Siema herbaciane świry! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dzisiaj w kubku gości fermentowana japońska herbata Goishicha od niezawodnego sklepu eherbata.pl. Ale zanim przejdziemy do opisu smaku i aromatu, zajmijmy się fermentacją herbaty (czyli wpis będzie bardziej z cyklu #herbatacodziennaekstra ).
Prawdopodobnie każdy z nas słyszał o tym, że np. herbaty czarne, czy puerh są fermentowane. Niestety nie jest to prawda. Oddając głos wikipedii:
"Fermentacja – enzymatyczny proces przemian związków organicznych w warunkach beztlenowych, prowadzony przez mikroorganizmy, np. bakterie lub drożdże"
Teraz odnieśmy to do herbaty. W przypadku herbat czarnych, w ich produkcji nie biorą udziału żadne mikroorganizmy. Zachodzi za to proces ciemnienia enzymatycznego, które jest doskonale znane wszystkim, którzy chociaż raz kroili jabłko. No dobra, ale co z puerhami? W przypadku surowych herbat typu sheng, w dojrzewaniu herbaty nie biorą mikroorganizmy, więc nie możemy nazwać tegoż procesu produkcyjnego fermentacją. W przypadku gotowanych shu jest trochę inaczej. Ich proces produkcyjny został wynaleziony w XX wieku - jego główną częścią jest usypywanie herbaty w stosy (przypominające trochę kompost) i zaszczepianie mikroorganizmami. Same stosy herbaciane dojrzewają w warunkach tlenowych, więc formalnie nie jest to herbata fermentowana.
I tu wchodzi cała na czarno Goishicha - jest ona najpierw podgrzewana parą wodną (która to posłuży do dalszego etapu produkcji), następnie dojrzewa w stosach z pomocą różnych drobnoustrojów, żeby na końcu fermentować w kadziach z wodą z etapu pierwszego w warunkach beztlenowych. W ten sposób herbata kisi się przez kilka następnych tygodni. Bardzo podobny proces produkcyjny przechodzi inna japońska herbata "kiszona" Awa Bancha - ale o niej kiedy indziej :).
No dobra, to przy długim wstępie możemy przejść do mięska - czyli opisu Goishichy. Sama nazwa ma oznaczać "herbata jak kamienie do gry w Go", ale to raczej eufemizm. Z wyglądu bliżej jej do starego pu erha (albo jak napisał jeden z komentujących poprzednie wpisy, a ja z dumą kradnę - herbata w formie krowiego placka). Wąchając susz spodziewałem się ekstremalnego zapachu, zbliżonego do polskich kiszonek, czy nawet octu... ale nic takiego nie ma. Aromat suszonej herbaty jest delikatny, trochę herbatnikowy, z delikatnym kwasem w tle.
Kilka pierwszych zaparzeń daje rubinowy, ładny napar. Zapach jest już trochę mocniejszy, ale dalej nie jest on wybitnie kontrowersyjny. W ślepym teście pewnie upierałbym się przy tym, że to słodowa czarna herbata (Cejlon na przykład) z wciśniętą cytryną. Znacznie więcej dzieje się w smaku - są słodkie nuty herbaciane, bardzo dużo kwaśnych owoców (pigwa, cytryna, zielone pomarańcze), a to wszystko podbudowane fajną, owocowo-landrynkową słodyczą. Herbata jest bardzo wydajna, chociaż przy kolejnych parzeniach jest mniej owoców, a więcej słodyczy.
Goishicha to bardzo ciekawa (i bardzo droga - widoczna na zdjęciu porcja na +/- 350 ml wody to 15 PLN. Oczywiście, parzymy kilka razy, więc wychodzi korzystniej). Bardzo cieszę się, że miałem okazję spróbować tej herbaty, ale raczej nie będę wracał.
24/∞ 
#herbatacodzienna #herbata
962e0580-515a-4d46-9cac-f7d4af3be7b2
kosik

@TheLastOfPierogi w jakiej temperaturze pijesz zaparzoną herbatę? Zauważyłem, że to kwestia mocno osobnicza, ale może są jakieś zwyczaje?

