ceniona przez herbaciarzy, rozchodzi się stosunkowo szybko). Herbata pochodzi z rodzinnego ogrodu herbacianego Makinohara (podobnież największy w tej części Azji), w prefekturze Shizuoka. Herbata jest uprawiana na zboczach góry Fuji. Gotowa herbata została uwędzona drewnem japońskiej sosny kuromatsu.
Opakowanie, które widzicie na zdjęciu wygrałoby w cuglach konkurs na absolutnie NAJGORSZE pakowanie herbaty w dziejach świata. Jest to tzw. koperta i wywodzi się z japońskiej tradycji prezentowej. W tzw. białe dni (miesiąc po walentynkach, 14.03) kobiety obdarowują mężczyzn różnymi drobiazgami - a kopertę herbacianą łatwo było wsunąć pod drzwi/do skrzynki na listy. W takiej kopercie znajduje się mocno sprasowany, próżniowo pakowany worek herbaty, więc po jednorazowym otworzeniu, trzeba herbatę gdzieś przesypać ze świadomością, że ledwo zmieści się z powrotem do koperty.
No dobra, ale przejdźmy do herbaty. Susz składa się z pojedynczych liści w całości, dość ładnie skręconych. Zapach przypomina nuty ogniskowe, no wędzonkę czuć od pierwszego niucha i przykrywa ona wszystko. Brązowy napar ma przyjemny kolor, z jasnymi refleksami. W aromacie zaparzonej herbaty dzieje się już więcej. Jest oscypkowa wędzoność, jednak podbudowana słodyczą. Body herbaty nie jest specjalnie wyklejające i całość jest dosyć lekka. Smak jest... szokujący. To nie jest uderzenie wędzonki jak w Lapsangu. To raczej przyjemna herbata czarna o fajnej, lekkiej podbudowie (bardziej w stronę biszkoptu niż ciężkiej słodowości) zakończona wędzonym posmakiem. Smaki się równoważą, dając przyjemne doświadczenie. Po aromacie suszu spodziewałem się doświadczenia z gatunku ekstremalnych, a otrzymałem przyjemną, wędzoną herbatę - zdecydowanie jest to dobry punkt startowy do świata dymionych herbat. Z radością śpieszę donieść, że nie wyczuwam opisywanego przez producenta smaku umami, za którym w herbatach nie przepadam.
Smoky Matsu to bardzo fajna herbata, ale dosyć grzeczna. Wypije ją z przyjemnością, ale do niej nie wrócę. Mam jeszcze jedną herbatę z tej serii - tym razem wędzoną japońskim drzewem cyprysowym, więc niebawem chętnie ją porównam. Na pewno będę też polował na nowości z tej serii.
30/∞
#herbatacodzienna #herbata
P.S. wczorajszy wpis na tagu był rodzajem żartu (no shit, Sherlock!), ale recenzja była oczywiście szczera (co ciekawe był to najlepiej piorunowany wpis, pomijając z oczywistych względów rozdajo. Nie jest to szokujące, no bo większość z nas zna żółtego Liptona. Natomiast do dzisiaj zastanawia mnie popularność numeru dwa, czyli Earl Grey'a Puerh - byłem przekonany, że to nisza w środku niszy, a zdobył prawie 50 piorunków). Nowych i stałych bywalców zapewniam, że formuła tagu nie zmieni się jakoś drastycznie dalej koncentrując się na herbatach względnie niszowych. Od czasu do czasu postaram się dodać jakąś recenzję herbaty marketowej - zwłaszcza takiej, którą mogę z czystym sercem polecić.
Dzisiaj w kubku gości japońska czarna herbata Smoky Matsu od francuskiej herbaciarni Mariage Freres będącą najnowszym członkiem kolekcji Grand The Noir Fume Japon (dosyć ceniona przez herbaciarzy, rozchodzi się stosunkowo szybko). Herbata pochodzi z rodzinnego ogrodu herbacianego Makinohara (podobnież największy w tej części Azji), w prefekturze Shizuoka. Herbata jest uprawiana na zboczach góry Fuji. Gotowa herbata została uwędzona drewnem japońskiej sosny kuromatsu.