TheLastOfPierogi

@kosik mam taką samą obserwację. Jeżeli piję herbatę po raz pierwszy (lub jest to typowo degustacyjna herbata) to staram się ją pić ciepłą (tak na oko z 40-50 stopni) bo najłatwiej mi opisać ją sensorycznie. Jak pije jakiś czarny blend z wyciśniętą cytryną to preferuje cieplej. Bawarkę zalewam za to zimnym mlekiem i jest letnia.


Wychodzę od dawna z założenia, że najlepsza herbata to taka, która Ci najbardziej smakuje :). Raczej jestem przeciwnikiem podejścia z pasty o hobbistach, więc nigdy nie napiszę że herbata ma mieć tylko 87,5 C, a woda musi przejść przez filtr RO, bo inaczej to równie dobrze możesz pić Sagę. Elitaryzm to rak xD

Blask

@kosik herbata najlepiej smakuje na świeżo, jeżeli ją zaparzasz gorącą wodą (temperatura wody zależna od herbaty). Jeżeli wystudzisz zaparzoną herbatę, to nie będzie ona smakować tak dobrze. Mówimy tutaj o dobrych herbatach, a nie liptonie czy sadze. Ja akurat herbatę kupuję na czajnikowy.


@TheLastOfPierogi polecasz coś dobrego, z czego można zrobić mrożoną herbatę - tzn zalewać zimną wodą i podawać, np z lodem?

kosik

@Blask tylko parząc czarną/czerwoną herbatę wrzątkiem uzyskasz temperaturę powyżej 90 stopni. Raczej za wysoka, aby pić od razu. Prawdopodobnie zbyt wysoka temperatura jest przy okazji niezdrowa dla gardła ( ͡° ͜ʖ ͡°)

TheLastOfPierogi

@Blask hmmm, IMHO ważniejszy jest proces* niż stricte gatunek herbaty. Ice tea można zrobić zaparzając esencję herbacianą i zmieszać z lodem + dodatkami (i to jest moim zdaniem sposób gorszy), albo przez parzenie na zimno (tzw. cold brew) - to jest mój ulubiony sposób, ale herbata potrzebuje nocy w lodówce.


Generalnie w obu metodach zależy nam na herbacie, która będzie miała intensywny smak (ja celuję w Cejlon, czyli np. Basilur lub Jones, bo jest taka słodkawo-tostowa. Ale nada się też chiński Yunnan, czy Kenia. Część osób powie, że warto się zainteresować Assamem, ale dla mnie przy dłuższym parzeniu jest brzydko taninowy i nieprzyjemnie gorzki). Z dodatków ja kocham cytrusy (KONIECZNIE ze skórką, bo tam znajduje się najwięcej smaku. Trzeba ją wyszorować i obchodzić się ostrożnie bo jak taka skórka poleży za długo to całość będzie niepijalna przez gorycz) i lubię eksperymentować z chmielem (5-10 gramów nowofalowego, amerykańskiego/pacyficznego chmielu super się komponuje z np. Earl Grey'em). Miałem w planie, kiedyś zrobić wpis o ice tea i cytrusach w herbacie, ale mam wrażenie, że ilu ludzi tyle zwyczajów.


*wszystkie powyższe odnoszę do ice tea z czarnej herbaty, bo nie przepadam i nie robię takiego napoju z innych rodzajów herbaty (no dobra, wyjątkiem było ice tea z puerh + chmielu Citra, które wyszło bardzo fajnie).

GtotheG

@TheLastOfPierogi kupilam raz jakas goishiche, ale totalnie mi smakowo nie spasowala. Plus latwo przeparzyc.

TheLastOfPierogi

@GtotheG mam wrażenie, że to jest herbata dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Dla mnie smakowo była OK, ale od herbaty, która kosztuje prawie 100 euro za 100 gramów oczekuje znacznie więcej. Ale ja w ogóle za japońskimi herbatami nie przepadam i regularnie je przeparzam. Co ciekawe, herbaty chińskie robione w japońskiej technologii (jak Enshi Yulu) bardzo lubię xD

Zaloguj się aby komentować