Opakowanie, które widzicie na zdjęciu wygrałoby w cuglach konkurs na absolutnie NAJGORSZE pakowanie herbaty w dziejach świata. Jest to tzw. koperta i wywodzi się z japońskiej tradycji prezentowej. W tzw. białe dni (miesiąc po walentynkach, 14.03) kobiety obdarowują mężczyzn różnymi drobiazgami - a kopertę herbacianą łatwo było wsunąć pod drzwi/do skrzynki na listy. W takiej kopercie znajduje się mocno sprasowany, próżniowo pakowany worek herbaty, więc po jednorazowym otworzeniu, trzeba herbatę gdzieś przesypać ze świadomością, że ledwo zmieści się z powrotem do koperty.
No dobra, ale przejdźmy do herbaty. Susz składa się z pojedynczych liści w całości, dość ładnie skręconych. Zapach przypomina nuty ogniskowe, no wędzonkę czuć od pierwszego niucha i przykrywa ona wszystko. Brązowy napar ma przyjemny kolor, z jasnymi refleksami. W aromacie zaparzonej herbaty dzieje się już więcej. Jest oscypkowa wędzoność, jednak podbudowana słodyczą. Body herbaty nie jest specjalnie wyklejające i całość jest dosyć lekka. Smak jest... szokujący. To nie jest uderzenie wędzonki jak w Lapsangu. To raczej przyjemna herbata czarna o fajnej, lekkiej podbudowie (bardziej w stronę biszkoptu niż ciężkiej słodowości) zakończona wędzonym posmakiem. Smaki się równoważą, dając przyjemne doświadczenie. Po aromacie suszu spodziewałem się doświadczenia z gatunku ekstremalnych, a otrzymałem przyjemną, wędzoną herbatę - zdecydowanie jest to dobry punkt startowy do świata dymionych herbat. Z radością śpieszę donieść, że nie wyczuwam opisywanego przez producenta smaku umami, za którym w herbatach nie przepadam.
Smoky Matsu to bardzo fajna herbata, ale dosyć grzeczna. Wypije ją z przyjemnością, ale do niej nie wrócę. Mam jeszcze jedną herbatę z tej serii - tym razem wędzoną japońskim drzewem cyprysowym, więc niebawem chętnie ją porównam. Na pewno będę też polował na nowości z tej serii.
30/∞
#herbatacodzienna #herbata
P.S. wczorajszy wpis na tagu był rodzajem żartu (no shit, Sherlock!), ale recenzja była oczywiście szczera (co ciekawe był to najlepiej piorunowany wpis, pomijając z oczywistych względów rozdajo. Nie jest to szokujące, no bo większość z nas zna żółtego Liptona. Natomiast do dzisiaj zastanawia mnie popularność numeru dwa, czyli Earl Grey'a Puerh - byłem przekonany, że to nisza w środku niszy, a zdobył prawie 50 piorunków). Nowych i stałych bywalców zapewniam, że formuła tagu nie zmieni się jakoś drastycznie dalej koncentrując się na herbatach względnie niszowych. Od czasu do czasu postaram się dodać jakąś recenzję herbaty marketowej - zwłaszcza takiej, którą mogę z czystym sercem polecić.
@TheLastOfPierogi zrobiłbyś kiedyś wpis o parzeniu/ zaparzaniu/ przygotowaniu herbaty?
@-nvm- wpisuje do excelka z tematami. To fajny temat bo inaczej parzymy herbatę w Europie, inaczej parzy się w Chinach, Mongolii, czy np. Afryce. Muszę trochę doczytać, ale będzie!
Zaloguj się aby komentować